Szkolenie „Dysleksja a nauczanie języków obcych”

W weekend 25-26 października uczestniczyłam w szkoleniu „Dysleksja a nauczanie języków obcych” prowadzonym przez panią Katarzynę Bogdanowicz. Prowadząca szkolenie specjalizuje się w zagadnieniu dysleksji i jest autorką książki o tym samym tytule co szkolenie. Moją recenzję książki możecie przeczytać tutaj.

Szkolenie było prowadzone w ciekawy sposób, wydaje mi się, że grupa była zainteresowana tematem i chętnie w nim uczestniczyła. Dla mnie sporo treści było powtórzeniem tego, co dowiedziałam się z książki, ale że czytałam ją wiosną, było to swego rodzaju przypomnienie i uporządkowanie mojej wiedzy. Pojawiły się różnego rodzaju ciekawostki, autorka chętnie odpowiadała na pytania. Bez problemu nawiązała z nami kontakt.

Za szczególnie przydatne uważam praktyczne zadania. Analizowałyśmy autentyczne opinie uczniów z dysleksją. Zastanawiałyśmy się nad ich mocnymi i słabymi stronami. W materiałach ze szkolenia w kontekście analizowania opinii znajduje się mini-słownik podstawowych terminów przydatnych w czasie czytania. Fajna rzecz! Tworzyłyśmy własną propozycję lekcji dla takiego ucznia. Analizowałyśmy ćwiczenia (z jednego z podręczników) i próbowałyśmy je dostosować tak, by były bardziej przyjazne dla uczniów z trudnościami. Ciekawy był też film przedstawiający Metodę Dobrego Startu dostosowaną do lekcji angielskiego (Good Start Method for English). Chętnie posłuchałam też o ocenianiu uczniów, myślę, że to zawsze budzi wątpliwości nauczycieli.

professor (series M)

Podsumowując, szkolenie było fajnie poprowadzone i jeśli chcecie poszerzyć wiedzę na temat dysleksji (zarówno teorii, jak i metodyki) to polecam Wam ten warsztat. Jak nie macie czasu, albo wolicie poczytać, to warto sięgnąć po książkę.

Szkolenie odbyło się w CWRO w Warszawie http://www.cwro.edu.pl.

Zachęcam Was też do wejścia na stronę http://bogdanowicz.edu.pl, gdzie znajdziecie więcej informacji o prowadzącej oraz gdzie odbędą się najbliższe szkolenia.

 

Ciąg dalszy halloweenowych klimatów

Raz na jakiś czas lubię z moimi uczniami zrobić coś ekstra, czyli coś co wiem, że sprawi im radość. Sporo osób (nawet anglistów) nie przepada za Halloween i tu padają różne argumenty. Jednak ja widzę, że to święto, tematyka i zwyczaje z nim związane dają dzieciom mnóstwo radości.

W zeszłym roku opisywałam dynie, które przygotowywaliśmy na dodatkowych zajęciach http://agatarybus.pl/2013/10/20/jak-sie-bawic-na-halloween/. W potrzebne rzeczy zaopatrzyłam się w świetnym sklepie z materiałami plastycznymi Malowana Lala. Jak się do niego wejdzie to mimo braku zdolności chce się zrobić to i to i to. Znajdziecie tam wiele inspiracji i obsługę potrafiącą doradzić. Raz na kiedyś inwestuję kilka złotych i robię z dziećmi coś naprawdę „fajnego”.

Tym razem pokażę Wam pająka.

happy halloween

 

pajak

Jak go zrobić? Potrzebujemy styropianowe kulki (przecinamy je na pół), nogi to włochate druciki (nie wiem czy mają jakąś nazwę), to wszystko łączymy przy pomocy masy Foam Clay (proste, nie?) 🙂

materialy

Masa to takie małe kuleczki, które trochę się kleją, ale nie przyklejają do rąk i nie brudzą. Po zrobieniu trzeba rzecz odstawić, żeby stwardniała.

clay foam

Halloweenowa impreza

W tym roku z koleżanką z pracy przygotowuję imprezę halloweenową. W sumie to mój pierwszy raz na dużą skalę 😉

Poniżej znajdziecie moje pomysły, nie wszystkie zostaną wykorzystane (z różnych względów), ale może dla kogoś będą inspiracją.

Jeśli mamy dużo dzieci podzieliłabym je na grupy – trzeba pomyśleć nad kluczem (wiekowo, klasami). Uczniowie otrzymują halloweenową „plakietkę” do oznakowania (w stylu duch, frankenstein itp). Np taką http://www.dltk-holidays.com/halloween/mfeltboard.htm. Znajdziecie tu kilka rodzajów, wykorzystywałam je wcześniej w różnych zabawach i podobały się.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.12.33

W każdej sali dzialoby się co innego. Dzieci szły by tam na zasadzie odhaczania zadań (za każde zadanie dostawaliby naklejke do wklejenia do certyfikatu np. z napisem jestem ekspertem od halloween czy coś w ten deseń). Naklejki można zrobić samemu na zasadzie wydrukowania na samoprzylepnym papierze np. takie http://creativemamma.com/free-printable-kawaii-ghosts-favor-tags-or-stickers/. Trzeba się jednak liczyć ze sporymi kosztami w przypadku dużej grupy dzieci.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.13.31

Moje propozycje sal:

Sala 1

Dotykanie obrzydlistw – czy uczniowie odważą się dotknąć zawartość pudełek. My mówimy im, co to jest w stylu zęby trolla, oczy wiedźmy itp. Pomysły do adaptacji stąd http://christinasadventures.com/2011/10/halloween-mystery-boxes.html.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.15.25W sali zrobiłabym stosunkowo ciemno i gdzieniegdzie byłyby poustawiane takie świecące oczy http://makeitscrappin.blogspot.com/2013/10/spooky-glowing-eyes-halloween-day-craft.html.

Sala 2

Puszczamy im fragmenty „strasznych” filmów i muszą jako grupa odgadnąć co to za filmy, tu jest spis wybieramy kilka i puszczamy kawałku (lub trailery) po angielsku 🙂  Tu np. jest lista http://www.rd.com/slideshows/best-halloween-movies-for-kids/.

Sala 3

Zadanie plastyczne – ręka szkieletu – http://www.pinterest.com/pin/510103095268079375/.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.16.45

Sala 4

Jako grupa muszą jak najszybciej wyciągnąc pająki z gluta 😉 http://www.funathomewithkids.com/2014/09/halloween-slime-recipe-spider-slime.html

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.18.17

Do jedzenia podobają mi się mandarynki ozdobione jak dynie, fajne bo zdrowe 😛 http://www.pinterest.com/pin/240098223855130327/, pewnie też jakieś słodycze.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.18.56

Jeśli chodzi o ozdoby to łatwe do przygotowania są balony z narysowanymi buziami, mogą je zrobić dzieci http://www.lovethispic.com/image/35682/halloween-balloons.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.19.25

 

Podobają mi się też takie duchy z talerzykow http://www.pinterest.com/pin/109423465921646104/.

Zrzut ekranu 2014-10-20 o 17.20.26

Co myślicie? – komentarze mile widziane.

Magic cauldron – gra na Halloween

Magic cauldron to nowa gra wśród moich pomocy dydaktycznych. To kolejna gra firmy Orchard Toys (dla przypomnienia – opisywałam już What’s rubbish, którą moi uczniowie uwielbiają). Czy tą również Wam polecam? Odpowiedź znajdziecie w dalszej części tekstu.

gra halloweeen

Gra jest przeznaczona dla dzieci w wieku 5-8 lat. Jednak według mnie 7-9 jest właściwszym przedziałem. Dlaczego? Ponieważ na kartach znajdują się obliczenia. Moje 6-latki dobrze sobie radziły z dodawaniem i odejmowaniem, ale jest tam też mnożenie. Ku mojemu zaskoczeniu część dawała radę, ale nie przyjmujmy tego za normę. Wiadomo też, że w razie czego nauczyciel może służyć pomocą, ale polecam ją jednak dla trochę starszych dzieci.

Podobnie jak w What’s rubbish mamy karty (kociołki), które musimy wypełnić kartami, tym razem z zaklęciami. Na karcie z jednej stronie jest „zaklęcie”- obrazek a z drugiej cyfra, do niej losujemy kartę z duchem, gdzie z kolei z drugiej strony jest działanie. Gdy działanie daje naszą cyfrę dokładamy „zaklęcie” do naszego kociołka. Wygrywa ta osoba (czy też osoby bo ja miałam pary), która pierwsza wypełni kociołek. Jest też druga wersja gry ale póki co jeszcze w nią nie grałam. Fajnie jest też to, że wynik naszego działania można „w magiczny” sposób sprawdzić. Gdy dłużej przyłożymy palec do ducha pokaże nam się cyfra. No chyba, że ktoś ma zimna ręce jak ja, to trochę gorzej, ale dzieci nie miały takiego problemu. Dla nich było to bardzo atrakcyjne. Sama gra też się podobała.

Przykładowy kociołek i trochę kart.

halloween gra1

Sprawdzamy wynik przykładając palec do ducha.

halloween gra

Gra mnie nie rozczarowała, dzieci znów były zadowolone. Uważam, że pomysł jest ciekawy a sama gra estetycznie wykonana, polecam!

Październik, czyli pomarańczowo mi

Ktoś gdzieś napisał, że poczuł jesień, jak zobaczył dynie w supermarkecie (a to był koniec sierpnia :)). W mojej okolicy jest sporo miejsc, gdzie przy drodze leżą dynie, można się zatrzymać i je kupić. Rzeczywiście tworzy to jesienny klimat. W okolicach Halloween od kilku lat szykujemy sobie z mężem wydrążoną dynię. Tzn. głównie on się męczy, ja wymyślam wzór. Do potraw z dyni póki co się nie przekonaliśmy (chyba jest trochę za łagodna w smaku). Ale w tym roku planujemy zaliczyć drugie podejście do zupy dyniowej. Póki co mojemu dziecku dziecięca wersja bardzo odpowiada. Dziś natomiast zjadłam pierogi z dynią (nie pytajcie o przepis, bo dostałam). Trzeba jeszcze pomyśleć, szczególnie że niewielka dynia do konsumpcji została zakupiona.

Korzystając z pięknej pogody pojechaliśmy na Farmę Dyń (http://farmadyn.pl). Miejsce to znajduje się w Powsinie. Mamy niedaleko, więc stwierdziliśmy, że sprawdzimy, czy warto się tam wybrać. Moje dziecko na dworze jest w swoim żywiole, biega i szaleje. Poza dyniami leżącymi w wielu miejscach, oczywiście przeznaczonymi do kupienia, są też zwierzątka. Owca z małą owieczką, świnki, króliki, różne ptaki, alpaki. Małemu się podobało. Fajnie, bo zoo kilka miesięcy wcześniej nie zrobiło na nim specjalnego wrażenia. Najpierw byliśmy sami, później pojawiła się inna para z dzieckiem. Także zwierzęta można było oglądać kilka razy, nie trzeba było się przepychać. Pracownicy zmieniali słomę świnkom, wypuścili królika na wybieg. Pani pokazała małemu z bliska kurczaczka. Jedyne co, że owca mogła być trochę czystsza, ale może się czepiam. Inną atrakcją był labirynt ze zrobionym ze słomy. Naszemu dziecku bardzo się spodobał, biegał, robił kuku itp.

Dynie tu…

zdjęcie 2

i tam… (fan piłki nożnej zastanawia się, czy próbować kopnąć tą leżącą dynię).

zdjęcie 3

W labiryncie: Hej mamo, gdzie jesteś?

zdjęcie 4

Zwierzaki…

zdjęcie 1

Można tu też przyjechać jako grupa (szkolna, przedszkolna), bądź indywidualnie. My byliśmy kilka dni po otwarciu i wstęp był za darmo, płaciło się tylko za dynię. Kupiliśmy więc jedną. Specjalnie tania nie była, ale uznaliśmy, że wliczamy w to zwierzątka i labirynt i jest ok. Teraz weszłam na ich stronę i okazuje się, że za wejście do mini zoo kasują 20 zł od łebka, niby jest to żeton do wykorzystania na zakup dyń, ale średnio mi się to podoba. No chyba, że zaczęła przychodzić masa ludzi i tylko oglądać zwierzaki, to może jednak dobrze zrobili.

Podsumowując, dla mnie fajerwerków nie było, ale miejsce ok. Generalnie fajna inicjatywa. Z drugiego końca miasta by mi się nie chciało jechać, ale że mam blisko to czemu nie. Mieliśmy się wybrać drugi raz przed Halloween i kupić dynię na Halloween ale teraz mam wątpliwości, gdyż nie przepadam do bycia niejako przymuszaną do zakupów (szczególnie, że wcześniej tak nie było).

 

Rain, rain – czyli kolejna jesienna inspiracja

Dzisiaj kolejna jesienna inspiracja. Pogoda nas rozpieszcza, ale nie oszukujmy się deszcz w końcu przyjdzie. Warto więc mieć w zanadrzu zajęcia związane z jesienną aurą.

Parę lat temu byłam na szkoleniu skierowanym do nauczycieli klas 1-3. Szłam na nie z takim trochę nastawieniem, że w sumie nie wiem do czego mi ono potrzebne, przecież powinnam chodzić na szkolenia dla anglistów. Jak się później okazało moje przekonanie było błędne. Uczestnicząc w szkoleniach przeznaczonych dla nauczycieli nauczania zintegrowanego na pewno nic nie stracimy (pod warunkiem, że na szkoleniu będą praktyczne pomysły) a istnieje duże prawdopodobieństwo, że zyskamy nowe inspiracje. Także nie ma co się bardzo wzbraniać. Jak już kiedyś pisałam wiele polskich zabaw można „przełożyć” na angielski i bawić się w nie wykorzystując ten język. Podobnie jest z ćwiczeniami.

Szkolenie miało tytuł „Idzie jesień, idzie zima a mnie nuda się nie trzyma – czyli wybrane elementy kinezjologicznego systemu kształcenia i terapii „Edukacja przez ruch” Doroty Dziamskiej”. Było ono organizowane przez Klanzę. Ujęcie było praktyczne i  polegało na wykonywaniu zadań, przede wszystkim plastycznych. Z tego, co wiem większość nauczycielek była zadowolona i jedna po drugiej wykorzystywały pomysły na swoich zajęciach. Dzieciom się podobało a ja jakoś stwierdziłam, że zrealizuję je kiedy indziej. I właśnie nadszedł ten czas 🙂 Odkopałam teczkę z materiałami i już opisuję dla Was ćwiczenie pasujące do tematu związanego z jesienią, czy też pogodą. Będzie trochę z pamięci a trochę z notatek.

Potrzebna będzie kartka i kolorowe kółka (można kupić gotowe). Oprócz tego kredki – najlepiej pastele w różnych odcieniach niebieskiego lub grube flamastry. Dzieci rytmicznie oburącz stawiają kropki (w tle można puścić muzykę). Mogą  się wymienić pracami i stawiać kropki u kogoś. Oczywiście „kropkowanie” bardzo się podobało. Następnie uczeń odrywa boki kartki (jak się okazało wcale nie było to takie proste). Gdy skończą pokazujemy dzieciom jak mogą składać kółka. Pytamy ich co to może być? Jak się domyślą to fajnie a jak nie to mówimy, że jest to umbrella a kropki to rain. Parasolkom trzeba tylko dorysować rączki, każdy może zrobić ile ich chce i przyczepić je w padającym deszczu.

rain

Ta praca to ćwiczenie na stabilizację lateralną. Takie rzeczy bardzo lubię, gdyż poza językiem angielskim ćwiczymy też inne umiejętności.

Na taką lekcję proponuję też wykorzystanie piosenki Rain, rain go away.

Na stronie supersimplelearning znajdziecie też flashcards do tej piosenki.