We wczorajszym wydaniu Rzeczpospolitej (Poniedziałek 3 października 2011 nr 230) znajduje się ciekawy artykuł na temat nauki angielskiego. Artykuł ten opiera się na badaniu opinii gimnazjalistów i licealistów. Większość z nich (70%) uważa, że lekcje w szkole nie wystarczą, by nauczyć się języka obcego. Według uczniów największym problemem jest brak konwersacji (31%), zbyt duże grupy (27%) oraz zbyt mała liczba godzin angielskiego w tygodniu (12%). Dodatkowo młodzież narzeka, że nauczyciele używają w czasie lekcji języka polskiego.
Zgadzam się z przytoczoną tam opinią nauczyciela angielskiego, że brak konwersacji może wynikać z winy uczniów, którzy nie potrafią lub nie chcą wypowiadać się. Jeśli chodzi o liczebność grup to w starszych klasach nie wygląda to tak źle (grupa powinna liczyć do 15 osób). Z mojego punktu widzenia gorzej przedstawia się sytuacja z młodszymi dziećmi, gdzie nie ma podziału na grupy. Dzieci na pewno uczyłyby się w bardziej komfortowych warunkach i osiągały lepsze efekty w mniejszych zespołach. Problematyczny może być również podział na grupy, bez podziału pod względem zaawansowania. Łatwiej dostosować program i postawić cele grupie o ujednoliconym poziomie. Z tego też może wynikać mówienie po polsku przez nauczyciela w czasie lekcji. Moje koleżanki potwierdzają, że w przypadku używania tylko języka angielskiego wielu uczniów nie zrozumie tłumaczonych im zagadnień.
Znajomość języka a także zadowolenie z zajęć szkolnych byłoby większe gdyby uczniowie więcej czasu poświęcali na naukę w domu. Uczniowie często przychodzą nieprzygotowani na zajęcia i nie uważają w czasie lekcji, licząc, że „i tak to zostanie przerobione na korepetycjach”.
W kolejnym wpisie porównam dwie skrajne postawy uczniów wobec nauki angielskiego w szkole.