Ostatnio zauważyłam, że w blogosferze często pojawia się temat lalek Monster High i innych tego typu „strasznych” zabawek. O tych zabawkach powiem tyle – według mnie są zwyczajnie brzydkie. Jakoś nie widzę zagrożenia w zabawie tymi lalkami. Sądzę, że większość dziewczynek bawi się nimi jak np. Barbie. Też zresztą swego czasu odsądzonej od czci i wiary. Wydaje mi się, że dzieci w dużej mierze kierują się modą. Stąd chęć posiadania takiej czy innej zabawki. Ostatnio głośno też było o zabawkach z Biedronki. W skrócie: o figurkach umarlaków z trumienką w zestawie. Każda z postaci umarła w inny sposób o czym dowiadujemy się z wierszyka, mało poetyckiego i często na granicy dobrego smaku zresztą. Hmm, da malucha to pewnie średnio fajna zabawka. A dla starszego… Według mnie to rodzic powinien ocenić, czy coś się nadaje dla dziecka czy nie i podjąć decyzje o zakupie. A robienie afery o wycofywanie zabawek to jednak lekka przesada.
To tak tytułem wstępu, ale zastanawiacie się pewnie jak to się ma do lekcji angielskiego? Zainspirował mnie krótki artykuł o tym, że rodzice chcą wycofania podręcznika do angielskiego ze względu na obecność wampirów, innych monstrów i ogólną patologię. Oto link do artykułu http://www.wprost.pl/ar/427270/Rodzice-nie-chca-wampirow-w-podreczniku-do-angielskiego/, gdyby ktoś był ciekawy. Chodzi o podręcznik do starszych klas szkoły podstawowej wydawnictwa Pearson pt. „Look”. Nie korzystałam z tej książki, ale z dużym zainteresowanie przejrzałam pierwszą część poszukując tych okropieństw. Owszem, na końcu podręcznika doszukałam się wampirów. Uśmiechają się one i pokazują „krwiożercze” kły. Co robią poza tym? Ta część z potworami ma celu powtórzenie materiału. W związku z tym właśnie w ramach powtórki mamy np. nawiedzony dom, wampiry przyglądające się flagom różnych krajów, przebrane za przedstawicieli różnych zawodów. Ja nie widzę tu żadnej patologii. Poniżej fragment obrazka z książki „Look 1”, przedstawiający o czym mówię.

Jak to jest z tymi potworami na lekcjach? Ja staram się zachować równowagę. Uważam, że mówiąc o Halloween trzeba nauczyć dzieci słownictwa z nim związanego. A poza tym? Kilka razy już pisałam, że według mnie dzieci bardzo lubią różnego rodzaju monstery. Są dla nich śmieszne, zwykle tylko trochę straszne, a na pewno interesujące. Czemu więc nie wykorzystać ich do nauki? Szczególnie, że co kraj to trochę inne straszydła. Nie zgodzę się, że powyższy wampir wywołuje lęk u dzieci z 4 klasy.
Choć wiem, że różnie jest z tym strachem. Jak z moim mężem byliśmy mali to emitowany był film o Wesołym Diable. Wydaje mi się, że to specyfika polskiej kinematografii, bo niezła z niego była szkarada (mój mąż mówi, że to wstrętna małpa). Mnie się podobał, uwielbiałam powiedzenie „Ja kudłaty durnowaty nie wiedziałem co to taty”. Oto zdjęcie Piszczałki:

Źródło: http://m.ocdn.eu/_m/2daa3ced56d0388b241404aa87f79f44,105,1.jpg
Ale mój mąż bał się tej postaci. Ja z kolei bałam się inwazji wilków w „Akademii Pana Kleksa”. Myślę, że każde dziecko trochę inaczej odbiera rzeczywistość. Bądźmy jednak szczerzy czy tradycyjne baśnie np. Braci Grimm, nie były okropne, z tym odcinaniem pięt itp.? W naszej kulturze zakorzenione są też inne straszne rzeczy. Przykładem może być rymowanka o sroczce czy też kokoszce – co na końcu łepek urwała i poleciała. Ja strasznie lubiłam jak się dziadek ze mną w to bawił i teraz robię to samo synkowi. Nie widzę w tym niczego złego, tzn. jako dziecko nie wyobrażałam sobie krwi, urwanej głowy i bebechów. Dzieci nie mają takich doświadczeń, więc jest to po prostu śmieszna rymowanka zakończona łaskotaniem.
Wracając jednak do edukacji, zdarzało mi się i zdarza wykorzystywać czarownice, wampiry i inne stwory na lekcjach. Ale powiem Wam, że zawsze się zastanawiam, czy żaden rodzic nie będzie miał pretensji (a brzydko mówiąc czy się nie czepnie). Zdarzyło mi się na zastępstwie czytać książkę „Wampirek” autorstwa Angeli Sommer-Bodenburg. Oto cytat ze strony wydawnictwa WAB na jej temat – http://www.wab.com.pl/?ec=wampirek – „Książki z tego liczącego osiemnaście części cyklu doczekały się przekładów na ponad trzydzieści języków, wielomilionowych nakładów, adaptacji teatralnych, telewizyjnych i kinowych. Odniosły olbrzymi sukces czytelniczy, wskazały drogę licznym i popularnym w dzisiejszej literaturze dziecięcej „opowieściom niesamowitym”. Te barwne, pasjonujące opowieści niosą również ważne przesłanie – mówią o tolerancji, odwadze i przełamywaniu uprzedzeń, o prawdziwej przyjaźni i lojalności”. Nie brzmi jak coś strasznego, prawda? Jednak ja czytając tę książkę troszkę ją cenzurowałam, przyznam szczerze, np. zdanie o kołku wbijanym w serce chyba całkiem ominęłam :P. Zanim zaczęliśmy czytać tę książkę okazało się, że dzieci całkiem sporo już o wampirach wiedziały. Jeden chłopiec nawet pożyczył ode mnie książkę do domu, tak mu się spodobała.
Jeśli chodzi o lekcje angielskiego – gdy znajdę książeczkę, która pasuje mi tematycznie (zawiera treści do wykorzystania w czasie lekcji) i jest z potworem czy czarownicą to ją kupię, bo wiem, że będzie się podobać moim uczniom.
A Wy co sądzicie na ten temat?