Neurodydaktyka to ostatnio modny temat. W związku z tym wybrałam się na szkolenie przeznaczone dla anglistów – Movers, Shakers and Lesson Makers, czyli neurodydaktyka wreszcie w praktyce! Miało być praktycznie… Oto moje wrażenia.
Jako pierwsza odbyła się sesja plenarna dla wszystkich uczestników. Była ona zatytułowana Flying First Class – czyli jak zarządzać mózgiem na kursie języka obcego. W tej sesji zostaliśmy wprowadzeni w temat, było trochę teorii, według mnie raczej ogólnie wiadomej. No i dobijcie mnie, bo tak jest na każdym szkoleniu (już pisałam, że tego nie lubię i wielu nauczycieli się ze mną zgadza) – tym razem mieliśmy udawać kolibry!
Następne warsztaty odbywały się w mniejszych grupach.
Movers – czyli jak skutecznie pobudzić mózg poprzez emocje na zajęciach z języka obcego. Jak sam tytuł mówi, chodziło o nauczanie poprzez ruch. Podobały mi się propozycje ćwiczeń związane z wykorzystaniem taśmy klejącej. Na Halloween miałam wykleić dzieciom na podłodze „pajęczynę” i miały zbierać flashcards poruszając się po niej. Pomysł zapisałam, ale nie zrealizowałam. Generalnie fajna idea „zmuszająca” uczniów do ruszenia się z ławek. Ciekawe było też użycie kart do gry na lekcji. Już zaadaptowałam ten pomysł na swoje lekcje. Z drugoklasistą bawiliśmy się niewielkimi flashcardami – leżały one na kupkach pod kolorami kart. Ze stosiku kart do gry uczeń wyciągał kartę, patrzył jakiego jest koloru a następnie spod koloru wyciągał flashcard. Próbował nazwać obrazek po angielsku, tworzył też kategorie dla flashcards np. jedzenie, szkoła itp.
Natomiast z uczennicą z 5 klasy wykorzystałam karty do powtórzenia słownictwa. Pod każdym kolorem miała wypisane słówko, wyciągała kartę i tłumaczyła je. Gdy zrobiła to dobrze karta była jej, gdy nie pamiętała słowa lub je przekręciła, moja. Dodatkowo na kartce zaznaczałam słówka, z którymi był problem. Oczywiście zwyciężała osoba z większą ilością kart. Mała rzecz a cieszy, w sumie sklecone w kilka minut, to znaczy pomysł był wcześniejszy ale słówka wypisałam, gdy uczennica robiła inne zadanie. Opisane przeze mnie zabawy podobały się i są według mnie były całkiem atrakcyjne.
Ciekawą opcją było też wykorzystanie na lekcji kodów qr, czyli takich obrazków (patrz niżej) oraz zasobów znajdujących się w telefonach uczniów, np. zdjęć.
Przykład kodu z internetu, nie skanujcie 😉
Shakers – czyli jak podstępnie zaprosić mózg do nauki języka obcego. Z propozycji zadań przedstawionych w tej części najbardziej podobało mi się tworzenie zwierzaka z dwóch innych zwierząt wybranych przez uczniów i nadawanie im nazwy. Definitywne kreatywne ćwiczenie. Poza tym ciekawie wyglądały ćwiczenia bazujące na ostatnio popularnej wśród uczniów książce „Zniszcz ten dziennik” („Wreck this journal”) – jak nie wiecie, co to odsyłam tutaj. Już widzę zachwyt moich uczniów tego typu zadaniami 🙂
Kolejna rzecz, która zapadła mi w pamięć i chcę ją wykorzystać to fingerprint art (na podstawie książki „Let’s make some great fingerprint art”). Spójrzcie:
A to moje pomysły.
Najlepiej wyszedł mi dinozaur z Peppy Pig 😉
Jak wpiszecie w google grafikę tytuł tej książki zobaczycie więcej pomysłów na wykorzystanie odcisków palców. Kolejna prosta rzecz a cieszy. I zostałam zainspirowana – coś mi zaświtało i rzeczywiście jest to też autorka książki wydanej nawet po polsku „Zróbmy sobie arcydziełko”, czyli „Let’s make some great art”. Uważam, że obydwie te książki pobudzają umysł do kreacji 😉 I myślę, że pomysły z tej książki podobnie fajnie mogłyby sprawdzić się na zajęciach z angielskiego. Więcej o Marion Deuchars i jej książkach dowiecie się tutaj.
Lesson Makers – czyli jak naprawdę zaciekawić mózg tekstem w klasie językowej. Z tego warsztatu chyba najmniej skorzystałam, gdyż większość ćwiczeń była skierowana do poziomu intermediate +. A jak wiecie to nie mój target. Więc daruję sobie szerszy opis. Jak w każdym z modułów tutaj również podano sporo stron internetowych, które mogą być przydatne w prowadzeniu zajęć.
Jeśli chodzi o prowadzenie warsztatów, to chyba pierwszy raz się z tym spotkałam, ale były one prowadzone przez 12 Pań. Po 3 na warsztat, czyli każda prowadziła prezentację przez około 20 minut. Z tego co zrozumiałam Panie są „wychowankami” kursu oferowanego przez firmę DOS – Teacher Trainer Academy. Nad całością pieczę mieli Grzegorz Śpiewak i Marta Rosińska – nazwiska, które angliści powinni kojarzyć. Czas na moją opinię na temat prowadzenia warsztatów. Jak łatwo się domyślić wystąpienia były nierówne, myślę że dużo zależało o d prezentowanego materiału, ale też od osobowości, tembru głosu, wymowy itp. Dlatego też ciężko mi było ocenić każdą sesję, bo jedna część mogła mi odpowiadać a inna niekoniecznie.
Myślę, że obietnica zawarta w haśle przewodnim neurodydaktyka w praktyce została spełniona, podobnie jak Think Fresh! Zaprezentowano nam liczne pomysły mające pobudzić mózg naszych ucznów do nauki. Od nas zależy, czy z nich skorzystamy, jak je zaadaptujemy i czy będziemy zainspirowani. Spory nacisk położono na nowe technologie – oczywiście internet, ale również wykorzystanie smartfonów na lekcjach.
Więcej informacji na temat firmy i oferowanych przez nią konferencji znajdziecie na ich stronie http://www.e-dos.org.