Ponieważ poszerzam swoja wiedzę na temat dysleksji w kontekście nauczania języka angielskiego dziś kolejny wpis z tego cyklu. Jak wiemy, coraz większa ilość uczniów ma problemy w nauce, duża liczba z nich to dyslektycy. Okazuje się, że ten problem dotyczy wielu znanych ludzi. We wszystkich publikacjach podkreślane jest, że dyslektycy nie są mniej inteligentni, że mogą osiągnąć sukces.
Również ja będąc dzieckiem miałam problem z nauczeniem się czytania, wymagało to ode mnie dużo ćwiczeń. Podobnie jak godziny spędzone nad ortografią i masa napisanych dyktand. Nienawidziłam uczenia się wierszy na pamięć. Nauczenie się ich było trudne, by je zapamiętać musiałam zacząć się uczyć ledwo zostały zadane. Marginesy i akapity dla mnie nie istniały, zresztą nawet teraz pisząc bloga, muszę się bardzo starać, by je stosować. Z koordynacją ruchów też zawsze było średnio. Podobnie jak z koncentracją i bałaganiarstwem. Z nauka angielskiego jednak nigdy nie miałam problemów. Jakoś szło, wręcz nad wyraz dobrze. W liceum okazało się, że mam dysleksję. Jak już się nauczyłam czytać, robiłam to bardzo dobrze, zresztą lubiłam literaturę a jak wiecie praktyka czyni mistrza. Co do ortografii, to też można ją wykuć na blachę (o co już postarała się moja mama), dlatego robię mało błędów. Gdy szybko pisałam odręcznie myliło mi się p z b, ale zwykle szybko to poprawiałam. Da się żyć. Wiem, że zapewne moja postać dysleksji nie jest zbyt poważna. W ogóle z badań wynika, że nie ma dwóch identycznych postaci dysleksji. Ale mój przykład pokazuje, że ciężko pracując można przezwyciężyć problemy w nauce. Dlatego tak bardzo cieszę się, gdy moi uczniowie z dysleksją „załapują” zagadnienia, które na początku były dla nich skomplikowane i dostają dobre stopnie w szkole.
Kończąc tę dygresję dotyczącą mojej osoby, poniżej publikuję plakat ze strony http://www.dyslexic-kids.org przedstawiający znanych ludzi mających dysleksję. Takich, którzy mieli duże lub nawet wielkie osiągnięcia.