Wakacje mijają jak zwykle szybko. Nawet nie chodzi o same wakacje, ale uwielbiam lato i tak mi szkoda gdy jest koniec sierpnia. Będę tęsknić za ciepłem i takimi obrazkami.
Mija dzień za dniem… i zbliżamy się do 1 września. W tym roku mam obawy, związane z pójściem mojego syna do przedszkola. Że będzie płakał i jak sobie poradzi w grupie dzieci i takie tam… chyba każda matka mniej lub bardziej rozumie moje lęki. Nie będę się rozpisywać na temat samej instytucji przedszkola. Chciałam subiektywnie przedstawić Wam moja opinię o dodatkowym angielskim w przedszkolu. Wpis ten będzie się opierał na moich dotychczasowych doświadczeniach (kiedyś uczyłam angielskiego właśnie w przedszkolu) i w dużej mierze będzie w kontekście mojego dziecka i przedszkola (państwowego), do którego będzie uczęszczał.
Dziwne, ale mimo że jestem nauczycielem angielskiego i zawsze uważałam że dzieci powinny uczyć się języków nie zapiszę syna na dodatkowe zajęcia w przedszkolu. Oczywiście inaczej wygląda sytuacja, gdy zajęcia są w programie nauczania a inna gdy są nadobowiązkowe. Dlaczego jestem na nie?
Wiek – mój syn w wrześniu nie będzie mieć jeszcze 3 lat. Cały czas jest dla mnie maluchem. Według mnie w przedszkolu takie szkraby powinny się socjalizować, bawić z innymi dziećmi, uczyć zasad panujących w grupie. A nie chodzić na różnego rodzaju zajęcia. Wiem, że część z Was uważa, że im wcześniej zaczniemy naukę, tym lepiej. Odsyłam, więc do tego wpisu. Naprawdę nic się nie stanie, gdy dziecko w początkowych grupach nie będzie uczęszczać na angielski.
Charakter i dojrzałość dziecka – każdy rodzic sam potrafi ocenić na ile ich dziecko skorzysta z dodatkowych zajęć. Mój póki co nie jest na tyle dojrzały, by chodzić na zajęcia.
Godzina – w przedszkolu, do którego będzie chodził młody angielski jest po południu, czyli po podwieczorku, który jest o 15. Dużo dzieci, mimo drzemki może być już zmęczona po całym dniu w przedszkolu. Nie przyswoją tyle, ile mogłyby we wcześniejszych godzinach. Wiem, że wielu rodziców nie może odbierać dzieci wcześniej, ale my postaramy się zorganizować tak, by mały nie musiał być w placówce tak długo.
Ilość osób w grupie. Z tego co pamiętam to około 12. Taka grupa dla 3 latków, jest za duża. Zdaję sobie sprawę z tego, że grupa przedszkolna jest jeszcze większa, ale lepsze efekty przy nauce języka osiągniemy w mniejszych grupach.
Inny nauczyciel – angielski, jako zajęcia dodatkowe prowadzi osoba dochodząca. Nie zna ona dzieci tak dobrze jak wychowawca. Na początku może to być dla dzieci stresujące, że obca Pani zabiera je z ich sali do innej. Na ten aspekt zwróciła uwagę dyrekcja przedszkola, żeby rozważyć, czy jest to na pewno dobry pomysł. Poza tym taki dodatkowy angielski często prowadzą mniej doświadczone osoby (okazuje się, że dla tej samej firmy, która „obsługuje” przedszkole małego pracowałam, gdy byłam na studiach). Nie mam nic do zarzucenia studentom i wiem, że każdy z nas był kiedyś „zielony”, ale ustalmy, że ich wiedza i umiejętności na temat nauczania i rozwoju dziecka jest mniejsza niż doświadczonego nauczyciela.
Co proponuję zamiast?
Przede wszystkim zabawy z językiem angielskim (w domu) – czytanie książeczek, gry, filmy. Dziecko osłuchuje się z językiem i zawsze korzysta, kto wie czy nie więcej niż zdekoncentrowane przez kolegów, zmęczone po całym dniu w przedszkolu.
Poszukanie kursu dedykowanego maluchom. Często słyszę dobre opinie o Helen Doron, kiedyś może spróbujemy. Jednak na pewno nie w tym roku. Innym rozwiązaniem (ale to nie dla nas) jest znalezienie nauczyciela/ studenta który przyjdzie do nas do domu i pobawi się z dzieckiem w języku angielskim. Takie jeden na jeden w domu według mnie da przedszkolakowi więcej niż dodatkowe zajęcia w przedszkolu.