ABC, czyli jak uczyć angielskiego alfabetu?

Bez zbędnych wstępów od razu przejdę do rzeczy. Proponuję garść ćwiczeń, zwykle nie prowadzę całych zajęć na temat alfabetu, rozbijam je na kilka lekcji, gdyż ważne jest utrwalanie liter. Jak uczę moich uczniów alfabetu?

Najpierw wypisuję litery na tablicy. Zwykle część dzieci zna już literki, więc powoli je nazywam a ci, którzy umieją robią to ze mną. Oczywiście mówię dzieciom, że są osoby które umieją i które jeszcze nie znają literek, dlatego będziemy się ich uczyli. Następnie ja pokazuję i nazywam każdą literę a uczniowie powtarzają po mnie. Robię to wolniej i szybciej, głośniej i ciszej. Później jest trudniejsze zadanie – wskazuję wybraną literę i pytam co to za litera. Daję też uczniom litery do pociągnięcia po śladzie lub przepisują je z tablicy (mała i wielka litera). Poza tym uczniowie rysują rysunki zawierające w sobie litery i napisy (oczywiście dzieci muszą już znać jakąś pulę wyrazów). Na przykład laseczka litery b to banan. Litera c to część ogona kota itp. Kilka przykładów rysuję na tablicy, by pokazać o co chodzi. Proszę uczniów o wymyślenie swoich słów. Jeśli ktoś nie potrafi może skorzystać z moich pomysłów. Kolejne ćwiczenie prowadzę ja – jeden z uczniów staje tyłem do dzieci i piszę mu literę na plecach, musi powiedzieć co to za litera, jeżeli nie wie lub nie zgadanie piszę jeszcze raz a później pomaga mu ktoś z sali. Następnie dzieci bawią się w parach. Kolejne ćwiczenie dotyczy całej klasy, ochotnicy mają za pomocą ciała pokazać literę a reszta uczniów odgaduje. Myślę, ze takich ćwiczeń można jeszcze wymyślić wiele. Dodatkowo mamy do wyboru sporo piosenek do nauki alfabetu.

Polecam też kilka stron internetowych. Pierwsza to instrukcja jak wykonać domino  i ćwiczyć alfabet http://www.notimeforflashcards.com/2011/07/letter-dominoes.html. Dalej labirynty do przejścia kierując się kolejnymi literami alfabetu http://bogglesworldesl.com/Alphabet_mazes.htm. Fajne jest ćwiczenie polegające na wklejaniu brakujących liter. Wcześniej uczniowie powinni je nazwać i powiedzieć w które okienko wkleić, tak by nikt nie popełnił błędu, http://supersimplelearning.com/downloads/worksheets/abcs-upper-cut-and-paste-review.pdf. Można też prosić uczniów o pokolorowanie określonych liter na określone kolory, poćwiczymy w ten sposób rozpoznawanie liter i właśnie kolory.

Oprócz tego są też aplikacje na smartfony czy też tablety (to już bardziej rozwiązanie dla rodziców). Polecam Abcs & Animals.  Najpierw pojawia się litera, jest nazywana później wymawiane jest słowo, oprócz tego mamy rysunek. I tu zaczyna się zabawa, np. jeśli dotkniemy ptaków one odlecą, brama się zamknie, lampka zapali itp. Podoba się ona zarówno małym – mój synek jeździ paluszkami po ekranie, w cały świat, byle się coś zadziało (nie ma jeszcze skończonego roku), czteroletnia córka znajomych: mamo a wiesz jak jest … po angielsku? No i czwartoklasistka – a możemy skorzystać z tego jeszcze raz (z tym, że z nią wyciszałam nazywanie litery i słowa. Aplikacja jest darmowa i całkiem fajna, jak zapłacimy dodatkiem są zwierzęta ale jak dla mnie już wersja podstawowa jest ok.

abc1

Druga aplikacja to Storybots – sympatyczne roboty, które śpiewają piosenki, każda litera ma swoją. Piosenki łatwo wpadają w ucho, litery są wielokrotnie nazywane. W wersji za darmo niestety mamy tylko a,b i c.

abc2

Już chyba pisałam też, że do nauki alfabetu możemy użyć magnetycznych literek  (wiele osób ma je w domu) czy też innej zabawki zawierającej litery – dziecko może losować literę i ją nazywać.

Jak już dzieci dobrze znają alfabet bierzemy się za spelling, czyli literowanie wyrazów.

Czego obawiają się nauczyciele? (przed pierwszym dzwonkiem)

Jak ten czas leci. Już prawie koniec wakacji. Dzisiejszy wpis dedukuję nauczycielom, którzy trochę obawiają się 1.09 🙂 Myślę, że chodzi głównie o osoby zaczynające pracę w zawodzie. Po zaliczeniu kilku rozpoczęć roku w roli nauczyciela wiemy już czego się spodziewać a lęk towarzyszy głównie nieznanemu.

W związku z tym napiszę, jak to było ze mną. Przyznam szczerze, że na początku też trochę martwiłam się jak to będzie. Oczywiście po praktykach w czasie studiów wiedziałam mniej więcej jak wygląda praca w szkole, miałam też już pewne doświadczenie, bo uczyłam angielskiego w przedszkolu. Z czym zatem związane były moje obawy?

W pierwszym roku pracy miałam pracować więcej niż wynosi etat, miałam 2o parę godzin i zastanawiałam się, czy to nie jest dużo 😛 Oczywiście na początku przygotowanie zajęć, napisanie konspektów, znalezienie materiałów dodatkowych zajmowało mi więcej czasu niż później, ale wcale nie było tak ciężko.

Chciałam też oczywiście, mieć miłych współpracowników. U mnie w szkole większość osób była bardzo fajna 🙂 wystarczyło tylko trochę czasu, by nawiązać kontakty.

Może trochę zastanawiało mnie ogarnięcie 20 kilku osobowej klasy. Dziś pewnie obawiałabym się uczniów z problemami. Ale wtedy nie zdawałam sobie sprawy jak to może być mieć w klasie dziecko z ADHD, zespołem Aspergera i ogólnie dzieci sprawiające trudności. Jakoś nie wpadłam na to, że moi mali uczniowie mogą próbować mnie bić, wchodzić pod ławki, szczekać, biegać, zachowywać się wulgarnie itp. Z tymi problemami można sobie radzić poprzez czytanie literatury, współpracę z pedagogami i i psychologami oraz poprzez szkolenia.

Przed 1.09 jakoś nie myślałam też o awansie zawodowym. Początkowo była to dla mnie ciemna magia. Jakoś dziwnie jest, że nie ma dokładnych zasad, jak powinno to wyglądać. Tutaj w dużej mierze pomocą służyły koleżanki, które dopiero co zrobiły ten stopień awansu. O różne rzeczy można też pytać opiekuna stażu.

Trzeba się też było nauczyć wypełniać różne papiery, współpracować z administracją szkoły itp. Dość szybko wiadomo, jak to ugryźć.

Ogólnie rzecz biorąc, jak to w każdej pracy trzeba się wdrożyć, poznać środowisko, znaleźć swoje metody nauczania i dyscyplinowania, kontaktu z rodzicami oraz koleżankami (kolegami). Jak już pisałam obawy były lekkie, tak naprawdę pewnie dlatego, że nigdy wcześniej nie pracowałam w szkole. Wiele z nich szybko się rozwiało a wraz z nabyciem doświadczenia pojawiły się nowe… Żartowałam 🙂 Tak naprawdę, jak to często w życiu bywa większość z nich była bezpodstawna. Bardzo miło wspominam czas pracy w mojej szkole i po 1.09 chętnie wracałam do pracy.

Poniżej wklejam obrazek, który zainspirował mnie do tego wpisu (ikonografika ze strony busyteacher.org). Polecam spojrzeć na lęki innych nauczycieli 🙂

biggest-fears-about-teaching

Jak uczyć się do egzaminów językowych, by odnieść sukces?

Exam

Egzamin – to słowo, które wiele osób napawa lękiem. W naszym systemie edukacji przybywa egzaminów, więc chcąc nie chcąc trzeba się z tym lękiem mierzyć. Aktualnie zdaje się egzamin na koniec gimnazjum, maturę, do tego w 2015 roku dojdzie jeszcze egzamin na koniec szkoły podstawowej.  O tym, co wiadomo o egzaminie pisałam już tutaj. Oczywiście są to egzaminy z wybranego języka nowożytnego. Języka angielskiego uczy się najwięcej uczniów, stąd też jest to najczęstszy wybór na egzaminach. Oprócz tego coraz popularniejsze są egzaminy Cambridge (First Certificate, Advanced a także opisane przeze mnie egzaminy dla najmłodszych uczniów – czytaj tu). Oczywiście, gdy już musimy, czy też świadomie decydujemy się na zdawanie jakiegoś egzaminu, fajnie, gdy zdamy go jak najlepiej. Oto kilka tricków, pomagających w bezbolesnym przygotowaniu się i osiągnięciu sukcesu.

Przede wszystkim, co oczywiste, trzeba znać datę egzaminu. W przypadku egzaminów szkolnych jest to odgórnie ustalone. Natomiast w przypadku egzaminów Cambridge wybieramy sesję, w której chcemy zdawać egzamin, zwykle jest to sesja zimowa i letnia. W zależności od tego ile mamy czasu wybieramy materiały lub też dzielimy sobie materiał na części.

Warto zaopatrzyć się w przykładowe testy. Pierwszy test należy  zrobić, gdy zaczynamy przygotowania, by sprawdzić nasz poziom. Wynik będzie jakimś tam względnie obiektywnym miernikiem pokazującym nam czy jesteśmy całkiem w lesie i trzeba ostro zabrać się za pracę, czy coś tam wiemy i wystarczy podszlifować nasze umiejętności. Często też pozwoli nam określić, które umiejętności szwankują. Oprócz testów dobrze jest  też mieć książkę przygotowującą do egzaminu czy też repetytorium . Na blogu opisałam na przykład Repetytorium gimnazjalne (klik). W przypadku egzaminów Cambridge fajnym dodatkiem jest seria „Common mistakes at…”, omawiająca najczęstsze błędy popełniane na egzaminach. Wracając do testów, dobrze jest przerobić ich jak najwięcej, gdyż słownictwo często się powtarza, poza tym jesteśmy oswojeni z formułą egzaminu. Wiemy też, ile czasu zajmują nam poszczególne części.

Do egzaminu możemy uczyć się sami, na zajęciach indywidualnych lub na kursie przygotowującym. Na pewno samodzielna nauka jest trudna, wymaga samozaparcia i systematycznej pracy.  Jednak zdanie egzaminu przy samodzielnej nauce nie jest niemożliwe. Problemem może być to, że nie rozumiemy dlaczego odpowiedź jest taka a nie inna oraz kwestia poprawnego napisania wypowiedzi pisemnej. Myślę, że tutaj mogą pomóc lekcje indywidualne. Możemy na przykład raz w tygodniu chodzić na zajęcia z wypisanymi zagadnieniami, które chcemy, by korepetytor nam wyjaśnił czy też sprawdził. Na takich lekcjach możemy też poćwiczyć mówienie. Jeśli chodzi o kurs w szkole językowej to powinien on kompleksowo przygotować nas do całego egzaminu. Są jednak osoby, którym pasuje praca w grupie i takie, którym to nie odpowiada. Oczywiście warto też jak najwięcej ćwiczyć również w domu, nie zakładając, że sam kurs nam wystarczy. Na takim kursie często jakiś czas przed egzaminem organizowany jest próbny egzamin. Nauczyciel omawia z nami wyniki i doradza, nad jakimi umiejętnościami powinniśmy dodatkowo popracować.

Dla osób, które zdawały dużo egzaminów są to oczywiste rady, jednak mam nadzieję, że znajdą się osoby, którym ten wpis pomoże w lepszym przygotowaniu się i bezproblemowym zdaniu każdego testu.

Wykorzystanie komputerów na lekcjach angielskiego. O Prezi.

Ciekawa jestem, na ile nauczycielom angielskiego w przeciętnej państwowej szkole udaje się wykorzystywać komputery? Chodzi mi zarówno o lekcje, na których uczniowie posługują się komputerem oraz o takie, gdy nauczyciel go używa.

U mnie częściej było tak. To ja przynosiłam laptopa na zajęcia (głównie na dodatkowe zajęcia z Karty Nauczyciela, gdyż mój laptop ma niewielki ekran i większa ilość uczniów miałaby problem z zobaczeniem tego, co chcę pokazać). Puszczałam przede wszystkim filmiki, więc teoretycznie można było użyć telewizora. Jednak dla młodszych dzieci komputer na zajęciach i tak był atrakcyjny.

Co do lekcji w sali komputerowej u mnie w szkole praktycznie cały dzień była zajęta. A nawet, gdy już byłaby możliwość skorzystania raczej bym się nie zdecydowała – często na jeden komputer przypadało dwoje lub więcej dzieci. Kto pracuje z najmłodszymi wie, że trudno ich okiełznać. Ja raczej nie chciałam dodatkowych  atrakcji w postaci komputerów, szczególnie po opowieściach koleżanek prowadzących zajęcia komputerowe. Wiem, że brzmi to trochę jak usprawiedliwianie się, bo dla chcącego nic trudnego, ale myślę, że inni nauczyciele zrozumieją w czym problem. Mam nadzieję, że doczekam czasów kiedy standardem będzie tablica interaktywna i komputery w każdej sali 🙂

Z tego, co wiem czasem nauczyciele przygotowują prezentacje w programie Power Point, głównie dla starszych uczniów (oczywiście tutaj oprócz komputera potrzebny jest rzutnik). Zdarza się też, ze proszą swoich uczniów o prezentacje na zadany temat. Może nie wszyscy wiedzą, ale istnieje ciekawa alternatywa dla Power Pointa. Nazywa się Prezi. Poniżej filmik opowiadający pokrótce, czym jest to oprogramowanie.

Teraz kilka słów ode mnie.  Prezentacje robione w Prezi różnią się od Power Pointa tym, że nie składają się ze slajdów. Przypominają mapy myśli. Pomiędzy poszczególnymi elementami przesuwamy się na zasadzie zoomu, czyli najazdów. Wcześniej ustalamy ich kolejność (planujemy ścieżkę przejść). Definitywnie jest to ciekawy zabieg, nadający prezentacji rodzaj dynamizmu.  Ja stworzyłam dwie krótkie prezentacje na użytek studiów podyplomowych. Pierwsza z nich miała być wykorzystana na zajęciach dotyczących zagrożonych gatunków zwierząt a druga stylu życia. Poniżej moje prezentacje.

W skrócie: jak obejrzeć prezentacje? Klikamy start Prezi. Z boku (prawego) mamy lupki, wciskamy tą z minusem, gdyż najlepiej na początku oddalić. Wtedy pojawi się cała mapa (mi to przypomina plakat). Następnie dolnymi strzałkami przechodzimy przez prezentację. Enjoy 🙂

O zwierzętach.

O stylu życia.

Z tego, co pamiętam interfejs nie był bardzo skomplikowany i przygotowanie ich nie zajęło mi dużo czasu. Tak więc, kto ma ochotę na użycie komputera na swojej lekcji angielskiego a do tej pory korzystał z Power Pointa, może zdecyduje się na coś nowego i tym razem przygotuje prezentację w oparciu o Prezi.

Czym się kierować przy wyborze nauczyciela języków?

Na jednym z forów pojawiło się takie pytanie. Problem dotyczy nie tylko nauczycieli języków ale ogólnie korepetytorów różnych przedmiotów. Jak znaleźć osobę, która dobrze nauczy dziecko i zainteresuje przedmiotem. Oto moje przemyślenia nie tylko jako nauczyciela ale również ucznia oraz posiadaczki kilku uczniów w rodzinie 🙂

  • Najpierw trzeba wiedzieć jaki ma być cel zajęć: poszerzanie umiejętności, korepetycje, czy też nauka kolejnego języka (na ogół innego niż angielski). Jeśli chodzi o drugi język to gdy dziecko chce i stać nas na to, to czemu nie go nie zapisać. Musimy się jednak przygotować na to, że postępy nie będą spektakularne (już pisałam o tym, ze dzieci łatwo zapamiętują, ale też łatwo zapominają. Stąd konieczność utrwalania materiału). Dodatkowo wielu uczniom, którzy uczą się różnych języków czasem się one mylą. Wydaje mi się jednak, ze nic się nie stanie jeśli uczeń zacznie naukę drugiego języka w gimnazjum. Wracając do wyboru nauczyciela – trzeba też przemyśleć, czy rzeczywiście najlepsze będą lekcje jeden  na jeden. Być może nasze dziecko lepiej uczy się w grupie, wtedy lepszym wyborem jest kurs językowy. Zajęcia powinny być też atrakcyjne i niezbyt długie. Uważam, że dla dzieci w młodszych klasach 45 minut zajęć jest wystarczająca (dużo dzieci ma problem z wytrzymaniem 45 min dlatego na pewno odradzam 60 min).
  • Oczywiście najprościej jest zdecydować się na nauczyciela z polecenia –  ktoś był zadowolony, więc jest duże prawdopodobieństwo, że my też będziemy. Można pytać rodzinę, znajomych a także nauczyciela czy też pedagoga w szkole. Ewentualnie można popytać na forum, choć tak naprawdę nie wiemy kto nam kogo poleca .
  • Zainteresować się kwalifikacjami, poprosić o cv. Rzadko się to zdarza a wydaje mi się, że warto jak najwięcej wiedzieć o kimś, kto ma uczyć nasze dziecko. Jeśli będzie to osoba bez przygotowania pedagogicznego oraz metodycznego musimy liczyć się z tym, że jej umiejętnością jest znajomość języka. Jednak jeśli chodzi o nauczanie to nie wszystko, szczególnie w przypadku małych uczniów. Lepsza jest osoba, która potrafi zaplanować zajęcia, określić cele, zna metodykę nauczania. Dodatkowo nauczyciele często posiadają liczne materiały dodatkowe takie jak flashcards, plakaty, gry, książeczki, filmy itp. Dzięki temu zajęcia są zróżnicowane, dziecko się nie nudzi i łatwiej przyswaja materiał.
  • Jeśli jest taka możliwość warto skorzystać z lekcji pokazowej (czasem pierwsza lekcja jest bezpłatna). Wtedy można trochę posłuchać, zobaczyć jak przygotowany przyjdzie nauczyciel, jak wchodzi w interakcje z dzieckiem. Można umówić się z kilkoma nauczycielami i wybrać tego, który odpowiada nam najbardziej.
  • Dobrze jest znać ceny rynkowe. Dzięki temu wiemy, że czyjaś stawka jest bardzo niska. Trzeba się wtedy zastanowić z czego to wynika. Być może lektor stopniowo podniesie ceny lub też nie ma doświadczenia i chce je nabyć lub też zaczyna udzielać lekcji i nie ma uczniów i w ten sposób chce ich zachęcić do zapisania się do niego. Niestety zdarzają się też pseudo nauczyciele, którzy sami nie znają się na temacie, nie potrafią wyjaśnić, czy też słabo znają język. Często korzystają oni z jednorazowych zajęć, inkasując za nie opłatę. W ten sposób też można zarabiać. Z drugiej strony często wyższa cena wiąże z tym, że nauczyciel posiada działalność gospodarczą (wystawia rachunki), traktuje więc lekcje prywatne jako źródło swojego utrzymania a co za tym idzie zależy mu na kliencie i profesjonalnie podchodzi do pracy.

Nigdzie nie jest powiedziane, że nauczyciel, który się ogłasza nie jest dobrym nauczycielem. Jak to w życiu bywa czasem trafiamy źle a czasem dobrze. Warto jednak poświęcić czas i poszukać kogoś, kto nauczy dziecko języka a także zachęci do dalszej nauki.

 

languages

„Kod: Brytania”

Chwilę nie było już recenzji. W związku z tym dziś opiszę książkę dla wszystkich zainteresowanych kulturą Wielkiej Brytanii. O czym możemy przeczytać w tej publikacji? Na początek będzie to rys historyczny, następnie omówiona zostaje literatura i filozofia, sztuka, muzyka, teatr i taniec. W kolejnych rozdziałach przeczytamy o kinie, fotografii i modzie, mediach i komunikacji, kuchni a także aktualnej kondycji Wielkiej Brytanii. Dla mnie najciekawszy jest fragment o języku angielskim. Szkoda, że taki krótki – dowiemy się skąd pochodzi angielski, przeczytamy o występujących dialektach. Hasła cockney, BBC English czy Estuary English nie będą nikomu obce. Dla mnie całkiem ciekawy był też rozdział o filmach i mediach. A jeszcze bardziej interesujący o piciu i jedzeniu. Tutaj poznajemy nazwy najpopularniejszych potraw, dowiadujemy się na czym polega fenomen brytyjskich programów kulinarnych, czytamy o piwie i tradycji chodzenia do pubów.

Czy książka mi się podobała? I czy uważam ją za przydatną? Poniżej moje odczucia.

Wszystko omówione jest dość skrótowo. Pojawiają się nazwiska, tytuły piosenek oraz filmów. Z boku mamy dopisane różne ciekawostki. Myślę, ze książka spełnia swoje zadanie i daje ogólny pogląd oraz wiedzę o Wielkiej Brytanii. Jeśli kogoś zainteresuje jakieś hasło zawsze może samodzielnie szerzej zgłębić temat. Ja przeczytałam tę książkę kilka lat temu i wtedy nie „padłam z zachwytu”, teraz nie czytałam jej od nowa a raczej przejrzałam. Wydaje mi się, że jest to całkiem ciekawa pozycja, szczególnie dla nauczyciela angielskiego. Myślę, że niektóre ciekawostki czy też tytuły można wykorzystać w ramach zajęć kulturowych ze starszymi uczniami. Dodam jeszcze, że jest to fajna książka na wakacje, szczególnie dla osób chcących zwiedzać Wielką Brytanię.

Trochę informacji można znaleźć na oficjalnej stronie książki, m.in. spis treści oraz kilka przykładowych ciekawostek http://lilytiger.pl/index.html.

kod