Dzisiejszy wpis jest przeznaczony bardziej dla rodziców lub nauczycieli uczących na zajęciach indywidualnych. Przybliżę Wam pomoc, z której wstyd się przyznać w poprzednich latach mało korzystałam. Dlaczego? Odpowiedź znajduje się w pierwszym zdaniu. Co to za pomoc? Poniżej moja recenzja kart obrazkowych wydawnictwa Edgard. Przyznam szczerze, że generalnie wolę oryginalne anglojęzyczne gry, książeczki i zabawki. Książeczki z polskich wydawnictw na ogół mają polskie tłumaczenie oraz dość skomplikowane historie, nie lubię tego. Jeszcze bardziej nie lubię tak zwanych zabawek dwujęzycznych dla maluchów. Jakoś nie sądzę, by za wiele uczyły. Trochę inaczej jest z pomocami dedykowanymi edukacji. Zdarzają się całkiem fajne rzeczy polskiej produkcji.
Zestaw Czas wolny dostałam pewnie ze trzy lata temu a ten drugi (Świat wokół mnie) calkiem niedawno. Specem w wynajdywaniu różnych niedrogich pomocy jest moja mama. Choć generalnie wszyscy wiedzą, że cieszę jak dostanę coś, co mogę wykorzystać na lekcjach, również używane rzeczy. Czasem znajomi dają mi niepotrzebne książki czy też zabawki.
Wracając do kart na początku nie miałam pomysłu jak je wykorzystać, przecież miałam duże flashcards (a karty Edgara sa małe i nie nadają się dla licznych grup). Z kilku kart skorzystalam na zajeciach z KN i to by bylo na tyle. Teraz, w przypadku indywidualnych lekcji sprawa ma się inaczej. Zdradzę Wam, że do korzystania z nich zachęcił mnie moj syn (ma ponad rok), który wyciąga wszystko skąd się da i jest zainteresowany wszystkim byle nie swoimi zabawkami. Materiały na zajęcia mamy są oczywiście bardzo ciekawe. Tak więc w sumie nie wiem jak to mu sie udało, ale karty wyjął z szuflady a następnie z pudełka i zaczął się nimi bawić. Oczywiście bardziej rozrzucał niż oglądał ale atrakcja i zainteresowanie było. Ten proceder powtarzał się kilka razy i za każdym razem musiałam mu je zabierać. Karty te definitywnie nie są przeznaczone dla takich maluchow, nie są sztywne i zwyczajnie bałam się, że mi je zniszczy. Ma swoje karty Czu Czu ale te po angielsku były najwidoczniej fajniejsze. Zakładam ze atrakcyjność została podniesiona przez brak dostępności.
Na opakowaniu mamy podany wiek ucznia – od 6 lat. Zdjęcia robiłam wieczorem, żeby uciec przed ich fanem 😉 więc mają trochę przekłamane kolory.
Tematyka jest następująca – zestaw Czas wolny: zwierzęta, sport, miesiące, uczucia, pogoda, czas, urodziny, święta (Christmas, Easter), miasto, wakacje, przysłówki. Z kolei Świat wokół mnie zawiera: szkołę, zabawki, muzykę, przymiotniki, jedzenie, narodowości, zawody oraz ponownie sport i uczucia. Czyli całkiem sporo słówek. Rysunki są zabawne, z jednej strony jest słowo po polsku a z drugiej po angielsku. Dzięki temu dzieci, nawet same, mogą się nimi bawić. Warunkiem samodzielnej zabawy jest jednak umiejętność czytania. Karty można wykorzystywać w różny sposób, chociażby do sprawdzenia wiedzy. Na przykład kładłam je polskim wyrazem do góry a uczeń mówił angielski odpowiednik i odwracał żeby sprawdzić swoją odpowiedź. Do kart dołączona jest książeczka z zabawami i płyta. Jest to fajna pomoc szczególnie dla rodziców. Nauczyciele zwykle mają swoje ulubione ćwiczenia, choć też mogą do niej zajrzeć. Książeczka jest bardziej rozbudowana w wydaniu Świat wokół mnie. Mamy tam kilka ćwiczeń pisemnych, takich jak podpisz czy pokoloruj – jest to nowsze wydanie kart. Płyta oczywiście jest dla dziecka, ale ma być też ułatwieniem dla rodzica (który nie czuje się pewnie w angielskim). Dzięki niej będzie mieć wiedzieć, że dobrze wypowiada słówka. Poza nagranymi słówkami mamy tu klika piosenek.
Z tego, co się zorientowałam, w internecie na kilku blogach prentingowych pojawił się opis tych kart. W części przypadków wydawnictwo przekazywalo je mamom, by napisaly recenzje. Były one pozytywne. Myślę, że niezależnie od tego czy sprezentowane przez wydawnictwo czy kupione, karty mogą się podobać. Również sam wydawca uważa, że karty mają być raczej do domowego użytku. Wszyscy wiedzą, jak ważny jest czas spędzony z dzieckiem, szczególnie ten, gdy się z nim bawimy. Jeszcze lepiej, gdy się bawimy i jednocześnie uczymy. A do tego właśnie zachęcają te karty.
Widziałam te karty kilka razy w księgarni, ale nie sądzę, żebym używała ich w klasie. Chyba nie są złe jeśli chodzi o naukę one-to-one na korepetycjach, można powymyślać jakieś gry z nimi, chociażby memo. Tak jak piszesz, do użytku domowego 🙂