Lektury uproszczone Penguin Young Readers

To seria książeczek, którą bardzo lubię, lubią ją też uczniowie. Na stronie wydawnictwa Pearson dowiadujemy się, że są to lektury przeznaczone dla uczniów w wieku 5-11 lat, mamy do wyboru 4 poziomy zaawansowania. Co poziom, to większa liczba słów na stronie. Tutaj znajdziecie opis serii oraz same książeczki –  http://www.pearson.pl/angielski/katalog-sklep/lektury-uproszczone/penguin-young-readers.html.

Ja posiadam lektury z poziomu 1,2,4 i czytałam je 1,2,3 klasistom, starszym natomiast daję do samodzielnego czytania. Zdarza się, że są to tylko fragmenty, gdy uznam, że książeczka dla danej osoby jest zbyt dziecinna. W skład serii wchodzą bajki, jednak ja wolę książki, które można nazwać tematycznymi. Rynek wydawniczy oferuje nam szeroki wybór bajek, dlatego te drugie książeczki są według mnie ciekawsze. Są one bardzo fajnym uzupełnieniem, omawianych na lekcjach zagadnień. Utrwalają one słownictwo oraz je rozszerzają. Niestety z tego, co widzę na stronie Pearsona nie wszystkie są teraz dostępne. Trzeba sprawdzać, może znów się pojawią.

W moim niewielkim zbiorze znajdują się: Halloween (o tej pozycji już kiedyś wspominałam – jest super, korzystam z niej co roku), Families, Seasons, Food. Książeczki są cienkie, jednak ładnie wydane i interesujące, na końcu każdej z nich znajdziemy również kilka ćwiczeń dotyczących treści.

Zdjęcie pokazuje książeczki w lekkim nieładzie, ponieważ zainteresowały też mojego malucha.

readers

Może znacie jakieś podobne, fajne readersy dla najmłodszych? Chętnie się o nich dowiem.

Trochę o kulturze osobistej

Dzisiejszy wpis jest trochę z innej beczki niż zazwyczaj. Gdy pracowałam w szkole zaczął mnie zastanawiać fakt, jak to jest z kulturą osobistą, tudzież dobrym wychowaniem uczniów. W tym wpisie nie będę opisywać żadnych ekscesów czy wybryków, nieładnych odzywek, przekleństw, którymi dzieci potrafią uraczyć nauczyciela. Myślę, że często te zachowania, które zwróciły moją uwagę nie wynikają ze złośliwości uczniów.

The schoolboy - idlerPierwsza rzecz, która mnie frapuje to mówienie a raczej nie mówienie dzień dobry. Dzieci sobie idą, patrzą na nas i nic nie mówią. Jeszcze bardziej zdziwił mnie fakt, że są uczniowie, którzy mówią, ale tylko wtedy, gdy się jest ich nauczycielem. Jak nauczyciel się zmienia, to temu, z którym przez rok czy dwa się miało zajęcia nie trzeba już mówić dzień dobry.

Ostatnimi czasy wiele mówi się o tym, że rodzice są zapracowani. Zdaję sobie sprawę z tego, że wychowanie dziecka/dzieci jest trudne. Od kiedy uczę w ramach prywatnych lekcji zauważyłam, że właśnie ci młodsi mają problem z odpowiednim przywitaniem się. Co dziwne rodzice za każdym razem mówią przywitaj się, powiedziałeś dzień dobry, ale niestety efektów nie widać. Podobnie na koniec zajęć, często uczniowie po prostu wychodzą z pokoju, tudzież zadowoleni wybiegają w podskokach. Chyba nie ma więc czego wymagać w szkole, że dziecko na korytarzu się z nami przywita, gdy nie ma mamy, która mu o tym przypomni.

Ktoś powie, że się czepiam, bo to tylko małe dzieci. Według mnie nie tak znowu małe i pewne normy powinny obowiązywać.

Oczywiście bywa też, że uczeń idzie i mówi dzień dobry a mama nic i tak za każdym razem jak ją widzę. Albo starszy tata, którego dziecko uczyłam przez rok – widzimy się pod szkołą – patrzy na mnie…, to mówię mu dzień dobry na co Pan do mnie skąd ja Panią znam? To mu mówię. A on, no rzeczywiście. Mnie w dzieciństwie nauczono, że jak mi się wydaje, że kogoś znam to mówię dzień dobry. Mówi się, że to na szkołę rodzice w dużej  mierze przerzucają wychowanie. Niezależnie od tego mam wrażenie, że ogólnie dużo się mówi o witaniu (nie szukam tutaj winnych jego braku). Myślę, że mówią o tym wychowawcy, ja też co jakiś czas przypominałam najmłodszym o witaniu się na korytarzu. Choć muszę przyznać, że zdarzyła mi się bardzo fajna klasa, z której uczniowie za każdym razem mówili mi dzień dobry jak mnie widzieli 😉

W tym wpisie muszę też wspomnieć inne już jak dla mnie ekstremalne braki kultury, w stylu bekanie na całą salę. Jak się komuś się to zdarzy to zwrócę uwagę, ale nie w  bardzo ostry sposób. Wyjaśnię, ze tak nie robimy itp. Ja rozumiem, że to się może wymsknąć (podobnie jak inne fizjologiczne wypadki). Jednak zdarzyło mi się stracić cierpliwość w klasie w której na porządku dziennym było bekanie na głos. Również na jednym z forów dla rodziców przeczytałam kiedyś wpis oburzonej mamy, że dziecko beknęło i stwierdziło, że się najadło a Pani na niego nakrzyczała i wpisała mu uwagę. Ale to przecież było niechcący i mama nie widziała w tym żadnego problemu.

Mam też wrażenie, że uczniowie nie potrafią korzystać z chusteczek do nosa. Jak bardzo jest to estetyczne każdy wie, ale dodatkowo powoduje to rozprzestrzenianie się bakterii i chorób, które w szkołach w sezonie chorobowym szaleją. A później rodzice się dziwią, czemu te nauczycielki tak często chorują. Ja zwykle oferuję danej osobie chusteczkę, pytam czy potrzebuje wytrzeć nos.

Kolejna moja obserwacja dotyczy umiejętności siedzenia w ławce, czy też na stołówce w czasie jedzenia. Dodam jeszcze, że u mnie w szkole notorycznie jedzenie walało się po całym pomieszczeniu. Często siedzą z nogą podwinięta pod pupą, albo w jakieś innej dziwnej pozycji. W sumie to ich kręgosłupy, ale szkoła powinna dbać o właściwą (zdrową) postawę, ponad to według mnie sposób siedzenia świadczy również o szacunku do nauczyciela. Wiercenie się na krześle i majtanie nogami raczej nie sprzyja koncentracji. Co więcej, często gdy siedziałam przy biurku byłam kopana przez uczniów z pierwszej ławki. Oczywiście zwracałam uwagę, jednak zwykle działało to na chwilę.

Wiem, że ten wpis nie opowiada o żadnych ekstremalnych zachowaniach, bo oczywiście takie też mogłabym opisać. Nie chodzi też o czepianie się, tylko zwrócenie uwagi na rzeczy, które wydawać się powinny normalne i według mnie świadczą o kulturze osobistej. Jeśli od małego nie będziemy wymagać od dzieci pewnych rzeczy, to nigdy się ich nie nauczą.

A jak to jest z Waszymi uczniami, dziećmi? Macie podobne do moich spostrzeżenia?

Quizlet.com, czyli pomoc w nauce języka i nie tylko

Dopiero zaczynam korzystanie z tej strony, ale wydaje się bardzo fajna i przydatna. Polecono mi ją na szkoleniu z British Council, które o czym już pisałam było ciekawe i jak widać inspirujące. Możemy z niej korzystać, my nauczyciele, jak również sami uczniowie (raczej mam na myśli tych starszych).

Aplikacja ta przede wszystkim pomaga w nauce słówek. Można przeglądać zestawy już przygotowane przez innych użytkowników, jak również tworzyć własne. Najpierw tworzymy własną listę słów, możemy dodać do niej też obrazki (fajne jest to, że za rysunkami nie musimy przeszukiwać internetu, możemy korzystać z tego,co podpowie nam Quizlet). Tak powstają fiszki. Później uczymy się oraz ćwiczymy słówka np. poprzez pisanie ze słuchu (dyktando), dopasowywanie słów do obrazków czy też słów angielskich do polskich odpowiedników (rozsypanka), test itp. Więcej o tym jak działa Quizlet możecie przeczytać tutaj http://quizlet.com/how-it-works. Nauka opiera się o zabawę. Interfejs jest prosty i przyjazny użytkownikowi. Stworzenie zestawu słówek do nauki zajmuje naprawdę chwilę.

Poniżej, jak dokładnie to wygląda:

Cards

cards1

Learn

learn

Speller, trzeba napisać usłyszany wyraz

speller

Test, czyli sprawdzamy wiedzę (z boku mamy wybór – jak chcemy rodzaj pytań)

test

Scatter (make everything disappear) – trzeba najechać słowem na obrazek, który wtedy znika.

scatter

Race – z boku ekranu „wjeżdża” obrazek, trzeba jak najszybciej wpisać jego nazwę, tak by zdążyć zanim zniknie z drugiej strony ekranu.

race

Wydaje mi się, że Quizlet będzie przydatnym wspomagaczem moich uczniów w nauce (jednak raczej tych ze starszych klas). Szczególnie, że wielu z nich nie lubi uczyć się słówek.  W najbliższym czasie planuję zacząć z niego korzystać. 4 – klasistom sama będę przygotowywać listy słówek a 6-klasistom najpierw pokażę o co chodzi i mam nadzieję, że zachęcę do samodzielnego wykorzystywania do nauki. Zaletą jest też to, że fiszki można wydrukować. Jest też dostępna wersja mobilna, na której znajdziemy nasze zestawy słówek.

Winnie the Witch, czyli książka o zimie

W okolicy Halloween na blogu dolittle przeczytałam o Winnie the Witch – http://dolittle.blox.pl/2013/10/Winnie-the-Witch.html. Pomyślałam sobie wtedy, że fajnie by było mieć książeczkę z jej przygodami. Więc kiedy nadarzyła się okazja, czym prędzej ją kupiłam. Moja książka to zbiór aż czterech opowiadań o tej czarownicy.

winnie1

Jedno z nich rozgrywa się w zimowej scenerii i nosi tytuł Winnie in Winter.

winnie3

W opowiadaniu tym nie ma dużo treści – chodzi mi o to, że nie są to całe strony zapełnione treścią. Zdania są stosunkowo krótkie i nie bardzo skomplikowane. Słownictwo trochę bardziej, ale wychodzę z założenia, że dzieci nie muszą znać i rozumieć każdego wyrazu. Rysunki według dzieci są śmieszne. Jeśli chodzi o dorosłych, to zależy od poczucia estetyki 😉

Tutaj znajdziecie kilka ćwiczeń dotyczących ogólnie Winnie, najbardziej podoba mi się word search http://www.winnie-the-witch.com/grown-ups/TEACHERS/WINNIE%20TEACHER%20ACTIVITY%20SHEETS.pdf.

Oprócz tego znalazłam propozycje ćwiczeń do kilku innych książek o tej postaci http://images.scholastic.co.uk/assets/a/74/a2/winnieteacher-act-free-882973.pdf. Opowiadanie o zimie też tutaj jest. Z kilku podpowiedzi ćwiczeń najciekawiej wygląda takie – w książce pojawiają się nazwy ubrań zimowych (też na nie zwróciłam uwagę), można to wykorzystać i na przykład poprosić o narysowanie Winnie i opisanie jej stroju lub wprowadzenie nazw ubrań letnich czy też nadających się na jesień. Uczniowie mogą zaprojektować czarownicy garderobę stosowną do pory roku. Poza tym znajdziemy tu podpowiedzi, o czym możemy porozmawiać z dziećmi (a przynajmniej spróbować). Ja również pomyślałabym o pytaniach do obrazków, spróbowałabym niektóre z nich z  dziećmi opisać. Ale muszę się jeszcze nad tym dokładniej zastanowić.

A to fragment książki, który odrobinę zdradza, o czym jest opowiadanie. Tematyka jakże aktualna, bo kto chociażby w dzisiejszy, szary i zimny dzień nie marzy o słońcu i lecie?

winnie2

Pingwiny nadchodzą, czyli zajęcia o zimie

Robi się coraz zimniej, więc czas na lekcje o tematyce zimowej. Staram się, by moi uczniowie szybko poznali nazwy pór roku. Według mnie zajęcia związane z daną porą są ciekawym przerywnikiem, są tez pomocne, gdy dzieci myślą więcej o feriach niż nauce. Wielu uczniów na pytanie o favourite season odpowiada: winter. Zawsze wprowadzałam słówka i robiliśmy różne ćwiczenia, zabawy utrwalające. W tym roku dla odmiany i również własnego rozwoju zdecydowałam się na coś innego – zajęcia o pingwinach. Są to pomysły na zajęcia przeznaczone dla 2 – 3 klasy szkoły podstawowej, jednak wiele zależy od poziomu uczniów.

Zacznę o puzzli – gdy mam więcej dzieci drukuję parę zestawów i dzieci układają je w mniejszych grupkach – pod tym linkiem kryją się różne zimowe puzzle, ja oczywiście wybieram pingwina http://www.dltk-holidays.com/winter/mpuzzle.htm. Puzzle wyglądają tak:

puzzle dltk's

Uczniowie, którzy pierwsi ułożą, zgłaszają się i mówią, co jest na rysunku. Czekam, aż wszyscy ułożą i przechodzimy do zajęć.

Stąd można zaczerpnąć kilka faktów o pingwinach http://www.kidzone.ws/animals/penguins/ws1.htm i opowiedzieć o nich uczniom.

Oprócz tego podoba mi się ta mini książeczka. Przy pomocy prostych zdań można poćwiczyć czytanie http://www.kidzone.ws/animals/penguins/ws13.htm.

Gdy myślałam nad tymi zajęciami i szukałam materiałów wpadłam na pomysł, żeby przygotować własną pomoc. Mój nowy komputer podobno fajnie sprawdza się w rysowaniu, więc postanowiłam spróbować. Oto efekty (muszę przyznać, że jestem z siebie zadowolona – jak na pierwsze rysunki wyszło całkiem nieźle).

Pingwin.

pingwin

Igloo.

igloo

Można je wykorzystać, jak się chce – zapraszam do drukowania. Ja wymyśliłam, że poćwiczę z uczniami (lub ewentualnie wprowadzę) prepositions (in, on, behind, next to, w sumie under też może być).

Poza tym przydałaby się jakaś praca plastyczna i przypomniało mi się, że kiedyś na szkoleniu dla nauczycieli klas 1-3 (chyba z Klanzy) było robienie pingwina. Całkiem ciekawego zresztą. Zaczynało się od narysowania ósemki – to tułów i głowa naszego pingwina, później już rysujemy jak chcemy (czyli żeby przypominało to pingwina) a dziób robimy z poskładanego kółka. Poniżej pingwin narysowany w ten właśnie sposób przy pomocy pasteli.

pingwin1

Myślę, że ciężko będzie zdążyć z tym wszystkim w ciągu jednej lekcji. Można się więc nie spieszyć i zrobić więcej zajęć na ten temat. Wprowadziłabym też nazwy ubrań zimowych. Tutaj mamy fajne memory o różnym poziomie trudności http://www.teachchildrenesl.com/filez8932/games/concentration_winter_clothing.pdf. Można też ubrać dziewczynkę (obrazek tutaj: http://articulation360.files.wordpress.com/2011/12/winter-clothes-song-story-board-bw.jpg), ja jednak wróciłabym do pingwina i poprosiła uczniów o zakładanie ubrań pingwinkowi.

Jest też sporo literatury, w której głównymi bohaterami są pingwiny, ja jednak jeszcze nie posiadam żadnej książeczki. Z czasem pewnie coś dokupię, gdyż zajęcia na ten temat wydają mi się całkiem ciekawe.

Nowe pomysły na lekcje o pingwinach znajdziecie tutaj.

To jeszcze nie koniec… Zapraszam na kolejny wpis o tematyce zimowej.

O uczniu z dysleksją

Dziś ponownie trochę o dysleksji. W tym wpisie skoncentruję się na dziecku z orzeczeniem dysleksji. Jak ono się czuje? Jak wygląda jego dzień w szkole? Jak często jest traktowane przez nauczyciela/ rówieśników? Z mojego doświadczenia szkolnego wynika, że w dużych klasach praca z dzieckiem z problemami w nauce jest bardzo trudna. Jak pokazuje filmik taki uczeń często nie nadąża, nie wie które zadanie robimy, na której stronie trzeba otworzyć książkę itp. Jednym z rozwiązań może być posadzenie takiego dziecka jak najbliżej własnego biurka, by kontrolować co robi, podpowiedzieć, dodatkowo wyjaśnić. Innym posadzenie z nim miłego, bardzo dobrego ucznia, kóry gdy szybciej skończy własną pracę pomoże słabszemu koledze. Ale trzeba wyjaśnić, że chodzi o pomoc a nie zrobienie za niego. W przypadku ćwiczeń dobrze jest zmieniać dobór uczniów.

Poniżej ciekawy filmik pokazujący, jak to jest być dzieckiem z dysleksją. Uświadomił mi, że życie takiego ucznia naprawdę nie jest łatwe (przecież nikt z nas nie chce czuć się głupim i samotnym).

Oraz obrazek z Pinterest – o czym dzieci z dysleksją chciałyby żeby każdy wiedział (trzeba pracować z nami w inny sposób, to, że mamy dysleksję nie oznacza, że jesteśmy głupi, musisz wolniej dawać mi instrukcje, nie jesteśmy leniwi – żebyśmy się nauczyli często trzeba z nami ciężej i dłużej pracować, musisz pomóc nam w czytaniu – nie rozwalać ścianę, lecz ją obejść). Pamiętajmy o tym w ferworze dnia codziennego pracując z uczniami dyslektycznymi.

Określanie czasu w języku angielskim

Aktualnie na swoich zajęciach z 4- klasistką omawiam podawanie godziny w języku angielskim. Od czego zacząć? Według mnie warto wydrukować czy też narysować zegar. W stylu tego (obrazek pochodzi ze strony http://www.ego4u.com/en/cram-up/vocabulary/time, przy okazji mamy tu całkiem dobre objaśnienie). Super jest gdy mamy zegar – model (zabawkę). Nauczyciele klas 1-3 też uczą „zegarka” i często go mają. Jeśli nie posiadamy takiej pomocy warto poprosić o pożyczenie. time-clock Wyjaśnić uczniom jak mówimy „za”, „po”, „wpół do” itd oraz a.m. i p.m., midnight, midday. Następnie podać kilka przykładów. I zaczynamy praktykę. Wiele standardowych ćwiczeń jak podpisywanie zegarków oraz dorysowywanie wskazówek można znaleźć w internecie czy też w podręcznikach. Ja lubię gry typu planszowe, więc do ćwiczeń można wykorzystać np. taką – http://www.time-for-time.com/game2.htm. Z ciekawszych rzeczy polecam zegarek online http://www.teachingtime.co.uk/clock2/clockwordsres.html. Uczeń ma za zadanie wcisnąć guzik stop, gdy wskazówki znajdą się w określonym położeniu. Jest to rodzaj gry, w której uczeń zdobywa punkty. Podoba mi się to, że można nastawić prędkość z jaką poruszają się wskazówki, dzięki temu nawet słabsi uczniowie mogą osiągnąć sukces. Dodatkowo można też stopniowo zwiększać poziom trudności. Dopisek: korzystałam też z tej gry na lekcji z klasa czwarta wykorzystując tablicę interaktywną. Zaczęliśmy od mniejszej prędkości i trochę im podpowiadałam, później zwiększyłam trudność i cała grupa (mam to szczęście, że jest ich ósemka) po kolei określała czas. Zapisywałam punkty, były emocje! Bardzo polecam tę zabawę!

bang on time

Jakiś czas temu obiecałam recenzję puzzli – My first 3D Telling the time puzzle. Właśnie wykorzystałam je na lekcji indywidualnej. Puzzle składają się z obrazka z jakąś czynnością i zegarkiem pokazującym godzinę – trzeba go połączyć z właściwym określeniem czasu. Złożenie części ułatwiają kolory (choć nie każdy uczeń sam na to wpadnie). Wygląda to tak:

telling time2 Puzzle są sztywne a obrazki kolorowe  i estetyczne. Mam jedną uwagę do ułożenia wskazówek na dwóch obrazkach, uważam że mała wskazówka powinna być niżej, żeby nie było żadnych wątpliwości, która jest godzina (chodzi o wpół do). Myślę, że lepiej by było, gdyby godzina była napisana słownie zamiast przy pomocy liczby. Dla odmiany, jako niespecjalnie trudne zadanie było ok. Jednak muszę przyznać, że układanka ta nie wywołała przesadnego entuzjazmu, może ze względu na wiek (jest ona przeznaczona dla dzieci anglojęzycznych a co za tym idzie w młodszym wieku) oraz to, że określanie czasu jest średnio lubianym tematem.