Ready, steady, go… czyli nauczycielska wyprawka

O tym, co się przydaje na lekcjach z punktu widzenia nauczyciela już pisałam tutaj. Ten wpis będzie raczej uzupełnieniem i aktualizacją. Takie trochę pitu-pitu, ale chciałam Wam pokazać, co lubię i z czego korzystam. Z racji, że znów będę pracować w szkole, odświeżyłam trochę moje „zasoby”.

Piórnik – „będąc świeżą nauczycielką” zdziwiłam się, że większość koleżanek ma piórniki. Wcześniej miałam wszystko wrzucone w małą kieszeń torebki i wygrzebywałam potrzebny długopis, czy ołówek i tyle. A z racji, że jestem bałaganiarą chwilę mi to grzebanie zajmowało. Piórnik jest jednak wygodniejszy. Ja zdecydowałam się na jak najmniejszy.

zdjęcie 1

W środku będę nosić m.in. to:

Cienkopis Pilot (na rynku dostępny od kiedy byłam w podstawówce, co jakiś czas do niego wracam, uważam że bardzo ładnie pisze).

Czerwony długopis zmazywalny (czy jak to się nazywa), został podpatrzony u uczniów, sprawdzi się w przypadku ewentualnej pomyłki.

zdjęcie 2

Plan lekcji (taki do powieszenia) to kolejna rzecz, która się przydaje i jest niejako powrotem do czasów uczniowskich. Ja kupowałam niewielki rozmiar i wieszałam na lodówce, zawsze domownicy mogą na niego zerknąć i wiedzą np. o której kończymy lekcje a my też jak mamy więcej godzin możemy upewnić się, co nas czeka. Oczywiście jeszcze go nie mam.

Notes – zawsze miałam kalendarz czy notes, zwykle sporych gabarytów. Fajne były te dla anglistów od wydawnictw. Ponieważ z kalendarza zwykle korzystałam jak z notesu a daty sprawdzałam w kalendarzu na telefonie i w ogóle coraz więcej notatek robię w telefonie tym razem kupiłam mały notes. Mam wątpliwości, czy nie za mały. Zobaczę, czy się sprawdzi i czy nie zapiszę go w przysłowiowe 5 minut. Zawsze w razie czego później mogę przerzucić się na coś innego.

Mój aktualny notes to Moleskine. Niby zwykły a jednak coś w nim jest. Jest jakiś taki miły – papier, ale z samego notesu też fajnie się korzysta. Mąż też swego czasu miał i potwierdza.

zdjęcie 5

Kubek termiczny – to mój trzeci, że tak to ujmę naj… (najsolidniejszy ale jednocześnie najcięższy, najdłużej trzymający ciepło, najładniejszy i najdroższy z tych które miałam). Dlaczego kubek termiczny? Hmm… dziwnie się do tego przyznać, ale chyba w żadnej pracy nie dorobiłam się własnego kubka. Szczególnie w szkole wydawał mi się zbędny. Nauczyciel angielskiego ciągle biega, więc kubek termiczny jest jak znalazł. Poza tym jakoś nigdy nie miałam czasu pić kawki i herbatki w pokoju nauczycielskim. Wymiennie z kubkiem termicznym noszę małe butelki z wodą itp.

Kubek – Contigo.

zdjęcie 1-1

Duża torba, teczka itp. – nie oszukujmy się, mimo że zwykle mamy szafkę w szkole często sporo rzeczy nosimy ze sobą. Ja w ogóle lubię duże torby, więc sporo rzeczy mieści się w tzw. podstawowej (nie wiem jak ją nazwać – damskiej), ale bywa że biorę coś jeszcze. Nie przepadam za torbami foliowymi ani za plecakami (mimo że nie ubieram się specjalnie elegancko to plecak jest dla mnie przesadą. Jednak znam nauczycielki, które codziennie przychodzą do pracy z plecakiem). Swego czasu miałam torbę materiałową oraz taką teczkę (jak na laptopa).  Materiałowa torba szybko się zniszczyła. A jeśli chodzi o tą na laptopa to podobało mi się to, że ma przegródki. Zgodnie z przeznaczeniem laptopa jakby co też można do niej włożyć. Fajnie się ją nosi, (ma rączkę, był też pasek na ramię), ale jest spora i sama w sobie trochę waży. Warto o czymś takim pomyśleć.

Torba – Ikea.

zdjęcie 3

zdjęcie 4

Mam też nową piłeczkę do zabaw w kole.

Piłka – Decathlon.

zdjęcie 2-1

Muszę też kupić jakąś pamięć usb, gdyż w każdej sali jest komputer, więc na pewno się przyda. No i czeka mnie też odkładany zakup laminatora, zasadzałam się na ten w Tchibo, ale widzę, że już wykupione.

Kończę, bo czeka mnie jeszcze dzisiaj papierologia.

Może coś dodacie, polecicie – po co warto pobiec czy też zamówić?

 

Zestaw nauczycielski, skąd go wziąć? Aktualne informacje

Pewnie większość moich czytelników (nauczycieli) już wie, że obowiązują nowe zasady związane z zestawami nauczycielskimi. Mój zeszłoroczny wpis Jak uzyskać zestaw nauczycielski i w jaki sposób kontaktować się z wydawnictwem? Przewodnik krok po kroku jest bardzo popularny, ale niestety już nie do końca aktualny. A szkoda, bo to był naprawdę dobrze przygotowany post. To znaczy część o kontakcie z wydawnictwem jest ok, zmiany są w kontekście uzyskiwania zestawu nauczyciela. Nastąpiła bowiem nowelizacja ustawy, która zakazuje wydawnictwom udzielania jakichkolwiek materiałów nauczycielom (szkołom) w zamian za wybór podręczników. W związku z tym wydawnictwa nie dają już zestawów a oferują ich zakup (większość pisze o promocjach, rabatach). W te materiały mogą zaopatrzyć się sami nauczyciele (czyli wyskakujcie z kasy) lub mogą zrobić to dla nas szkoły (czyli niech one wyskakują).

Jak ja to odbieram? Często z funduszami w szkołach jest kiepsko. Z tego, co spojrzałam te ceny nie są jakieś bardzo wysokie. Zwykle jednak nauczycieli jest kilku. Widzę tu takie zagrożenie, że nauczyciele będą bardziej „przywiązani” do podręczników, które raz wybrali. Argument szkoły – przecież dopiero co kupowaliśmy wam materiały. Zwykle książek nie bierze się na rok, jednak znam przypadki żonglowania i zmieniania tytułów. W końcu dopóki nie zaczniemy pracy z danym kursem i nie sprawdzimy go na lekcji, nie jesteśmy w stanie powiedzieć czy i jak się sprawdza i czy wyobrażamy sobie kilkuletnią pracę z jego wykorzystaniem. Obawiam się, że ten obowiązek zakupów spadnie na nauczycieli 😦 czasem  zwyczajnie nie chce nam się prosić tylko wykładamy własne pieniądze (niestety na dużo rzeczy). Ciekawa jestem, czy wydawnictwa będą próbowały jakoś „obejść” tą ustawę, co jak wiemy często ma miejsce w naszej rzeczywistości. Ja uważam, że powinno być rozróżnienie  między zestawem nauczycielskim a innymi dobrami materialnymi, choć zapewne nie zrobiono tego, by nie było możliwości nadużyć.

Pewnie najlepiej skontaktować się jeszcze z konsultantem nam przypisanym i dopytać jeśli mamy jakieś wątpliwości.

Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście tutaj możecie zmówić zestawy:

Pearson http://dotacjamen.pl/pearson/

Macmillan http://www.macmillan.pl/news/3205

Oxford http://edugaleria.pl/dla-nauczycieli-oxford,c967,50,1,name-asc,,pl.html?dm_i=1Q6L,2R7IN,FJ8DKO,A19GG,1

Ustalenie reguł/zasad obowiązujących w czasie lekcji angielskiego

Jak już wspominałam na początku roku szkolnego warto ustalić obowiązujące zasady, tak by uczniowie wiedzieli, co jest dozwolone a co nie. Można je ułożyć z uczniami (raczej tymi starszymi) lub też przedstawić dzieciom gotowe. Spisać je lub powiesić gotowy plakat. Ułatwia to trochę późniejszą pracę, gdyż można się na nie powoływać. Poprosić uczniów o przeczytanie, przypomnienie.

Dzięki temu być może unikniemy takich sytuacji:

W internecie znalazłam następujące przykłady:

Na podstawie Dr Seuss, niestety nie do wydrukowania.

http://www.learningthings.com/itemdesc.asp?ic=CD%2D114079

Za to z poniższej strony już można drukować

http://www.prekinders.com/classroom-rules/

Zrzut ekranu 2014-08-16 o 18.22.27

Oraz takie:

http://www.teacherspayteachers.com/Product/How-To-Be-a-Superhero-Classroom-Rules-Poster-by-Teaching-Ambrosia-1272476

Zrzut ekranu 2014-08-16 o 18.55.36

Podoba mi się też ten poster z poziomem hałasu.

http://thekinderkid.blogspot.com/2011/09/yakety-yak.html

Zrzut ekranu 2014-08-17 o 18.04.08

Swego czasu stosowałam kartkę z czerwonym napisem STOP, gdy w klasie było za głośno. Ale teraz już nie będę musiała, gdyż dostałam ekstra gadżet. Jest to dwustronny lizak z możliwością zapalenia zielonego i czerwonego światła i napisem stop. Myślę, że okaże się użyteczny i pomocny na lekcjach z młodszymi dziećmi.

Pokażę Wam jak wygląda ta czerwona strona.

lizak1

 

lizak2

O dyscyplinie na lekcjach angielskiego pisałam też tu.

 

Pierwsze lekcje angielskiego we wrześniu w starszych klasach

W przypadku pierwszych zajęć ze starszymi uczniami (klasy 4-6) powtórzyłabym materiał – jednak w bardzie zabawowej formie. Tutaj ułatwieniem jest to, że często są to uczniowie, których już znamy. Wiemy więc na czym skończyliśmy pracę w zeszłym roku, co sprawiało im trudność itp. Gdy nie uczyliśmy ich wcześniej dobrze jest zapoznać się z podręcznikiem z zeszłego roku. Mam wrażenie, że w starszych klasach zwykle jakoś sprawniej idzie to kupowanie książek. Przejdźmy jednak do rzeczy…

Jeśli w czwartej klasie nie znamy uczniów zaproponowałabym im zrobienie czegoś w tym stylu, czyli podanie podstawowych informacji o sobie, jak Name, Age, Address, Family, Hobby. Np.

http://busyteacher.org/6878-about-myself-introduction-worksheet.html

Poprosiłabym też o narysowanie siebie (prosty rysunek – dałabym na to dosłownie chwilę), później włożylibyśmy prace do torby i uczniowie losowaliby rysunki, wspólnie opisywalibyśmy postacie i dzieci odgadywałyby kto to jest. Jest to trochę zmodyfikowane ćwiczenie z bloga http://hummingbirdels.blogspot.com, więcej pomysłów Darii na pierwsze zajęcia znajdziecie tutaj http://hummingbirdels.blogspot.com/2013/08/back-to-school-czyli-pierwsze-zajecia.html.

Z wspomnianego przed chwilą portalu podoba mi się następujący worksheet i związana z nim zabawa. Mamy pytania i odpowiedzi, rozdajemy je uczniom, którzy muszą znaleźć odpowiedź pasującą do pytania.

http://busyteacher.org/7985-esl-question-answer-game.html

Na zastępstwach fajnie sprawdzała się też kategoryzacja. Robiliśmy tabelę zawierającą np. następujące kategorie: Colour, Animal, Month, Day of the week, Food itp. Uczniowie mieli wpisać swoje ulubione rzeczy, następnie prosiłam 3 osoby o podanie i wypisanie swoich wyrazów, następnie reszta podnosiła ręce, jeśli mieli to samo wpisywaliśmy obok liczbę (ilość osób) i patrzyliśmy, co jest najbardziej popularne. W mniejszych grupach możemy zapytać wszystkich. Myślę, że jest to dobre ćwiczenie na rozgrzewkę po wakacjach.

Warto też przypomnieć słownictwo związane ze szkołą. Wykorzystałabym ten worksheet polegający na połączeniu słów związanych ze szkołą z rysunkami (dobre jest to, że to nie tylko przybory szkolne).

http://en.islcollective.com/resources/printables/worksheets_doc_docx/at_school_-_matching__key/school-beginner-prea1/59561

Zrzut ekranu 2014-08-17 o 19.45.06

Gry, które również można wykorzystać na pierwszych zajęciach w nowym roku szkolnym:

http://en.islcollective.com/resources/printables/worksheets_doc_docx/back_to_school_-_board_game/school-beginner-prea1/30974 (trudniejsza)

Zrzut ekranu 2014-08-17 o 19.59.58

http://busyteacher.org/6784-back-to-school-classroom-supplies-boardgame.html (łatwiejsza)

Zrzut ekranu 2014-08-23 o 09.33.49

Oraz popularne find someone who

http://busyteacher.org/6930-find-someone-who.html

Z bardziej zaawansowanymi uczniami warto też chwilę porozmawiać o wakacjach.

Pierwsze lekcje angielskiego we wrześniu w młodszych klasach

Na pierwszych lekcjach we wrześniu nie wszystkie dzieci mają kupioną książkę, poza tym jest to czas na poznanie się i pierwszą weryfikację, jak to tam z tym ich angielskim jest. Do tej pory wśród uczonych przeze mnie dzieci większość miała angielski w przedszkolu, więc jakąś tam styczność z językiem miały.

Co robiłam na tych pierwszych lekcjach?

Przedstawialiśmy się, bo w pierwszej klasie często dzieci nie znają się nawzajem i ja też muszę poznać ich imiona (i zacząć się ich uczyć). Zwykle robiliśmy to na zasadzie łańcuszka jedno dziecko pyta drugie odpowiada i pyta kolejne. Dobrze się to sprawdza, gdy uczniowie siedzą w kole. Kolejna zabawa z tej serii to turlanie piłeczki do wybranej osoby i zadawanie pytania (oczywiście turlamy do osób, której jeszcze nie zostały zapytane). Na karteczkach wypisywałam też imiona, które przyszły mi do głowy (z podziałem na chłopięce i dziewczęce), później je rozdawałam i dzieci udawały, że są kimś innym i przedstawiały się imieniem z karteczki. Inny pomysł to – sprawdzaliśmy, czy mam dobrą pamięć i pytałam ich Are you Ania, Piotrek itp.? Oni odpowiadali Yes i No, jak No to właściwe imię.

Szczególnie na początku ciężko mi zapamiętać imiona, szczególnie jak się ma dużo wieloosobowych klas (ja kiedyś samych pierwszaków miałam do litery g, po 23-28 osób w klasie) a dzieci lubią, gdy się do nich mówi po imieniu, no i od razu wiadomo o kogo chodzi. W związku z tym dobrym pomysłem jest zrobienie przez dzieci stojących wizytówek z imieniem. Poza napisaniem swojego imienia mogą je sobie ozdobić jak chcą. Gdy mamy mniej liczne grupy i szybciej nam idzie zapamiętanie, można rozdać prostokąty wycięte z kolorowego papieru samoprzylepnego – dzieci piszą na nich imię i naklejają na bluzkę (jedyne co to sprawdźcie wcześniej czy papier łatwo się odkleja, bo bywa że dorosły się męczy a co dopiero dziecko, wtedy ja nadrywam w domu kawałek na rogu każdej karteczki). Ten sam patent wykorzystuję, gdy mam zajęcia pokazowe z grupą której nie znam.

Uczyłam też dzieci mówienia „present” w czasie sprawdzania listy i wprowadzałam zasady (o zasadach niedługo opublikuję oddzielny wpis).

Zwykle bawimy się też liczbami do 10. Tutaj przydają się flashcards. Najpierw nazywamy liczby, liczymy razem. Później liczą chętne osoby. Bawimy się w uniwersalne zabawy, z wykorzystaniem flashcards:

  • karty są pomieszane, uczniowie losują, nazywają je i układamy je w ciągu od 1 do 10
  • uczniowie losują karty i je nazywają
  • nazywają pokazaną przeze mnie liczbę ale np. palców, kredek itp.
  • wypisuję na tablicy liczby lub przyczepiam karty, oni zamykają oczy a ja wymazuję lub ściągam jedną z liczb, muszą powiedzieć która zniknęła.

Pozostając przy pytaniach i liczbach – uczę też odpowiedzi na pytanie How old are you? Zwykle dzieci są w tym samym wieku, więc odpowiedź nie jest trudna. Można też pobawić się, że piszemy danej osobie liczbę od 1 do 10 na plecach i ta osoba musi podać swój wiek. lub też, że jedna osoba staje tyłem a ja wyznaczam osobę odpowiadającą na pytanie zmienionym głosem, odwrócona osoba ma odgadnąć, kto to był.

Podzielę się też z Wami jeszcze jedną zabawą, tym razem ruchową, która bardzo podobała się uczniom z zerówki. Nazywałam ją Spider. Jest bardzo prosta, dodatkowo rzadko przeradzała się w szaleństwo. Jedna osoba, zwykle na początku ja jest Spider. Dzieci to muchy, które latają bo sali (oczywiście nie biegają), kiedy Pająk powie: Look out Spider is coming! muchy zastygają w bezruchu. Spider „łapie” (wskazuje) tę osobę, która się poruszy. Nie można tego robić specjalnie. Oczywiście dzieci zastygają w różnych dziwnych pozycjach. Złapana osoba zostaje Pająkiem.

W praktyce to my decydujemy ile mamy tych lekcji bez książki, starałam się żeby były to maksymalnie 3 zajęcia, dużo zależało jak się plan układał, ile osób miało podręczniki itp. Czasem wprowadzałam też polecenia np. stand up, sit down, jump, clap your hands, hands up, jump. Tu fajne jest wykonywanie ale z podziałem na girls i boys, jak ktoś się pomyli to jest śmiech i dzieci mówią Ty nie, Ty jesteś boy 🙂

Gdy miałam więcej czasu uczyłam ich łatwego wierszyka (i gestów), który mówiliśmy na koniec zajęć:

Teddy bear, teddy bear turn around

Teddy bear, teddy bear touch the ground

Teddy bear, teddy bear tie your shoe

Teddy bear, teddy bear goodbye to you!

Zwykle do podręcznika mamy dołożone pomysły na tzw. okres bezpodręcznikowy, czy też nawet karty pracy do skserowania i wykorzystania. Jak Wam się spodobają to korzystajcie. Mamy też czas na wprowadzenie imion bohaterów książki, opowiedzenie o nich.

Mam nadzieje, że mój wpis nie jest zbyt chaotyczny. Jakoś tak przyjęłam, że rzucam pomysły i raczej nie podaję gotowych „przepisów” na lekcje. Swoją drogą świetną serię wpisów na ten temat napisała w zeszłym roku Ania http://english-nook.blogspot.com/2013/08/pomysy-na-poczatek-roku-szkolnego-klasa.html, więc jeśli ktoś nie czytał (lub chce więcej pomysłów) to zapraszam na jej bloga.

W najbliższych dniach możecie spodziewać się wpisu o pierwszych zajęciach w klasach 4-6 (tym razem z linkami).

Soon…

Good-bye August Hello September

Ulubione angielskie piosenki z YouTube mojego malucha

Sezon ogórkowy trwa, konkretniejsze wpisy w przygotowaniu 😉 a póki co podzielę się z Wami fajnymi angielskimi piosenkami z YouTube. Jak wiemy najmłodsi lubią melodyjne piosenki. Mój syn przeżywa fascynację komputerem, iPhone też nie pogardzi. Ogólnie lubi muzykę –  tą z radia i grającą z zabawek. Podryguje sobie do nich albo wręcz tańczy. Jednak póki co nawet na krótkich kreskówkach nie potrafi się skoncentrować. Dlatego jeśli już to puszczam mu piosenki – są krótkie, kolorowe i melodyjne. No i oczywiście śpiewane po angielsku. Słucha ich głównie, gdy marudzi albo ja już padam ze zmęczenia. Zawsze to kilka minut oddechu. Od kiedy mówi nie (ulubione słowo), nie trzeba się domyślać które piosenki lubi a które niekoniecznie. Oto wybrany Top 7 najczęściej słuchanych, oczywiście takich w których są jakieś słowa 🙂

1. Elmo’s song – wspominałam już o tej piosence na blogu, uwielbiał ją, szczególnie fragment la la la Elmo’s song. Teraz już mu się trochę znudziła.

2. Do the duckie with Ernie – Ernie i jego kaczuszka

3. Snowflake little snowflake – mały patrzy jak urzeczony w bałwanki, słuchaliśmy od Bożego Narodzenia do mniej więcej teraz.

4. Gummy bear – no cóż estetyka i melodia średnia, ale dzieciom się podoba.

5. Old Macdonald – bawią go odgłosy jakie wydają zwierzęta.

6. Bingo – kolejna pozycja Super Simple Songs.

7. Miffy – sympatyczna króliczka i jej przyjaciele.

Nowe książeczki dla najmłodszych

W kilku miejscach pisałam już, że w TK Maxx można znaleźć super książeczki dla dzieci, w atrakcyjnych cenach. Polecam je zarówno nauczycielom jak i rodzicom, można wyszperać pozycje dla różnych grup wiekowych. Poniżej krótka prezentacja książeczek kupionych z myślą o moim maluchu. Przyznam się, że staram się nie szaleć, gdyż niedługo okaże się, że mój syn ma więcej książeczek anglojęzycznych niż polskich.

1. Fuzzy Bee 123 – to książeczka dotykowa – liczymy do pięciu, poznajemy nazwy zwierząt i angażujemy zmysł dotyku.

bee1

bee2

Motylkowi odstawały skrzydełka, szkoda, bo już je moje dziecko urwało, pilnowałam i za każdym razem oglądaliśmy ją razem. Po powrocie z wakacji zapomniałam, że zawsze ciągnął motyla, dałam mu książkę i dosłownie na chwilę odeszłam kawałek dalej do kuchni. Dziecię radośnie przyszło i wrzuciło coś do kosza, zainteresowałam się oczywiście i okazało się, że były to skrzydła motyla, więc raczej nie są już happy 😉 ja też średnio szczerze mówiąc. Strasznie nie lubię zniszczonych książek, innych rzeczy zresztą też. Niestety w domu mam małego niszczyciela, któremu ciężko wytłumaczyć, żeby tego nie robił.

Inna strona, tym razem nie było czego urywać. Liszki mają na sobie materiałowe kreseczki.

bee3

To bardzo ładna, kolorowa pozycja dla najmłodszych dzieci.

2. What Can You See Spot? – książeczka o psie (mam już jedną mniejszą i starszą, nie tak ładnie wydaną). Spot gdzieś jest (na plaży, farmie itp) i coś widzi, powtarza się pytanie – What else can Spot see?, na obrazkach mamy sporo szczegółów i dość podstawowe słownictwo. Pytanie możemy wykorzystać, by dzieci same mówiły co widzą (oczywiście te bardziej zaawansowane). Maluchom sprawi przyjemność oglądanie kolorowych ilustracji i lusterko w którym mogą zobaczyć siebie – na końcu książki.

spot1

spot2

spot3

3. Puppy’s Garden Game – kolejna książeczka o piesku. Tym razem z gatunku puppet, z tyłu można włożyć palce i poruszać głową psa. Moje dziecko śmieszy to, że na koniec książki pies ma długą szyję. Jeśli chodzi o treść to pies poszukuje piłki.

zdjęcie 1

zdjęcie 2

4. Cheese Hunt – tym razem główną bohaterka jest myszka, w postaci ślicznej maskotki przyczepionej do książeczki. Jest to pozycja dla starszych dzieci, gdyż książeczka rozkłada się i obawiam się, że maluch mógłby ją zniszczyć (mój jest zainteresowany, ale po podarciu motyla widzę tu jeszcze większe pole do popisu). Również tutaj mysz czegoś szuka, tym razem jest to ser – powtarza się kilka zdań opisu oraz fraza Oh dear, No cheese here!

zdjęcie 1-1

zdjęcie 2-1

zdjęcie 3