Szkolenie DOS tts (12.04.2015), czyli Neurodydaktyka w praktyce

Neurodydaktyka to ostatnio modny temat. W związku z tym wybrałam się na szkolenie przeznaczone dla anglistów – Movers, Shakers and Lesson Makers, czyli neurodydaktyka wreszcie w praktyce! Miało być praktycznie… Oto moje wrażenia.

Jako pierwsza odbyła się sesja plenarna dla wszystkich uczestników. Była ona zatytułowana Flying First Class – czyli jak zarządzać mózgiem na kursie języka obcego. W tej sesji zostaliśmy wprowadzeni w temat, było trochę teorii, według mnie raczej ogólnie wiadomej. No i dobijcie mnie, bo tak jest na każdym szkoleniu (już pisałam, że tego nie lubię i wielu nauczycieli się ze mną zgadza) – tym razem mieliśmy udawać kolibry!

Następne warsztaty odbywały się w mniejszych grupach.

Movers – czyli jak skutecznie pobudzić mózg poprzez emocje na zajęciach z języka obcego. Jak sam tytuł mówi, chodziło o nauczanie poprzez ruch. Podobały mi się propozycje ćwiczeń związane z wykorzystaniem taśmy klejącej. Na Halloween miałam wykleić dzieciom na podłodze „pajęczynę” i miały zbierać flashcards poruszając się po niej. Pomysł zapisałam, ale nie zrealizowałam. Generalnie fajna idea „zmuszająca” uczniów do ruszenia się z ławek. Ciekawe było też użycie kart do gry na lekcji. Już zaadaptowałam ten pomysł na swoje lekcje. Z drugoklasistą bawiliśmy się niewielkimi flashcardami – leżały one na kupkach pod kolorami kart. Ze stosiku kart do gry uczeń wyciągał kartę, patrzył jakiego jest koloru a następnie spod koloru wyciągał flashcard. Próbował nazwać obrazek po angielsku, tworzył też kategorie dla flashcards np. jedzenie, szkoła itp.

IMG_7131

Natomiast z uczennicą z 5 klasy wykorzystałam karty do powtórzenia słownictwa. Pod każdym kolorem miała wypisane słówko, wyciągała kartę i tłumaczyła je. Gdy zrobiła to dobrze karta była jej, gdy nie pamiętała słowa lub je przekręciła, moja. Dodatkowo na kartce zaznaczałam słówka, z którymi był problem. Oczywiście zwyciężała osoba z większą ilością kart. Mała rzecz a cieszy, w sumie sklecone w kilka minut, to znaczy pomysł był wcześniejszy ale słówka wypisałam, gdy uczennica robiła inne zadanie. Opisane przeze mnie zabawy podobały się i są według mnie były całkiem atrakcyjne.

IMG_7132

Ciekawą opcją było też wykorzystanie na lekcji kodów qr, czyli takich obrazków (patrz niżej) oraz zasobów znajdujących się w telefonach uczniów, np. zdjęć.

Przykład kodu z internetu, nie skanujcie 😉

Zrzut ekranu 2015-04-17 o 23.35.44

Shakers – czyli jak podstępnie zaprosić mózg do nauki języka obcego. Z propozycji zadań przedstawionych w tej części najbardziej podobało mi się tworzenie zwierzaka z dwóch innych zwierząt wybranych przez uczniów i nadawanie im nazwy. Definitywne kreatywne ćwiczenie. Poza tym ciekawie wyglądały ćwiczenia bazujące na ostatnio popularnej wśród uczniów książce „Zniszcz ten dziennik” („Wreck this journal”) – jak nie wiecie, co to odsyłam tutaj. Już widzę zachwyt moich uczniów tego typu zadaniami 🙂

IMG_7110

Kolejna rzecz, która zapadła mi w pamięć i chcę ją wykorzystać to fingerprint art (na podstawie książki „Let’s make some great fingerprint art”). Spójrzcie:

A to moje pomysły.

IMG_7106

Najlepiej wyszedł mi dinozaur z Peppy Pig 😉

Jak wpiszecie w google grafikę tytuł tej książki zobaczycie więcej pomysłów na wykorzystanie odcisków palców. Kolejna prosta rzecz a cieszy. I zostałam zainspirowana – coś mi zaświtało i rzeczywiście jest to też autorka książki wydanej nawet po polsku „Zróbmy sobie arcydziełko”, czyli „Let’s make some great art”. Uważam, że obydwie te książki pobudzają umysł do kreacji 😉 I myślę, że pomysły z tej książki podobnie fajnie mogłyby sprawdzić się na zajęciach z angielskiego. Więcej o Marion Deuchars i jej książkach dowiecie się tutaj.

Lesson Makers – czyli jak naprawdę zaciekawić mózg tekstem w klasie językowej. Z tego warsztatu chyba najmniej skorzystałam, gdyż większość ćwiczeń była skierowana do poziomu intermediate +. A jak wiecie to nie mój target. Więc daruję sobie szerszy opis. Jak w każdym z modułów tutaj również podano sporo stron internetowych, które mogą być przydatne w prowadzeniu zajęć.

Jeśli chodzi o prowadzenie warsztatów, to chyba pierwszy raz się z tym spotkałam, ale były one prowadzone przez 12 Pań. Po 3 na warsztat, czyli każda prowadziła prezentację przez około 20 minut.  Z tego co zrozumiałam Panie są „wychowankami” kursu oferowanego przez firmę DOS – Teacher Trainer Academy. Nad całością pieczę mieli Grzegorz Śpiewak i Marta Rosińska – nazwiska, które angliści powinni kojarzyć. Czas na moją opinię na temat prowadzenia warsztatów. Jak łatwo się domyślić wystąpienia były nierówne, myślę że dużo zależało o d prezentowanego materiału, ale też od osobowości, tembru głosu, wymowy itp. Dlatego też ciężko mi było ocenić każdą sesję, bo jedna część mogła mi odpowiadać a inna niekoniecznie.

Myślę, że obietnica zawarta w haśle przewodnim neurodydaktyka w praktyce została spełniona, podobnie jak Think Fresh! Zaprezentowano nam liczne pomysły mające pobudzić mózg naszych ucznów do nauki. Od nas zależy, czy z nich skorzystamy, jak je zaadaptujemy i czy będziemy zainspirowani. Spory nacisk położono na nowe technologie – oczywiście internet, ale również wykorzystanie smartfonów na lekcjach.

Więcej informacji na temat firmy i oferowanych przez nią konferencji znajdziecie na ich stronie http://www.e-dos.org.

Szkolenie „Dysleksja a nauczanie języków obcych”

W weekend 25-26 października uczestniczyłam w szkoleniu „Dysleksja a nauczanie języków obcych” prowadzonym przez panią Katarzynę Bogdanowicz. Prowadząca szkolenie specjalizuje się w zagadnieniu dysleksji i jest autorką książki o tym samym tytule co szkolenie. Moją recenzję książki możecie przeczytać tutaj.

Szkolenie było prowadzone w ciekawy sposób, wydaje mi się, że grupa była zainteresowana tematem i chętnie w nim uczestniczyła. Dla mnie sporo treści było powtórzeniem tego, co dowiedziałam się z książki, ale że czytałam ją wiosną, było to swego rodzaju przypomnienie i uporządkowanie mojej wiedzy. Pojawiły się różnego rodzaju ciekawostki, autorka chętnie odpowiadała na pytania. Bez problemu nawiązała z nami kontakt.

Za szczególnie przydatne uważam praktyczne zadania. Analizowałyśmy autentyczne opinie uczniów z dysleksją. Zastanawiałyśmy się nad ich mocnymi i słabymi stronami. W materiałach ze szkolenia w kontekście analizowania opinii znajduje się mini-słownik podstawowych terminów przydatnych w czasie czytania. Fajna rzecz! Tworzyłyśmy własną propozycję lekcji dla takiego ucznia. Analizowałyśmy ćwiczenia (z jednego z podręczników) i próbowałyśmy je dostosować tak, by były bardziej przyjazne dla uczniów z trudnościami. Ciekawy był też film przedstawiający Metodę Dobrego Startu dostosowaną do lekcji angielskiego (Good Start Method for English). Chętnie posłuchałam też o ocenianiu uczniów, myślę, że to zawsze budzi wątpliwości nauczycieli.

professor (series M)

Podsumowując, szkolenie było fajnie poprowadzone i jeśli chcecie poszerzyć wiedzę na temat dysleksji (zarówno teorii, jak i metodyki) to polecam Wam ten warsztat. Jak nie macie czasu, albo wolicie poczytać, to warto sięgnąć po książkę.

Szkolenie odbyło się w CWRO w Warszawie http://www.cwro.edu.pl.

Zachęcam Was też do wejścia na stronę http://bogdanowicz.edu.pl, gdzie znajdziecie więcej informacji o prowadzącej oraz gdzie odbędą się najbliższe szkolenia.

 

Rain, rain – czyli kolejna jesienna inspiracja

Dzisiaj kolejna jesienna inspiracja. Pogoda nas rozpieszcza, ale nie oszukujmy się deszcz w końcu przyjdzie. Warto więc mieć w zanadrzu zajęcia związane z jesienną aurą.

Parę lat temu byłam na szkoleniu skierowanym do nauczycieli klas 1-3. Szłam na nie z takim trochę nastawieniem, że w sumie nie wiem do czego mi ono potrzebne, przecież powinnam chodzić na szkolenia dla anglistów. Jak się później okazało moje przekonanie było błędne. Uczestnicząc w szkoleniach przeznaczonych dla nauczycieli nauczania zintegrowanego na pewno nic nie stracimy (pod warunkiem, że na szkoleniu będą praktyczne pomysły) a istnieje duże prawdopodobieństwo, że zyskamy nowe inspiracje. Także nie ma co się bardzo wzbraniać. Jak już kiedyś pisałam wiele polskich zabaw można „przełożyć” na angielski i bawić się w nie wykorzystując ten język. Podobnie jest z ćwiczeniami.

Szkolenie miało tytuł „Idzie jesień, idzie zima a mnie nuda się nie trzyma – czyli wybrane elementy kinezjologicznego systemu kształcenia i terapii „Edukacja przez ruch” Doroty Dziamskiej”. Było ono organizowane przez Klanzę. Ujęcie było praktyczne i  polegało na wykonywaniu zadań, przede wszystkim plastycznych. Z tego, co wiem większość nauczycielek była zadowolona i jedna po drugiej wykorzystywały pomysły na swoich zajęciach. Dzieciom się podobało a ja jakoś stwierdziłam, że zrealizuję je kiedy indziej. I właśnie nadszedł ten czas 🙂 Odkopałam teczkę z materiałami i już opisuję dla Was ćwiczenie pasujące do tematu związanego z jesienią, czy też pogodą. Będzie trochę z pamięci a trochę z notatek.

Potrzebna będzie kartka i kolorowe kółka (można kupić gotowe). Oprócz tego kredki – najlepiej pastele w różnych odcieniach niebieskiego lub grube flamastry. Dzieci rytmicznie oburącz stawiają kropki (w tle można puścić muzykę). Mogą  się wymienić pracami i stawiać kropki u kogoś. Oczywiście „kropkowanie” bardzo się podobało. Następnie uczeń odrywa boki kartki (jak się okazało wcale nie było to takie proste). Gdy skończą pokazujemy dzieciom jak mogą składać kółka. Pytamy ich co to może być? Jak się domyślą to fajnie a jak nie to mówimy, że jest to umbrella a kropki to rain. Parasolkom trzeba tylko dorysować rączki, każdy może zrobić ile ich chce i przyczepić je w padającym deszczu.

rain

Ta praca to ćwiczenie na stabilizację lateralną. Takie rzeczy bardzo lubię, gdyż poza językiem angielskim ćwiczymy też inne umiejętności.

Na taką lekcję proponuję też wykorzystanie piosenki Rain, rain go away.

Na stronie supersimplelearning znajdziecie też flashcards do tej piosenki.

 

Engaging Learners in the Classroom, czyli szkolenie WCIES

Wakacje wakacjami, ale byłam ostatnio na szkoleniu i o nim właśnie będzie dzisiejszy wpis. Skorzystałam z oferty szkoleniowej WCIES-u (Warszawskie Centrum Innowacji Edukacyjno-Społecznych i Szkoleń). Generalnie jestem z niego zadowolona. Oczywistą zaletą było to, że było prowadzone w języku angielskim. Szkolenie nosiło tytuł „Engaging Learners in the Classroom” i zostało poprowadzone przez Kate Mulvey (nauczyciela ESL/EFL). Prowadząca potrafiła zainteresować tematem i miała dużo pozytywnej energii. Warsztat miał charakter raczej praktyczny, pokazane były konkretne zadania, gry itp.

Training Crossword Puzzle

W prezentacji został przypomniany rozwój dziecka i jego mowy. Dla mnie ciekawostką były dane dotyczące rozwoju zasobu słownictwa – 6- latek zna 10.000 słów, 12 latek 40.000. Dodatkowo dziecko w tym okresie jest w stanie przyswoić do 20 nowych słów dziennie! Ta informacja jest szczególnie ważna dla nas, uczących języków.

Prowadząca mówiła też jak istotny jest ruch w nauce dzieci, „przerobiliśmy” wierszyk i piosenkę (oczywiście trzeba się było poruszać i śpiewać z gestami, co jak wiecie średnio lubię, no ale nic to, chyba się trzeba będzie przyzwyczaić, że na szkoleniach dla nauczycieli po prostu tak jest).

Polecono też trochę stron internetowych, m.in. http://busyteacher.org (znam i korzystam, ileś razy już dawałam linki do różnych ćwiczeń z tej strony na blogu), http://www.readingrockets.org (o czytaniu i książkach), http://americanenglish.state.gov/resources/activate-board-games (gry do wydrukowania). Poza tym autorkę Joan Kang Shin, piszącą o nauczaniu young learners, nie wiem jak Wy, ale ja nie spotkałam się z tym nazwiskiem do tej pory. Wracając do czytania prowadząca pokazała jak pracuje z książką (na przykładzie „Who took the cookie from the cookie jar?”, całkiem fajnej zresztą). Mnie spodobało się ćwiczenie w którym była director i kazała czytać z określonymi emocjami np. happy, uczniowie czytają a ona w pewnym momencie mówi cut, cut do it with sad emotions itd.

Ogólnie było to całkiem sympatyczne szkolenie, może nie wnoszące nie wiadomo jakich nowych treści, ale też nie było zmarnowanym czasem.

 

Miejsce, o którym każdy nauczyciel angielskiego wiedzieć powinien – Young Learners Resource Center

Każdy nauczyciel chce, by jego zajęcia były ciekawe. Szczególnie my, Angliści mamy do dyspozycji wiele pomocy. Książeczki, plakaty, flashcards, pacynki, płyty CD i DVD to tylko niektóre z nich. Część materiałów dostajemy w ramach zestawu nauczycielskiego, zdarzają się tez gratisy od wydawnictw. Jednak jak już kiedyś pisałam w dużej mierze sami musimy się zaopatrywać w materiały. Czasem można przygotować je samemu, ale nie oszukujmy się, oryginalne są o wiele lepsze i bardziej profesjonalne. Pozostaje jeszcze kwestia, gdzie to wszystko trzymać i oczywiście fakt, że nie są to tanie rzeczy.

Jest takie miejsce w Warszawie, które umożliwia nauczycielom angielskiego wypożyczanie materiałów. Mówię o Young Learners Resource Center (czyli Centrum Zasobów Języka Angielskiego). Oczywiście przygotujcie się na zachwyty, gdyż wydaje mi sie ze nie ma drugiej takiej instytucji w mieście. Centrum powstało w wyniku współpracy Urzędu m.st Warszawy z ambasadą USA. Poniżej sporo zdjęć, gdyż chciałam jak najdokładniej pokazać Wam to świetne miejsce.

Ogólny widok z jednej strony pomieszczenia.

ylrc5

Oraz zbliżenia półek.

ylrc1

ylrc2

ylrc3

ylrc4

Wow! Widzicie te materiały, jak już pisałam można je wypożyczyć 🙂

Oto co konkretnie oferuje nam Centrum:

  • literaturę dziecięcą
  • big books (są super do czytania w klasie, nikt wtedy nie narzeka że nie widzi obrazków)
  • karty obrazkowe i wyrazowe
  • płyty z piosenkami i rymowankami
  • materiały kulturowe
  • klocki z literkami
  • książki metodyczne

Poza tym mamy dostęp do wycinarki i matryc służących do wycinania różnych kształtów. Dzięki temu można stworzyć własne pomoce dydaktyczne.

Tak wygląda wycinarka i przykładowa matryca.

ylrc6

Oraz przykładowe pomoce.

ylrc7

Ale to jeszcze nie koniec działalności Centrum, oferuje ono również darmowe szkolenia metodyczne. Organizuje też konkursy, zarówno dla uczniów jak i nauczycieli.

Wpis ten planowałam już dawno, gdyż jest to super miejsce a wydaje mi się, że sporo osób nie wie o jego istnieniu. Czas jednak płynął i nie bardzo sie składało. Aż dostałam informację o konkursie Walentynkowym polegającym na wymyśleniu autorskich zajęć w tym właśnie temacie. Postanowilam wziąć w nim udzial. I… udało się – moja praca została doceniona, zostałam nagrodzona. Jak się domyślacie nagrody to książki. Są bardzo fajne, zresztą spójrzcie sami.

Książki metodyczne. Wyglądają ciekawie, nie mogę się doczekać kiedy znajdę czas i je przeczytam.

nagrody3

Bestsellerowa książeczka dla dzieci w sam raz na Walentynki, na pewno wykorzystam ją na zajęciach w przyszłym roku.

nagrody1

nagrody2

Oraz kilka numerów magazynu English Teaching Forum, amerykańskiej gazety dla nauczycieli uczących angielskiego jako języka obcego. Nie znałam jej wcześniej i oczywiście chętnie poczytam artykuly.

nagrody4

Zachęcam wszystkich nauczycieli angielskiego (uczących młodsze dzieci) do wybrania się i zapisania do YLRC. Wedlug mnie warto. Jestem pewna, że poprzez korzystanie z zasobów Centrum uatrakcyjnicie swoje lekcje.

Niestety rodzice nie mogą wypożyczać materiałów (tylko nauczyciele angielskiego), jednak jak się dowiedziałam można przyjść z dzieckiem i skorzystać na miejscu.

YLRC znajdziecie na warszawskiej Starówce, w budynku Wcies-u, ul. Stara 4. Znajdziecie ich też w internecie pod adresem http://ylrc.edu.pl. Na stronie póki co nie ma zbyt dużo informacji, gdyż jest jeszcze w budowie.

Konferencja metodyczna wydawnictwa Macmillan

Keep-educating-yourself-acronym

Jak wiecie dbam o swój rozwój osobisty. Staram się regularnie uczestniczyć w różnych szkoleniach i zdawać Wam z nich relacje. Wiem, że najłatwiej jest krytykować, gorzej stanąć przed ludźmi i wygłosić prezentację. Opisuję jednak je ze swojego punktu widzenia. Patrzę, czy uzyskano moją uwagę, czy robiłam notatki, dowiedziałam się czegoś nowego.

Dzisiaj byłam na konferencji metodycznej wydawnictwa Macmillan. Ciekawa byłam bardzo jak będzie, zważywszy na to, że z Pearsona nie byłam zbyt zadowolona. Opis moich  wrażeń z Pearsona można przeczytać tutaj. Prezentacje Macmillana zapowiadały się interesująco. Szczególnie czekałam na wystąpienie Carol Read. Przede wszystkim dlatego, że gdy zaczynałam prowadzić swojego bloga, odkryłam ten http://carolread.wordpress.com. W swoich wpisach autorka „przerabia” cały alfabet w kontekście nauczania. Z wielkim zainteresowaniem przeczytałam wszystkie wpisy i bardzo mi się podobały. Polecam go każdemu nauczycielowi. Jednak prezentacja nie do końca spełniła moje oczekiwania. Tematem był storytelling. Standardowo były prób wciągnięcia uczestników w śpiewanie piosenek i pokazywanie. Siedziałam z tyłu sali i wyglądało to całkiem zabawnie, gdyż przede wszystkim osoby z przodu stały i uczestniczyły. Podobnie było na szkoleniu Pearsona – nie wiem czemu ma to służyć i nie lubię tego rodzaju ćwiczeń. Jednak widzę, że są one bardzo popularne. Wydaje mi się, że można opowiedzieć, co mają robić dzieci niekoniecznie prosić nauczycieli o wcielanie się w ich role. Szczególnie, że po tygodniu pracy z dziećmi, w weekend nie każdy musi mieć ochotę znów się bawić. Pracując z dziećmi nie mam z tym problemu, ale sala dorosłych skaczących i naśladujących tygrysa jakoś mnie krępuje. Muszę jednak przyznać, że zaprezentowane piosenki były bardzo fajne (pochodzą one z nowej publikacji dla klas 1-3 – Tiger). Rzadko przesłuchuję płyty dołączone do otrzymanych książek, jednak z tą chętnie się zapoznam. Wydaje mi się, że w prezentacji trochę za dużo było samego opowiadania a za mało tego jak to robić. Chociaż może jednak było, tylko nie do końca usystematyzowane. Nie będę dokładnie opisywać wartościowości tego rodzaju ćwiczeń, gdybyście chcieli dowiedzieć się więcej o storytellingu, tutaj znajdziecie fajne materiały, oczywiście autorstwa Carol Read http://carolread.wordpress.com/2010/10/25/s-is-for-storytelling/ oraz artykuł Scaffolding children’s learning through story and drama.

Drugie spotkanie dotyczyło egzaminu 6-klasisty. Doktor Monika Cichmińska przedstawiła fakty, mity i strategie dotyczące właśnie tego egzaminu. Muszę przyznać, że było ciekawie. Podobało mi się to, że na początku prezentacji uczestnicy zostali zapytani, czy lubią zadawać swoim uczniom pracę w parach. Dużo osób podniosło ręce. Następnie zostaliśmy zapytani, czy na szkoleniach lubimy pracę w parach. Tym razem zgłosiło się zaledwie kilka osób 😉 W związku z tym przy najbliższej okazji dowiedzieliśmy się, że możemy porozmawiać w parach lub też przemyśleć zadany temat. W prezentacji pojawiło się sporo przykładów. Dowiedziałam się, na co zwracać uwagę i jak pracować z uczniem. Fajne też było to, że prowadząca podkreśliła, że bez przerobienia nie wiadomo jak wielkiej liczby testów i tak uczniowie powinni zdać egzamin. Zgadzam się z nią, że uzupełnianie testów powinno być traktowane dodatkowo. W przypadku egzaminu gimnazjalisty korzystałam z Repetytorium Macmillana (opisałam je tutaj), dlatego też chętnie zapoznam się z repetytorium przygotowującym do egzaminu szóstoklasisty tego wydawnictwa. Pani Cichmińska obiecała też, że na stronie Macmillana w najbliższym czasie pojawią się handouty z jej sesji. Także gdyby ktoś był ciekawy szczegółów to myślę, że warto wejść na stronę wydawnictwa.

Podsumowując – druga sesja była dla mnie ciekawsza od pierwszej. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że temat storytellingu był mi znany. Możliwe, że forma prezentacji Pani Cichmińskiej też była mi bliższa. Zauważyłam też, że w porównaniu z konferencją Pearsona  nowości wydawnicze były promowane w delikatniejszy sposób, co bardziej mi odpowiada. Jednak na korzyść Pearsona przemawia lepszy catering 😉

Szkolenie „Fun and Achievement for Young Learners”

W niedzielę byłam na szkoleniu organizowanym przez British Council. Jest to seria szkoleń, mnie oczywiście najbardziej zainteresowało to dotyczące najmłodszych uczniów – „Fun and Achievement for Young Learners”.

British-Council-007

Źródło: http://www.theguardian.com/

Zajęcia składały się z 3 części, każda z nich trwała 60 min.

Pierwsza dotyczyła Young Learners Tests (o tych egzaminach pisałam już tutaj), więc wydawało mi się, że dużo nowych rzeczy się nie dowiem. Jednak było inaczej. Temat testów został omówiony w zaskakująco interesujący sposób. Prowadząca porównywała ze sobą części, mówiła na co zwracać uwagę, gdy przygotowujemy do nich uczniów. Opowiedziała też, jak oceniana jest część ustana. Dodatkowo została ona zilustrowana filmikiem. Dowiedzialam się również, że istotne jest konkretne słownictwo (np. powtarza się normalnie rzadko używane słówko „mat”). Otrzymaliśmy tzw. handbook for teachers, gdzie możemy znaleźć słowa i zwroty obowiązujące na każdej części. Dla mnie wartościowe było również to, że polecono ćwiczenia i zabawy z książek i nie tylko, pomagające w przygotowaniu do egzaminu.

Kolejna sesja dotyczyła tematu Assessment for Learning (AFL). Tutaj z kolei szczególnie ciekawa wydała mi się idea Success Criteria. Chodzi o wcześniejsze informowanie uczniów o naszych wymaganiach, które muszą spełnić , by odnieść sukces (np. napisać bardzo dobre wypracowanie). Moą uwagę zwrócił też WALT, czyli What am I learning today?  Przypomniało mi to, o czym niestety często zapominam, czyli, że uczeń niezależnie od wieku powinien potrafić powiedzieć, czego się nauczył w czasie lekcji. Jeśli chodzi o ocenianie to dowiedzieliśmy się o technice two stars and a wish. Czyli należy podać dwie pozytywne rzeczy (co uczeń zrobił dobrze) i jedną, nad którą musi dodatkowo popracować.

Ostatnia część była zatytułowana „CASPAR the friendly lesson”. W tym słowie zawarte są składniki istotne w pracy z najmłodszymi uczniami. C – creativity, A – achievement, S – say, P -personalise, A – act, R – react. Niby to wszystko jest oczywiste, ale dobrze gdy się je nazwie i poprze przykładami. Podejście to może dać nam świeższe spojrzenie na nasze zajęcia.

Czy szkolenie mi się podobało?  Tak, było ciekawie. Wartościowość szkoleń mierzę telefonem – tzn. wiem, że to trochę głupio zabrzmi, bo zwykle idę na własne życzenie i za własne pieniądze, ale nieraz zdarzało się, że siedziałam w internecie, sprawdzałam pocztę itp. Jednak nawet jak jest kiepsko staram się nie wychodzić w połowie, zwykle liczę, że może jednak się czegoś dowiem. Tutaj nie było takiego problemu. W każdej części zawarto  sporo przykładów, konkretnych zabaw czy też ćwiczeń. Miło się słuchało, szczególnie, że zajęcia były prowadzone w języku angielskim (a że to British Council, to chyba nie była żadna niespodzianka). Dużo osób nie lubi ćwiczeń w parach z osobą siedzącą obok, trochę tego tu było, ale do przeżycia. Wcześniej tylko raz spotkałam się z podziałem uczestników na mniejsze grupy. Tutaj każda grupa miała te same warsztaty, tylko w innej kolejności. W dużej mierze wynikało to z logistyki, tzn. niewielkich sal, ale mi to odpowiadało.

Opis tego warsztatu można przeczytać na blogu British Council (polecam zresztą tego bloga wszytkim nauczycielom) – http://blog.britishcouncil.org/polandqualityteaching/2013/12/08/survival-teaching-fun-and-achievement-for-young-learners/. Jeśli zainteresowała Was tematyka zajęć, w tym wpisie znajdziecie różne przydatne linki.

Podsumowując, jestem zadowolona z tego szkolenia. Pomijam, fakt, że dawno na żadnym nie byłam i poszłam na nie z pozytywnym nastawieniem a to też jest istotne. Żyję w przeświadczeniu, że British Council to dobra marka i ten warsztat potwierdził moją opinię. W styczniu odbędzie się kolejne szkolenie, tym razem dotyczące pracy z młodzieżą. Więcej informacji o nim znajdziecie tutaj http://www.britishcouncil.pl/en/teaching-teenagers.

Jak uniknąć rutyny w pracy nauczyciela angielskiego?

Według mnie praca nauczyciela angielskiego jest bardzo interesującym zajęciem. Składa się na nią wiele elementów – pracujemy z uczniami, rodzicami i innymi nauczycielami. W dużej mierze od nas zależy czy i jak się rozwijamy.

Wiadomo, że każdy z nas ma gorsze i lepsze dni. Co zrobić, szczególnie po latach, gdy w pracę zaczyna wkradać się rutyna, by nadal być dobrym nauczycielem i czerpać z tego zajęcia satysfakcję?

Doszkalać się. Dydaktyka to dziedzina zmieniająca się, powstają nowe metody i techniki nauczania. Może ich elementy sprawią, że nasze zajęcia będą ciekawsze? Warto wybierać takie kursy, które wniosą coś nowego a nie są powtórzeniem tego, co już wiemy. Źle dobrane powodują poczucie straconego czasu i uzyskanie często błędnej pewności – ja już nie muszę się szkolić, bo wszystko wiem. Moim zdaniem nie ma takiej możliwości, trzeba tylko znaleźć luki. Alternatywą dla tradycyjnego szkolenia może być też kurs internetowy, czy też webinarium.

Spróbować zmienić coś w naszych lekcjach. Nie pracować według raz opracowanych planów zajęć. Wiadomo, że  tak jest łatwiej, ale czasy się zmieniają i uczniowie też. Coś co było wartościowe i interesujące kilka lat temu nie musi być takie teraz. Poza tym możemy trafić na klasę o wysokim poziomie, warto wtedy podwyższyć wymagania zarówno w stosunku do uczniów jak i siebie.

Nawiązując do poprzedniego punktu – zmienić podręczniki. Jest wielu nauczycieli, którzy są od lat przywiązani do jednej publikacji. Również w tym przypadku książki się zmieniają, często na korzyść – są bardziej nowoczesne. Szybko przekonamy się, że wcale nie mamy więcej pracy a lekcje są ciekawsze zarówno dla uczniów jak i dla nas samych.

Jeśli jest taka możliwość wprowadzić nowe technologie na nasze lekcje. Czyli coś oprócz odtwarzanej płyty cd. Może chociażby film, nagranie z youtube, podcast. Może da się raz na jakiś czas skorzystać z sali komputerowej i przeprowadzić zajęcia w oparciu o internet? Jest super, gdy szkoła dysponuje tablicą interaktywną.

Czytać książki, czasopisma branżowe, blogi w internecie. Dobrze jest czytać materiały anglojęzyczne, wtedy ćwiczymy również język. W łatwy sposób możemy uzyskać nowe pomysły, czerpać inspirację a tym samym przełamać rutynę.

Rozmawiać z kolegami (innymi nauczycielami) – właśnie o podręcznikach, materiałach dodatkowych. Próbować dowiedzieć się z czego korzystają, co polecają. Dzielić się swoimi pomysłami. Jeśli mamy możliwość i ktoś organizuje zajęcia otwarte warto iść i je zobaczyć. Starać się nie oceniać i nie krytykować, tylko znaleźć w nich inspirację. I nie bać się, szczególnie jeśli jesteśmy doświadczonymi nauczycielami – jak najbardziej powinniśmy dzielić się naszą wiedzą, właśnie w postaci zaproszenia młodszych kolegów na zajęcia czy też przeprowadzenia rady szkoleniowej na ciekawy według nas temat.

Współpraca z wydawnictwami

Ten wpis jest przeznaczony przede wszystkim dla początkujących nauczycieli. Z tego, co się przekonałam wielu z nich nie bardzo wie jak wygląda współpraca z wydawnictwem/ wydawnictwami.

Po pierwsze każdy nauczyciel powinien mieć zestaw nauczycielski – jest to podręcznik, ćwiczenia (te same które ma uczeń) oraz książka nauczyciela. Oprócz tego w jego skład często wchodzą flashcards, dodatkowe materiały do kopiowania, testy, plakaty. Dla maluchów mogą to być też pacynki.

Przedstawiciele z wydawnictw mają swoje rejony, którymi się opiekują, czyli do danej szkoły przypisana jest konkretna osoba. Gdy nie wiemy, kto to jest możemy zadzwonić do wydawnictwa i uzyskać informacje. W różnych wydawnictwach są różne zasady dostawania zestawu nauczycielskiego. Często jest tak, że przy zakupie jakiejś liczby książek dla uczniów nauczycielowi przysługuje zestaw. Z tego, co pamiętam, jeśli uczniowie sami kupują książki a my nie znamy jeszcze konsultanta trzeba wypełnić papier z podpisem dyrektora szkoły i pieczątką, że szkoła korzysta z podręczników danego wydawnictwa i przesłać go do wydawnictwa.

Przedstawiciele są najbardziej aktywni pod koniec roku szkolnego, gdy nauczyciele decydują o podręcznikach na następny rok. Wtedy często przychodzą do szkoły i prezentują swoją ofertę. Z mojego doświadczenia wynika, że dobry konsultant spotyka się również w innych terminach. Jeśli chce nam pokazać podręczniki, to daje nam egzemplarze okazowe. Wydawnictwa dysponują też gratisami takimi jak długopisy, naklejki, stempelki z ocenami po angielsku, plakaty itp. W dużej mierze ułatwiają i uatrakcyjniają one zajęcia z dziećmi. Nie chodzi o to, że przekonają one nauczyciela do pracy z tą a nie inną książką. Nie spotkałam się do tej pory z sytuacją, że „za wybór” książki nauczyciel dostawał coś dla siebie. Dobrze jest również, gdy konsultant jest otwarty na nasze opinie w sprawie książki, gdy można z nim porozmawiać i zgłosić swoje uwagi. Wydaje mi się , że dobry przedstawiciel nie jest ewidentnie nastawiony na sprzedaż. Raz trafiłam na ofensywną Panią, która na siłę chciała prezentować tablicę interaktywną. My wiedzieliśmy, ze szkoła jej nie kupi i rozmowa z nią wyglądała jak rozmowa z bardzo nachalnym sprzedawcą.

Wydawnictwa współpracują z nauczycielami także przy opracowaniu nowych podręczników. Nauczyciel może zostać poproszony o uczestnictwo w spotkaniu lub też o napisanie recenzji rozdziału. Za taką współpracę może dostać bon na książkę z oferty wydawnictwa czy też zarobić drobną kwotę. Podoba mi się to, że my, nauczyciele mamy pewien wpływ na to z jakich książek i w jaki sposób uczymy.

Pod koniec wakacji oraz na początku roku szkolnego wydawnictwa organizują także spotkania w księgarniach, na których można zapoznać się z nowościami wydawniczymi oraz skorzystać z promocji, otrzymać kalendarz czy też materiały do kopiowania na okres bezpodręcznikowy. Dodatkowo w ciągu roku szkolnego nauczyciele mogą wziąć udział w konferencjach, szkoleniach, często bezpłatnych. Można dowiedzieć się o planowanych zmianach (np. dotyczących egzaminów) czy też poszerzyć swoją widzę na konkretny temat. Nauczyciel otrzymuje certyfikat uczestnictwa a wydawnictwo ma swoje stoisko na którym sprzedaje książki lub też jedna z prezentacji poprowadzona jest w oparciu o publikację wydawnictwa.

Z mojego doświadczenia wynika, że warto współpracować z wydawnictwami 🙂

Studia podyplomowe dla nauczycieli angielskiego na SWPS

Sierpień to dobry czas na decyzje odnośnie rozwoju osobistego, na jesieni można rozpocząć studia podyplomowe. W przypadku nauczycieli istnieje wymóg dokształcania się, jednak ja po prostu lubię dowiadywać się nowych rzeczy, poszerzać swoją wiedzę. Chcę, by praca sprawiała mi przyjemność a moje zajęcia były interesujące dla uczniów. Dlatego też uważam, że warto inwestować w różne formy dokształcania się.

Mam wrażenie, że oferta studiów podyplomowych dla nauczycieli angielskiego nie jest zbyt szeroka. Po przeszukaniu zasobów internetu zdecydowałam się na Szkołę Wyższą Psychologii Społecznej.  Jest to jedna z lepszych uczelni prywatnych a ja nie chciałam skończyć „jakiegoś” tam kursu. Studia, które wybrałam to Kwalifikacyjno – Metodyczne Studia Nauczania Języka Angielskiego http://www.podyplomowe.pl/studia-podyplomowe-warszawa/kwalifikacyjno-metodyczne-studia-nauczania-jezyka-angielskiego-studia-prowadzone-sa-pod-auspicjami-instytutu-filologii-angielskiej-swps

Są to studia przeznaczone dla osób, które ukończyły filologię angielską lub studia dające uprawnienia do nauczania angielskiego, chcących nabyć nową wiedzę i umiejętności. A także dla osób, które ukończyły inne kierunki i znają bardzo dobrze język angielski (legitymują się określonymi przez uczelnię certyfikatami) – osoby te zyskają uprawnienia do nauczania języka angielskiego. Jeśli chodzi o osoby z mojej grupy właśnie tak było. Parę osób to praktykujący nauczyciele kilka lat po studiach,  pozostali to osoby, które zdecydowały, że chcą  zostać nauczycielami lub mieć alternatywę do tego, co robią teraz. Studia te trwają trzy semestry, ja ukończyłam je w lutym bieżącego roku.

Jakie są moje wrażenia? Część przedmiotów była powtórzeniem, tego czego nauczyłam się na swoich studiach. Myślę jednak, że takie odświeżenie nie było złe. Niewątpliwą zaletą jest to, że dużo przedmiotów (około ¾) jest prowadzonych w języku angielskim. W ten sposób nabywa się słownictwo związane z zawodem oraz zwyczajnie używa języka w czasie zajęć czy też zadanych prac. Warto było posłuchać konkretnych rozwiązań, zobaczyć przykłady ćwiczeń. Czasem nie mogłam się doczekać, by sprawdzić, jak dane rozwiązanie zadziała na moich zajęciach. Polecono nam również anglojęzyczne gazety dla nauczycieli oraz oprogramowanie, które można wykorzystać w czasie lekcji. Szczególnie wartościowe były dla mnie przedmioty związane z procesem dydaktycznym, czyli m.in. Techniki nauczania elementów języka, Techniki nauczania sprawności językowych, Różnice indywidualne w procesie uczenia się j. obcego, Integracja międzyprzedmiotowa, Analiza i opracowanie materiałów dydaktycznych, Teorie uczenia się i nauczania języków obcych, Technologia informacyjna, Emisja głosu. Jak to zwykle bywa były też niestety przedmioty do „odbębnienia”, które zwyczajnie trzeba było zaliczyć. Nie podobało mi się to, że również czynni nauczyciele musieli odbyć praktykę dydaktyczną. Dodatkowo papiery do wypełnienia były bardzo obszerne i wydaje mi się, że każdy arkusz powinien być wcześniej omówiony (opiekun powinien objaśnić czego oczekuje, wyjaśnić ewentualne wątpliwości). Tutaj szczególny problem miały osoby, które nie były nauczycielami, ale ja też czasem nie wiedziałam, co należy wpisać w danej rubryce.

Podsumowując, jestem zadowolona z mojej decyzji o odbyciu tych studiów. Generalnie oceniam je bardzo pozytywnie, nie był to dla mnie stracony czas a ukończenie ich dało mi wiele satysfakcji.

 

Dopisek: zostałam mailowo zapytana przez osobę zainteresowaną studiami o uszczegółowienie informacji. Zajęcia są na ogół co 2 tygodnie, zwykle trwają w godzinach 9-16 (sob i nd). Jeśli chodzi o zaliczenia – było kilka egzaminów, ale na ogół przedmioty zalicza się poprzez pisanie prac. W przypadku niektórych przedmiotów zaliczenie uzyskiwało się poprzez obecności. Jeśli chodzi o zajęcia e-learningowe, odbywają się one na platformie internetowej. Zwykle otrzymujemy jakiś materiał, np. tekst do przeczytania i później trzeba wziąć udział w dyskusji, czy też odpowiedzieć na pytania (coś jak test). Początkowo wygląda, że tego wszystkiego jest dużo, ale tak naprawdę nie jest źle, spokojnie bez problemu można wszystko zaliczyć. Na koniec nie pisze się pracy, pracą końcową są wypełnione papiery z praktyki. Z tym, moim zdaniem było najwięcej roboty. Co do praktyki, samemu wybieramy szkołę w której chcemy ją odbywać (nie może być to szkoła językowa). Jeśli już pracuje się w szkole, to można ją odbyć u siebie. Praktykę można odbyć w czasie całego trwania studiów, my decydujemy kiedy to zrobimy.