Super Simple Songs, dlaczego są takie fajne?

Ten wpis nie będzie zbyt odkrywczy, gdyż napiszę o Super Simple Songs. Są one popularne wśród nauczycieli angielskiego, jak widzę szczególnie tych blogujących 🙂 Ale moimi czytelnikami są też rodzice i być może wielu z nich nie zna tych piosenek. Dużo osób wręcz zachwyca się Super Simple Songs. Jak to się dzieje, że są takie popularne i chętnie wykorzystywane na lekcjach angielskiego?

Zacznę od tego, że można je znaleźć na YouTube. Czyli, gdy mamy dostęp do internetu bez problemu możemy puścić dziecku piosenkę. Poniżej print screen z YouYube – adres ich kanału to http://www.youtube.com/user/SuperSimpleSongs.

super simple songs youtube

Jak wiemy na YouTube jest masa piosenek. Dodam jeszcze, że wiele piosenek Super Simple to popularne chants, nursery rhymes czy też lullabies. Dla przykładu Twinkle twinkle little star, Old MacDonald itp. Gdy wpiszemy tytuły tych piosenek w wyszukiwarkę wyskoczy nam wiele wersji. Czym zatem wyróżnia się Super Simple Songs?

  1. Estetyka, filmiki w większości są ładne pod kątem graficznym. Przyjemnie się je ogląda.
  2. Nie jestem jakąś specjalnie muzykalną osobą, ale na moje ucho piosenki zwyczajnie miło brzmią. Wymowa jest wyraźna, łatwo można zrozumieć słowa.

Poza tym, że mamy filmiki na youtube, na stronie http://supersimplelearning.com znajdziemy słowa piosenek, propozycje zabaw oraz darmowe flashcards czy też worksheets. Brzmi super, prawda?

Na blogu http://angielskidlakazdego.blox.pl/html przeczytałam, że jest organizowane szkolenie, na którym można nauczyć się wykorzystywania Super Simple Songs na lekcjach z dziećmi. O tym jak ono przebiega możecie przeczytać tutaj. Organizator szkolenia sprzedaje też płyty z piosenkami. Powiem Wam jednak, że powoli odchodzę od płyt (szczególnie od kiedy więcej korzystam z laptopa w czasie lekcji). Mój komputer jest z tych bez napędu CD a nawet domowa wieża odmówiła współpracy w tym względzie. Dlatego ostatnio preferuję kupować wersje download. Można je kupić w ich sklepie internetowym http://store.supersimplelearning.com. Zaletą jest to, że nie musimy w domu gromadzić płyt oraz nosić ich ze sobą. Ponad to cena jest niższa. Potrzebna jest oczywiście karta kredytowa. W związku z tym, że ich filmiki są fajne a nie zawsze mam dostęp do internetu zdecydowałam się na zakup DVD z piosenkami http://store.supersimplelearning.com/products/super-simple-songs-video-collection-vol-1-dvd.

Podsumowując, piosenki bardzo się dzieciom podobają, szybko podchwytują tekst i śpiewają. Ja śpiewałam z 7 -latkami, ale spokojnie sprawdzą się też w przypadku przedszkolaków. W przypadku jeszcze młodszych dzieci możemy zwyczajnie puszczać im piosenki w ramach zabawy, tak by mogły osłuchiwać się z językiem.

Wiosna, wiosna – Dzień Ziemi na lekcji angielskiego

W wielu szkołach w Polsce obchodzony jest Dzień Ziemi. W ramach wiosennych zajęć można poruszyć ten temat również na lekcjach angielskiego. Ja skoncentrowałabym się na jakże aktualnym temacie segregacji śmieci. Najpierw nauczyłabym uczniów nazw materiałów: glass, metal, paper, fabric. Porobiłabym zdjęcia lub przyniosła dzieciom „czyste” śmieci i poprosiła o posegregowanie według tych kategorii. Takie zbiorcze, przykładowe zdjęcie zamieszczam poniżej.

wr6

Następnie powiedziałabym, że cześć rzeczy nadaje się do recyclingu a część nie, zapytałabym, czy znają to słowo. Wprowadziłabym zwroty recyclable and non-recyclable. Poprosiła uczniów o podział śmieci np. w formie uzupełnienia takiego worksheetu.

rec

Można go pobrać stąd http://www.primarygames.com.

Dla mnie te ćwiczenia będą wstępem/rozwinięciem gry „What’s rubbish?”.

wr1

Gra jest świetna, grałam w nią z różnymi grupkami dzieci (z klas 2 i 3) i wszystkie były zachwycone. Prosiły o jeszcze i świetnie zapamiętywały słówka. Najlepiej oczywiście „litterbug”. Gra jest ładnie i solidnie zrobiona. Jest przeznaczona dla 2-4 graczy. Zdarzało się jednak, że uczniowie grali w dwuosobowych drużynach. Też się dało.

Jakie są zasady? W skrócie: chodzimy po planszy i zbieramy odpowiedni rodzaj śmieci.

wr3

Każdy gracz otrzymuje 2 karty z pojemnikami do zbierania określonego rodzaju śmieci. Tutaj mamy już trochę zebranych kartoników.

wr5

W grze tej nie ma kostki tylko obrotowe kółko. Oprócz tego zawiera ona tekturowy kosz, do którego wrzucamy rzeczy non-recyclable oraz litterbugi.

wr2

O co chodzi z tymi litterbugami? Przeszkadzają one graczom, nikt nie chce na nie trafić a właśnie między innymi dzięki nim gra jest takim przebojem. Po wylosowaniu litterbuga uczniowie zwykle stwierdzają „O, nie! Tylko nie litterbug!”

Tak oto wygląda litterbug:

lb

Muszę przyznać, że ta gra to naprawdę dobra zabawa i fajnie jest obserwować tak duże zaangażowanie i emocje dzieci.

Oczywiście można w nią grać nie tylko z okazji Dnia Ziemi, ale wydaje mi się, że fajnie pasuje do tego tematu.

Bazując na fascynacji litterbugiem mam zamiar dać uczniom narysowanego potwora i poprosić o dorysowanie śmieci, które zjadł. Oczywiście następnie dzieci mają je nazwać w ramach treningu.

litter bug

Pozostając w temacie gier – zainteresowanym przypominam, że ogólnie o wykorzystaniu gier na lekcjach angielskiego pisałam tutaj. Z grami wiąże się też rywalizacja, jeśli chcecie znać mój stosunek do niej przeczytajcie ten wpis. Na blogu pojawiły się recenzje innych gier, które również od dłuższego czasu wykorzystuję na lekcjach – „English rebuses – gra pamięciowa”„Who’s who?”„Twister”.

Ponownie o nauce angielskiego alfabetu

O nauce angielskiego alfabetu już pisałam, ale jako że jest to bardzo popularny wpis postanowiłam poszerzyć ten temat. Oczywiście powodem jest też to, że jeden z moich uczniów ma spory problem z nauczeniem się go. Dla przypomnienia mój poprzedni wpis – klik.

Co proponuję tym razem? Przeglądając moje materiały przypomniał mi się odcinek Peppa Pig, w którym każdej literze odpowiada jakaś rzecz i ilustruje krótka historyjka z rodzinką świnek – A stands for … itd. Oczywiście można go znaleźć na YouTube oraz obejrzeć poniżej. Jak zwykle jest sympatycznie i edukacyjnie.

W poprzednim wpisie wspominałam też o piosenkach, według mnie super jest Sesame Street Alphabet.

Warto też wysłuchać ABC – Super Simple Songs (tak w ogóle to w najbliższym czasie chciałam napisać o nich oddzielny wpis).

Poza tym, jak zwykle przez przypadek trafiłam na takie oto karty: Angielskie ABC. Ścieralne karty edukacyjne. Są one wydane przez wydawnictwo Olesiejuk. Cena według mnie atrakcyjna, karty też niczego sobie. Do kart mamy dołączony zmazywalny flamaster.

Uczeń ćwiczy alfabet poprzez pisanie liter.

karty abc2

Dopisywanie pierwszej litery w wyrazach.

karty abc 1

Łączenie obrazków z literą, na którą się zaczynają.

karty abc5

Obrysowywanie obrazków zaczynających się na podaną literę.

karty abc4

Czyli całkiem sporo zadań. Karty są dość sztywne, grafika całkiem estetyczna. Są one dwustronne, w sumie jest ich 36. Jak widzicie polecenia napisane są w języku polskim. Według mnie wyglądają fajnie i liczę na to, że podobnie fajnie będzie nam się z nich korzystało. Dodam jeszcze, że mam taką białą kartę, po której można pisać zmazywalnym flamastrem i pierwszoklasistom strasznie się to podoba. Więc zakładam, że ćwiczenia z wykorzystaniem tych kart powinny być atrakcyjne. Mam nadzieję, że gdy z moim uczniem „przerobię” cały zestaw osiągniemy sukces i będzie znał litery w języku angielskim. Karty znalazłam w koszu z przeceną w Tesco, ale chyba nie były przecenione, bo w podobnej cenie można je kupić w internecie, czyli za około 8 PLN 🙂 W tej serii znajdziecie też karty zatytułowane Angielskie słówka.

Miejsce, o którym każdy nauczyciel angielskiego wiedzieć powinien – Young Learners Resource Center

Każdy nauczyciel chce, by jego zajęcia były ciekawe. Szczególnie my, Angliści mamy do dyspozycji wiele pomocy. Książeczki, plakaty, flashcards, pacynki, płyty CD i DVD to tylko niektóre z nich. Część materiałów dostajemy w ramach zestawu nauczycielskiego, zdarzają się tez gratisy od wydawnictw. Jednak jak już kiedyś pisałam w dużej mierze sami musimy się zaopatrywać w materiały. Czasem można przygotować je samemu, ale nie oszukujmy się, oryginalne są o wiele lepsze i bardziej profesjonalne. Pozostaje jeszcze kwestia, gdzie to wszystko trzymać i oczywiście fakt, że nie są to tanie rzeczy.

Jest takie miejsce w Warszawie, które umożliwia nauczycielom angielskiego wypożyczanie materiałów. Mówię o Young Learners Resource Center (czyli Centrum Zasobów Języka Angielskiego). Oczywiście przygotujcie się na zachwyty, gdyż wydaje mi sie ze nie ma drugiej takiej instytucji w mieście. Centrum powstało w wyniku współpracy Urzędu m.st Warszawy z ambasadą USA. Poniżej sporo zdjęć, gdyż chciałam jak najdokładniej pokazać Wam to świetne miejsce.

Ogólny widok z jednej strony pomieszczenia.

ylrc5

Oraz zbliżenia półek.

ylrc1

ylrc2

ylrc3

ylrc4

Wow! Widzicie te materiały, jak już pisałam można je wypożyczyć 🙂

Oto co konkretnie oferuje nam Centrum:

  • literaturę dziecięcą
  • big books (są super do czytania w klasie, nikt wtedy nie narzeka że nie widzi obrazków)
  • karty obrazkowe i wyrazowe
  • płyty z piosenkami i rymowankami
  • materiały kulturowe
  • klocki z literkami
  • książki metodyczne

Poza tym mamy dostęp do wycinarki i matryc służących do wycinania różnych kształtów. Dzięki temu można stworzyć własne pomoce dydaktyczne.

Tak wygląda wycinarka i przykładowa matryca.

ylrc6

Oraz przykładowe pomoce.

ylrc7

Ale to jeszcze nie koniec działalności Centrum, oferuje ono również darmowe szkolenia metodyczne. Organizuje też konkursy, zarówno dla uczniów jak i nauczycieli.

Wpis ten planowałam już dawno, gdyż jest to super miejsce a wydaje mi się, że sporo osób nie wie o jego istnieniu. Czas jednak płynął i nie bardzo sie składało. Aż dostałam informację o konkursie Walentynkowym polegającym na wymyśleniu autorskich zajęć w tym właśnie temacie. Postanowilam wziąć w nim udzial. I… udało się – moja praca została doceniona, zostałam nagrodzona. Jak się domyślacie nagrody to książki. Są bardzo fajne, zresztą spójrzcie sami.

Książki metodyczne. Wyglądają ciekawie, nie mogę się doczekać kiedy znajdę czas i je przeczytam.

nagrody3

Bestsellerowa książeczka dla dzieci w sam raz na Walentynki, na pewno wykorzystam ją na zajęciach w przyszłym roku.

nagrody1

nagrody2

Oraz kilka numerów magazynu English Teaching Forum, amerykańskiej gazety dla nauczycieli uczących angielskiego jako języka obcego. Nie znałam jej wcześniej i oczywiście chętnie poczytam artykuly.

nagrody4

Zachęcam wszystkich nauczycieli angielskiego (uczących młodsze dzieci) do wybrania się i zapisania do YLRC. Wedlug mnie warto. Jestem pewna, że poprzez korzystanie z zasobów Centrum uatrakcyjnicie swoje lekcje.

Niestety rodzice nie mogą wypożyczać materiałów (tylko nauczyciele angielskiego), jednak jak się dowiedziałam można przyjść z dzieckiem i skorzystać na miejscu.

YLRC znajdziecie na warszawskiej Starówce, w budynku Wcies-u, ul. Stara 4. Znajdziecie ich też w internecie pod adresem http://ylrc.edu.pl. Na stronie póki co nie ma zbyt dużo informacji, gdyż jest jeszcze w budowie.

Dyslektyk też może

Ponieważ poszerzam swoja wiedzę na temat dysleksji w kontekście nauczania języka angielskiego dziś kolejny wpis z tego cyklu. Jak wiemy, coraz większa ilość uczniów ma problemy w nauce, duża liczba z nich to dyslektycy. Okazuje się, że ten problem dotyczy wielu znanych ludzi. We wszystkich publikacjach podkreślane jest, że dyslektycy nie są mniej inteligentni, że mogą osiągnąć sukces.

Również ja będąc dzieckiem miałam problem z nauczeniem się czytania, wymagało to ode mnie dużo ćwiczeń. Podobnie jak godziny spędzone nad ortografią i masa napisanych dyktand. Nienawidziłam uczenia się wierszy na pamięć. Nauczenie się ich było trudne, by je zapamiętać musiałam zacząć się uczyć ledwo zostały zadane. Marginesy i akapity dla mnie nie istniały, zresztą nawet teraz pisząc bloga, muszę się bardzo starać, by je stosować. Z koordynacją ruchów też zawsze było średnio. Podobnie jak z koncentracją i bałaganiarstwem. Z nauka angielskiego jednak nigdy nie miałam problemów. Jakoś szło, wręcz nad wyraz dobrze. W liceum okazało się, że mam dysleksję. Jak już się nauczyłam czytać, robiłam to bardzo dobrze, zresztą lubiłam literaturę a jak wiecie praktyka czyni mistrza. Co do ortografii, to też można ją wykuć na blachę (o co już postarała się moja mama), dlatego robię mało błędów. Gdy szybko pisałam odręcznie myliło mi się p z b, ale zwykle szybko to poprawiałam. Da się żyć. Wiem, że zapewne moja postać dysleksji nie jest zbyt poważna. W ogóle z badań wynika, że nie ma dwóch identycznych postaci dysleksji. Ale mój przykład pokazuje, że ciężko pracując można przezwyciężyć problemy w nauce. Dlatego tak bardzo cieszę się, gdy moi uczniowie z dysleksją „załapują” zagadnienia, które na początku były dla nich skomplikowane i dostają dobre stopnie w szkole.

Kończąc tę dygresję dotyczącą mojej osoby, poniżej publikuję plakat  ze strony http://www.dyslexic-kids.org przedstawiający znanych ludzi mających dysleksję. Takich, którzy mieli duże lub nawet wielkie osiągnięcia.

FamousDyslexicsPoster_compressed