We wtorek (16.12) miałam przyjemność uczestniczyć w przedpremierowym pokazie filmu Paddington. Darmowy pokaz odbył się w kinie Atlantic, był on przeznaczony dla nauczycieli, którym mogły towarzyszyć dzieci (maksymalnie dwoje). Przed filmem odbyła się mini lekcja przygotowana przez British Council. Otrzymaliśmy też materiały do wykorzystania na lekcjach (coś tam zapewne da się wybrać i zrealizować np. za rok na zajęciach na Dzień Pluszowego Misia czy też właśnie w okresie przedświątecznym). A dzieci naklejki.
Przechodząc jednak do sedna. Dzieci oczywiście nie mogły doczekać się filmu. Pisałam już o moim uwielbieniu dla Paddingtona (wpis tutaj). Też byłam ciekawa, czy całość dorównuje trailerowi (pewnie wiecie jak to jest, gdy okazuje się, że w zajawce były same najlepsze momenty). Film jest bardzo dobrze zrobiony, wizualnie mi się podoba (kto nie chciał by przygarnąć takiego ślicznego misia), muzyka też była fajna. Oczywiście był dubbing i obawiam się, że w dystrybucji będzie tylko z dubbingiem. Ale powiem Wam, że myślałam, że trudniej będzie mi go zdzierżyć, ale nie było tak tragicznie 😉 Pocieszam się, że jak wyjdzie na DVD to będzie można ustawić język angielski. Ogólnie dobrze się go oglądało, były momenty do uśmiechu dla dorosłych, tekst w stylu zróbcie pa temu misiu, czy też gdy Paddington wspina się w kominie (konkretnie to ucieka), przysysa się dwoma trzymanymi w rękach małymi odkurzaczami, nagle leci muzyka podobna do Mission Impossible. Podobała mi się też scena pokazująca przemianę Pana Brown, który przyjeżdża do szpitala z żoną jako hippis, luzak na motorze a wychodzi spięty, (uwaga niosę dziecko) i wsiada do dopiero zakupionego rodzinnego 😉 samochodu. W ogóle Pan Brown to ciekawa postać z punktu widzenia dorosłych. Część przygód zapożyczona jest z fabuły książek a część, że tak to nazwę została dostosowana do naszych czasów. W książkach nikt nie chciał porwać misia i go wypchać. A filmach jak to w filmach szwarccharakter musi być. Film przemyca też trochę głębszych treści, pokazuje samotność misia i to, że wartością jest rodzina. Dodatkowo okazuje się, ze miś wychowany w dzikich zakątkach Peru jest bardziej kulturalny niż mieszkańcy Londynu.
Młodzi widzowie bawili się dobrze, o czym świadczyły śmiechy i ogólne przeżywanie filmu (w stylu o, nie! on zginie!). Mnie towarzyszyły 3,5 latka i 5,5 latka. Sens bardzo im się podobał. Dla mnie też było całkiem fajnie. Także polecam wyjście do kina zarówno małym jak i dużym.