Hospitacje, lekcje pokazowe, jak sobie z nimi poradzić?

Wiele osób bardzo stresują lekcje pokazowe. Niezależnie czy prowadzą zajęcia przed swoim przełożonym (dyrektorem, metodykiem) czy rodzicami, czy też gdy starają się o pracę. Ustalmy jednak, że są to dwie różne rzeczy. Hospitacje odbywają się w znanym nam środowisku, co ułatwia sprawę. Jednak z tego, co słyszę wielu nauczycieli ma problem z byciem obserwowanym. Zaraz wydaje im się, że są oceniani (pewnie na dodatek negatywnie). Zdarzyło mi się nawet, że gdy musiałam do teczki stażysty obserwować zajęcia a nie chciałam ciągle chodzić do swojego opiekuna, to koleżanki wykręcały się i nie chciały żebym przyszła na ich zajęcia. Dziwi mnie takie podejście, gdyż były to dobre nauczycielki, z długim stażem pracy. Mam wrażenie, że ludzie się wstydzą i boją ewentualnej krytyki. Oczywiście przyznam szczerze, że w czasie lekcji pokazowych nie jestem całkowicie wyluzowana, bo chcę wypaść jak najlepiej. Ale nie może być tak, że znając osobę hospitującą od kilku lat jest się tak zestresowanym, że zajęcia wychodzą o wiele gorzej niż zwykle (co powiedziała jedna z moich koleżanek). Jeśli chodzi o moje podejście do osób oglądających zajęcia to staram się ludziom nie odmawiać i później słucham uwag studentki o trudnej klasie „u wychowawczyni jacyś grzeczniejsi byli” 😉 Ale studenci to jeszcze inna historia i w sumie nie dziwię się, że dużo nauczycieli nie chce mieć praktykantów.

Wracając do hospitacji, przekręcanej z moimi koleżankami na hospitalizację 🙂 Co zrobić, by jak najmniej się stresować?

Jeśli mamy wpływ na termin i klasę samemu go/ ją wybrać (oczywiście tak, by realizować ciekawy temat i mieć grzecznych i chętnych do pracy uczniów).

Przemyśleć temat i dobrze się przygotować. Wiem, wiem dobry nauczyciel powinien mieć na co dzień zajęcia przygotowane na tip top i rzeczywiście lepiej żeby tak było. Osobiście staram się uczyć jak najlepiej, ale każdy może mieć trochę gorszy dzień, czy pomysł który zupełnie nie chwyci. Poza tym warto wiedzieć, że dyrektor czy też wizytacja może przyjść bez zapowiedzi. Przygotowując zajęcia zwykle zostawiam sobie jednak pole do improwizacji, tudzież jestem elastyczna. Jak już wspomniałam nie zawsze wszystko, co sobie zaplanowaliśmy wychodzi, więc musimy na bieżąco reagować na to, co dzieje się w czasie lekcji. To, że zrobiliśmy inaczej, skróciliśmy ćwiczenie itp. nie powinno być powodem frustracji tylko skłonić nas do refleksji, jak zrobić to następnym razem. Czasem ta zmiana wręcz wychodzi zajęciom na korzyść. Warto pomyśleć o tym, co powiedziałam na wstępie, większość osób nie przychodzi po to, by nas skrytykować. Zwykle zgodnie z zasadami dawania feedbacku powinni znaleźć też plusy w naszych zajęciach. Ogólnie rzecz biorąc mamy się czegoś nauczyć, hospitują nas osoby bardziej doświadczone, warto posłuchać ich uwag i próbować stosować zalecenia na kolejnych zajęciach. Należy jednak pamiętać, że co w jednej szkole, u jednego opiekuna uchodzi za mus (np. musisz o coś zapytać, wykorzystać w czasie lekcji określony rodzaj zadania), dla innej osoby jest nieistotne, a wręcz może to skrytykować. Jak to w życiu bywa jednym podoba się to a innym co innego. Ważne jest jednak byśmy trzymali się metodyki nauczania, mieli konspekt itp. Lepiej też nie wybierać ćwiczeń, których nigdy nie stosowaliśmy. Jeśli się da dobrze wcześniej wypróbować je w innej grupie.

Zwykle im częściej ktoś nas odwiedza, tym mniejsze wrażenie robią na nas obserwatorzy. Praktyka czyni mistrza, jak również pewność siebie, którą zyskujemy, im dłużej pracujemy w zawodzie. Uważam, że nie warto zbytnio wzbraniać się przed zajęciami pokazowymi. Na początku będzie trudno a później przestaniemy zwracać uwagę na obserwatorów. Starajmy się też nie myśleć o tym, że ktoś dodatkowy jest obecny na zajęciach, skoncentrujmy się na dzieciach. Jednocześnie dobrze być stosunkowo naturalnym, żeby uczniowie nie doznali zbytniego szoku. Dla mnie ciekawym doświadczeniem był tzw. wideotrening komunikacji. Była to współpraca z psychologiem, w ramach której Pani przychodziła do konkretnej klasy i filmowała prowadzone przeze mnie zajęcia. Następnie wybierała fragmenty lekcji i wspólnie je analizowałyśmy skupiając się na pozytywnych aspektach komunikacji.

Jakiś czas temu ten temat pojawił się na forum dla nauczycieli angielskiego, jeśli jesteście ciekawi, co inni sądzą na ten temat – przeczytajcie (klik).

5 uwag do wpisu “Hospitacje, lekcje pokazowe, jak sobie z nimi poradzić?

  1. A ja nie mam problemu z hospitacjami ani lekcjami pokazowymi. Lubię, jak ktoś mnie obserwuje przy pracy. (Jakiś taki exhibicjonizm). Motywuje mnie to do jeszcze większego wysiłku. Włąśnie za tydzień przygotowuję lekcję pokazową.
    A praktykantów zawsze dyrekcja przydziela do mnie, bo tylko ja ich toleruję, choć z przykrością przyznam, że o dobrego praktykanta coraz trudniej :/

  2. Przed obserwacjami lekcji (u nas nie używa się słowa hospitacja – od razu to inaczej brzmi, prawda?) nie odczuwam stresu ani dyskomfortu. Podobnie jak Anię mobilizuje mnie to do wysiłku. Cenię sobie uwagi osób obserwujących. Nie znoszę jednak praktykantów. Przeraża mnie ich uboga wiedza, nie potrafią nazwać tego, co zobaczyli. Kiedyś jeden student 3. roku miał prowadzić 10 h w ramach praktyki. Lekcje omówiliśmy, rzuciłam kilka pomysłów, on dorzucił trochę od siebie. W poniedziałek o 7:50 powiedział, że nie przygotował lekcji, bo NIE MIAŁ CZASU! I jeszcze miał pretensje, że nie miał jak mi tego wcześniej powiedzieć. Ignorancja. Bezczelność.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s