O sztuce brytyjskiej – cykl zajęć

Nie opisałam jeszcze bardzo udanych zajęć, które przeprowadziłam w czerwcu. Koleżanka z edukacji wczesnoszkolnej powiedziała, że na lekcjach realizuje temat sztuki i czy nie chciałabym się włączyć i zająć się nim na lekcjach angielskiego. Ponieważ lubię prowadzić zajęcia rozwijające nie tylko językowo, ale też w innych sferach, chętnie się zgodziłam. Wyszedł ciekawy cykl zajęć przybliżających uczniom brytyjską sztukę.

Zajęcia z 3 klasą zaczęłam od opowiedzenia im o National Gallery oraz Tate Museum i zbiorach, które można w nich obejrzeć. Pokazałam uczniom, jak wyglądają obydwa budynki i opowiedziałam, jakie zbiory znajdują się w którym muzeum. Jeśli chodzi o National Gallery skorzystałam z ich strony i pokazałam, co proponują dzieciom (jakie obrazy do obejrzenia- mamy tutaj niejako przewodnik i poruszamy się wybraną ścieżką od obrazu do obrazu) https://www.nationalgallery.org.uk/families/family-tours-and-trails. Również Tate ma stronę przeznaczoną dla dzieci http://www.tate.org.uk/kids, która przybliża zbiory i artystów.

Następnie przybliżyłam uczniom dwóch całkiem różnych artystów. Byli to William Turner oraz Bridget Riley. Uczniowie po zapoznaniu się z ich pracami, tworzyli własne, zainspirowane nimi.

Poniżej przydatne linki i materiały.

Słownictwo związane ze sztuką http://www.ducksters.com/history/art/art_artist_glossary_terms.php

Czym jest op art http://www.tate.org.uk/kids/explore/what-is/op-art

Informacje o Bridget Riley http://www.tate.org.uk/kids/explore/who-is/who-bridget-riley

Film przybliżający prace Williama Turnera – Art with Mati i Dada.

Wykorzystałam też książkę Tate kids British Art Activity Book. Pozycja ta pokazuje prace kilku znanych brytyjskich artystów i proponuje ćwiczenia do wykonania. Kupiłam ją wcześniej na Amazon.uk.

IMG_2875

Przeczytaliśmy też książkę „Katie and the British Artists”, która opisuje przygody dziewczynki zwiedzającej galerię i jakby przy okazji opowiada o pracach znanych malarzy. Ponieważ na lekcjach korzystamy z iPadów, coraz więcej książeczek kupuje w Book store. Zaletą jest, że mam je od razu (nie czekam i nie płacę za przesyłkę). Nie muszę ich nosić, mam je zawsze przy sobie. I nie zajmują miejsca w domu. Oczywiście uwielbiam wydania papierowe, ale jest to jakaś alternatywa, z której chętnie korzystam.

IMG_2889

 

IMG_2890

 

Wracając do lekcji, w Google Grafice pokazałam uczniom obrazy Turnera oraz Riley. Uczniowie rysowali swoje rysunki inspirowane pracami artystów.

Poniżej prace moich uczniów, ozdabiające szkolny korytarz.

IMG_0477

Dodatkowo uczniowie korzystali z aplikacji przygotowanej przez Tate. Przygotowywali w niej własne rysunki i mogli nagrywać krótkie komunikaty i dźwięki. Apka ta jest utrzymana w klimacie wcześniej wspomnianej książki.

IMG_2878

IMG_2879

IMG_2880

IMG_2881

Fajnie było widzieć zainteresowanie uczniów sztuką. Według mnie były to zajęcia bardzo poszerzające horyzonty, pokazujące brytyjską kulturę w innym ujęciu.

Londyn z 4,5 latkiem

Pozostając w temacie Londynu chciałam opisać również zwiedzanie tego miasta z młodszym dzieckiem. Londyn jest bardzo atrakcyjnym miejscem z punktu widzenia dzieci. Starałam się żebyśmy każdego dnia odwiedzili dwa główne punkty. Często wychodziło trochę więcej i wyjazd okazał się dość intensywny. Ale młody dał radę. Czasem trochę marudził, jednak ogólnie był zadowolony. Dzieci są różne, u nas średnio sprawdziły się muzea. I tak nie pokazywałam mu wszystkiego. Z tego, co zaobserwowałam Brytyjczycy dzielą np. Natural History Museum na fragmenty, robią w środku dłuższą przerwę na jedzenie. Co innego jak się jest turystą. Wiadomo, że chce się zobaczyć więcej. Zwiedzanie bardzo ułatwiał fakt, że mieszkaliśmy w centrum.

Przyjechaliśmy pod wieczór i od razu wybraliśmy się na spacer – zobaczyliśmy Trafalgar Square, London Eye i Big Bena.

Dzień 1.

Do południa pojechaliśmy na plac zabaw Diana Memorial Playground w Hyde Park. Ponieważ jest tam część „wodna” polecam zabrać ubranie na zmianę –  wody nie ma wiele ale dziecko może się pomoczyć. Poza tym można wziąć też coś do zabawy, choć zwykła butelka po wodzie też zdaje egzamin, można w nią nabierać wodę, nosić ją, polewać kamienie itp. Wiele dzieci bawi się w ten właśnie sposób.

 

Wracaliśmy double-deckerem, siedzeliśmy na górze, co oczywiście jest dla dziecka fajnym doświadczeniem. Wysiedliśmy przy Oxford Street i weszliśmy do kilku sklepów, m.in Disneya. Nie zrobił na nas szczególnego wrażenia, szczególnie że nie zjechaliśmy na jedno z pięter, gdyż utknęliśmy w windzie. Również obsługa nie była specjalnie miła i tolerancyjna – syn dosłownie próbował wspiąć się na ekspozycję duży samochód z bajki Cars a wierzcie mi ja szybko reaguję i zwracam mu uwagę, tudzież odciągam. A tu Pani z obsługi od razu, że nie wolno. Oczywiście nie mam z tym problemu, jednak w sklepie Lego, o którym zaraz napiszę było zupełnie inaczej.

Lego Store to podobno największy sklep Lego na świecie. I tutaj było super. Pan nawet otworzył młodemu gablotę, by mógł pobawić się ekspozycją. Obsługa sama proponowała, że zrobi klientom zdjęcie. Są stoliki do zabawy. Masa zestawów Lego do kupienia. Minifigurki do samodzielnego stworzenia (można wybierać głowy, tłów itp), dzieciaki grzebią w tych częściach na potęgę. Jest budka, w której można zrobić zdjęcie a następnie kupić zrobiony z niego zestaw klocków. Syn bardzo dobrze się tam bawił. Choć zamęt mega, dzieci cała masa. Nawet kolejka do wejścia była.

 

Dzień 2

Byliśmy w Natural History Museum. Podobało się, ale bez fajerwerków. Na pewno wrażenie na dziecku robi kula ziemska w którą jakby się wjeżdża ruchomymi schodami. Dinozaury, wulkany, trzęsienie ziemi, robaki – te ekspozycje obejrzeliśmy.

IMG_2257

Po południu byliśmy w Sea Word. Mój syn bardzo lubi ryby, więc to było udane wyjście. Jednak w czasie szkolnej wycieczki głaskaliśmy płaszczki a teraz były informacje żeby tego nie robić, gdyż są to delikatne zwierzęta. Nie wiem czy to się zmieniło , czy my nie doczytaliśmy informacji ale nikt nie zwracał nam wtedy uwagi. Możliwe też, że jesienią było o wiele mniej odwiedzających, stąd inne zasady. Trudno powiedzieć. Młody mógł dotknąć rozgwiazdę.

 

Dzień 3

Do południa chcieliśmy zobaczyć zmianę warty pod Pałacem Buckingham, ale trzeba na bieżąco to sprawdzać, gdyż akurat tego dnia została odwołana. No cóż, bywa… Zobaczyliśmy Pałac, porozmawialiśmy o Królowej.

Następnie odwiedziliśmy Science Museum. Powiem szczerze, że zrozumiałam z opisu znajomych, że to taki nasz Kopernik. Jednak było o wiele więcej eksponatów do oglądania. Młodemu podobała się część dla dzieci – Garden (3-6 lat). Podobna troch do strefy Bzzz w Koperniku. Jest ona na poziomie Basement. Można tam pobawić się wodą, dużymi klockami, jest też strefa sensoryczna. Zaletą jest to, że są takie płaszczyki ochronne od wody, więc nie trzeba brać ubrania na zmianę.

 

Po południu podjechaliśmy na stację Paddington. Przed wyjazdem obejrzałam z synem film o misiu i koniecznie chciał go spotkać. Zrobiliśmy zdjęcia i poszliśmy do sklepu dedykowanego misiowi.

 

Kolejnego dnia rano pojechaliśmy na lotnisko i wróciliśmy do Polski.

Nasz wyjazd był trochę nieplanowany w związku z tym nie zdążyłam zaopatrzyć nas w książki. Może to i dobrze, gdyż nie jestem przekonana, czy nie są dla trochę starszych dzieci. Pewnie je kupimy nawet jeśli nie będziemy się wybierać do Londynu. Mogą się przydać na lekcjach z młodszymi dziećmi dotyczącymi tego miasta. Łatwiej znaleźć polskojęzyczne, ale na Amazonie można też kupić angielskie wydanie.

Londyn w dawnych czasach.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 15.05.19

Przewodnik po Londynie. Oprowadza miś Paddington.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 15.05.59

Czego nie zdążyliśmy zobaczyć? Na pewno jeśli pojedziemy kolejny raz – zmiana warty, Transport Museum (chyba niemal każdy chłopiec to lubi), dzieciom podoba się też sklep M&M’s World i Hamley’s. Chętnie wybrałabym się na sztukę teatralna przeznaczona dla dzieci. Dobrym pomysłem może być też ZOO.

Z punktu widzenia dorosłego, dla mnie przyjemną uliczką okazała się Carnaby Street. Byłam w kilku antykwariatach na Charing Cross Road, ale asortyment jeśli chodzi o książeczki dla dzieci nie powalał, jak również ceny nie były najniższe. Oczywiście musiałam też iść do Primarka. Muszę nadrobić Notting Hill i Portobello Market (koniecznie! kiedyś pewnie się uda).

Generalnie polecam wycieczkę również z młodszym dzieckiem, choć trzeba mieć na uwadze, że w wakacje jest masa ludzi.

 

 

 

Zajęcia na temat Londynu

Nawiązując do poprzedniego wpisu o wycieczce do Londynu chciałam pokazać Wam materiały, które użyłam na lekcjach. Wyjazd i zajęcia dotyczyły klasy szóstej. Poniżej opis tego, czym się zajmowaliśmy. Przed wyjazdem – uczniowie przygotowywali referaty z książki „London” Johna Escotta wydanej przez wydawnictwo Oxford.

img_0385 img_0388

Przybliża ona Londyn i jego atrakcje. Składa się z z 10 krótkich rozdziałów:

  1. A great city.
  2. Royal London
  3. The City and The Tower of London
  4. Whitehall and Westminster
  5. By the river
  6. Parks and gardens
  7. More museums and galleries
  8. Theatres, music, and sport
  9. Shoppping and eating
  10. Travelling

Zawiera też ćwiczenia przed czytaniem, po oraz w trakcie. Moi uczniowie przygotowywali prezentacje, dzieląc się najważniejszymi według nich wiadomościami z kolegami. Książka jest ładnie wydana, posiada kolorowe zdjęcia.

Już kiedyś pisałam, że lubię i uważam za przydatną serię Timesaver. Moi uczniowie rozwiązywali wybrane zadania z książki do kopiowania pt. London! Mówiliśmy m.in. o Arriving in London, London Transport, The River Thames, Eating Out: London Food.

img_0838-2

Skoncentrowaliśmy się też na słownictwu związanym z lotem samolotem. Materiały miałam m.in. z wydanej dawno temu serii gazet… Po lekkiej modyfikacji były całkiem fajne. Na youtube można znalezć filmiki dotyczące check in. Niestety ten najlepszy nie jest już dostępny. Korzystałam też z filmu omawiającego wjazd do USA.

Oglądaliśmy też filmiki przedstawiające atrakcje, które zobaczymy w Londynie.

Lubię serię Kids View

Inny filmik z atrakcjami dla dzieci.

Zestawienie, co zobaczyć.

I piosenka, która nami się wyświetliła i bardzo chcieli posłuchać. Na koniec lekcji się zgodziłam, oczywiście był salwy śmiechu i wspominanie jej w Londynie: A pamięta Pani, jak te ludki w pudełku nad Londynem leciały?

Po powrocie starałam się rozszerzyć informacje które uczniowie uzyskali w trakcie wycieczki, korzystałam z tej książki. Rozmawialiśmy o rodzinie królewskiej, parlamencie, Wielkim Pożarze itp. To całkiem fajna pozycja, z różnymi ciekawostkami.

Zrobiliśmy listening ze strony British Council http://learnenglishteens.britishcouncil.org/skills/listening-skills-practice/tour-london

Pracowaliśmy z wykorzystaniem ipadow. Uczniowie wykorzystywali aplikację Google Earth, ja opisywalam miejsce a oni odgadywali np. mieszka tu ksiażę Wiliam z rodziną, nazwa stacji metra przy której mieszkaliśmy albo podawałam nazwę The Gherkin mieli powiedziec co to jest i też znaleźć na mapie. Później pokazywali koledze 3 miejsca ktore najbardziej im sie podobały. Wykorzystałam też stronę learningapps.org – uczniowie rozwiązywali ułożoną przeze mnie krzyżówkę.

zrzut-ekranu-2016-09-27-o-16-40-13

Uważam, że zarówno wycieczka jak i zajęcia były bardzo udane.

The best of London

W tym wpisie chciałam podzielić się z Wami najciekawszymi według mnie miejscami w Londynie, które obejrzeliśmy w ramach wycieczki szkolnej. Wpis trochę czekał na dopracowanie, ale lepiej późno niż wcale.

W stolicy Anglii byłam lata temu, kiedy jechałam do Szkocji na kurs językowy. Byłam tam 2 razy po kilka godzin przejazdem.W związku z tym niewiele zobaczyłam (Big Ben, Pałac Buckingham). Później jakoś się nie składało. Z lekkim zdziwieniem muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem i oczywiście chcę wrócić na samodzielne zwiedzanie. Wiadomo, że z wycieczką szkolną to co innego. W pewnych miejscach zatrzymałabym się dłużej , z części zrezygnowała i poszła zupełnie gdzie indziej. Powłóczyła się na spokojnie i pochodziła po sklepach 😉 Co też nastąpi wkrótce, chociaż to też będzie wersja child friendly. Mam tylko nadzieję, że moje oczarowanie tym miastem nie skończy się rozczarowaniem, bo urlop w miejscu pełnym Brytyjczyków trochę zmienił moje postrzeganie tej nacji (niestety w stronę negatywną).

Ale wpis dotyczy tych kilku dni ze szkolną wycieczką. Muszę przyznać, że tempo mieliśmy ostre. Poniższe rzeczy, które najbardziej utkwiły mi w pamięci i takie, które były ciekawe dla dzieciaków. Celowo pomijam oczywiste miejsca do zwiedzania.

Sea Life https://www2.visitsealife.com/london/

Jestem zaskoczona, że ryby mogą być tak fascynujące. Można pogłaskać płaszczkę, szukać Nemo i Dory, oglądać szalejące w wodzie pingwiny. Świetne miejsce dla małych i dużych.

 

72A844F0-8A0F-4873-925B-462A1EC8937F

Natural History Museum http://www.nhm.ac.uk/visit.html

Wielkie, wyszłam stamtąd z dużym niedosytem. Ciekawie zrobione wystawy, masę rzeczy można dotknąć, przeżyć. Na pewno tam wrócę.

Rejs Tamizą i przejażdżka gondolkami Emirates Air Line.

Fajne. To dwa różne spojrzenia na rzekę.

Parki

Uwielbiam parki. Niby mamy je w Warszawie, ale w Anglii jest inaczej. Udało nam się zjeść lunch na trawie. Były wiewiórki, kaczki i masa zieleni. Uczniowie niechętnie szli dalej. W przypadku dzieci często sprawdza się reguła, ze im prostsza rozrywka, tym lepiej.

Uczniom podobało się też w Madame Tussauds, gdzie na pewno nie poszłabym sama a dzięki nim „złapałam klimat”. Shrek’s Adventure też miało kilka fajnych elementów.

Roboty i programowanie, czyli angielski inaczej

W tym wpisie opowiem Wam o robotach, które miałam okazję testować. Co prawda mówi się, że są one bardziej przeznaczone na lekcje informatyki, jednak spokojnie można używać ich na angielskim. Ich pojawienie się wywołało wśród uczniów entuzjazm. Są one atrakcyjne, kojarzą się z zabawą, powodują, że dzieciaki ruszają głową i ćwiczą angielski. Mają też jednak pewne minusy.

Miałam możliwość testowania robotów Ozobota i Edisona.Czas strasznie leci, wpis miałam przygotowany, ale jakoś o nim zapomniałam. Po drodze zabawka dostała nagrodę (tytuł Zabawki Roku) ale zakładam, że moje spostrzeżenia są aktualne. Od razu zaznaczę, że dla mnie jest to gadżet i uważam, że lepiej się sprawdza w domu czy też na lekcjach indywidualnych niż w klasie. Mam wrażenie, że pewne rzeczy wymagają w nich dopracowania. Roboty opisuję jako ciekawostkę.

Do Ozobota mamy dodaną małą matę po której może chodzić robot.

IMG_9009

Porusza  się też on po trasach narysowanych przez nas. W instrukcji mamy kody, dzięki którym robocik będzie poruszał się w określony sposób. Do narysowania trasy i kodów (były w języku angielskim) potrzebujemy flamastrów czy też kredek. Mnie sporo czasu zajęło dobranie kolorów i narysowanie „działających” tras. Robot nie zawsze odczytywał kody, to znaczy, raz robił, to co powinien, drugi raz nie. Trzeba precyzyjnie narysować linie, dość grube, nieprzerywane, niezbyt blisko siebie. Dla młodszych dzieci jest to trudne.

IMG_9016

Druga opcja to pisanie programu – jak ma się poruszać nasz robot. Samo układanie programu jest intuicyjne i fajne. Przy okazji ćwiczymy angielski.

IMG_9012

Następnie przykładamy robota do ekranu komputera i wgrywamy program.

IMG_9011

Jednak napotkałam pewne problemy – nie na każdym komputerze można załadować napisany program (mimo zastosowania wskazówki dotyczącej rozjaśnienia ekranu). Ładowanie wygląda fajnie, dzieciom podoba się mruganie, ale nie jest to zbyt wygodne (czasem trwa to dość długo i cierpnie ręka). Zamiast komputera możemy użyć ipada ale miałam problem, gdyż robot wykonywał tylko część zaprogramowanych poleceń (nie wykonywał ostatniego). Dzieciom wykręconym w roboty i programowanie bardzo podobały się roboty (łącznie z tym, że dwójka małych testerów zażyczyła sobie je w prezencie urodzinowym). Poniżej spontanicznie narysowany przez jedno z dzieci, robot.

IMG_9037

Fakt, że nie zawsze działał był frustrujący. W związku z tym dzieci na zajęciach zamiast skupić się logice działania programu martwiły się, czy dobrze narysowały kreski lub czy Ozobot załaduje program z komputera.

Inny robot, który wykorzystywałam na zajęciach to Edison. Jest on trochę większy. Do niego mamy większą matę i polecenia, które wygrywamy przez przejechanie robotem przez kody kreskowe oznaczające polecenie. Jak dla mnie to trochę mało rozwijające dla uczniów. Mamy też możliwość przyczepienia do niego klocków Lego. To się dzieciom spodobało. Jednak bywało, że podczas ruchu robota klocki odpadały. Edison jest na baterie a Ozobota ładujemy przez usb, co jest wygodniejsze.

IMG_9064

Zarówno mnie jak i moim uczniom bardziej podobał się Ozobot, jednak uważam, że pewne rzeczy powinny zostać w nim dopracowane. Jednak, jak napisałam na wstępie, dla mnie jest to bardziej gadżet – zabawka. Zajęcia angielskie z cyklu naukowego, które prowadziłam zostały uatrakcyjnione. Było to dodatkowe koło, w którym uczestniczyło kilkoro uczniów. W związku z tym używaliśmy tylko jednego robota. Na normalnej lekcji potrzebujemy ich więcej. W Polsce dystrybutorem jest firma EduSense http://edu-sense.com/pl/, jako uczestnik warsztatów mogłam pożyczyć robota i zobaczyć, jak działa i sprawdza się na lekcjach.

 

 

Lekcje w styczniu

Co robiłam jak mnie nie było? Bardzo chciałam napisać, ale serio miałam urwanie głowy. Koniec semestru, organizacja balu karnawałowo – walentynkowego i chore dziecko w domu nie sprzyjały blogowaniu. Później wyjazd na ferie… i się nie składało. Wiem, że już trochę po czasie, ale może przeczytacie co robiłam na zajęciach w styczniu.

A zajęcia przed feriami były fajne. Mówiliśmy o śniegu, przygotowując zajęcia inspirowałam się tym postem http://neuroteaching.blogspot.com/p/lekcje-tematyczne.html (jak klikniecie w linka musicie chwile poscrollować aż dojdziecie do śniegu). Zachęcam do przejrzenia bloga. Autorka często publikuje i ma wiele pomysłów. Mnie najbardziej podobały się filmiki o powstawaniu śniegu i o bezpieczeństwie na stoku.

i już na luzie dla pośmiania się znalazłam taki filmik.

Dodatkowo użyłam materiałów z opisywanej dopiero co strony Education.com.

http://www.education.com/worksheet/article/snow-facts/

Zrzut ekranu 2016-02-16 o 21.37.39

Z młodszymi dzieciakami uczyliśmy się słów związanych z przebraniami karnawałowymi. Bawiliśmy się układanką Djeco, co prawda przeznaczoną dla maluchów, ale fajnie się sprawdziła. Zabawki Djeco są polecane na blogach parentingowych i powiem Wam, ze mnie też urzekły. Ceny dość wysokie, ale czasem można znaleźć promocje. Plus za jakość i design. Oraz to, że można je wykorzystać również w pracy. Dzieci układały postacie (przebierańców) i nazywaliśmy je.

IMG_8937IMG_8939

I znów skorzystałam z materiału ze strony Education.com.

Zmiana strojów i postaci.

http://www.education.com/worksheet/article/time-for-change/

Zrzut ekranu 2016-02-16 o 21.45.03

Obejrzeliśmy też odcinek Peppy.

 

Super pomoce na tablicę interaktywną

Wydawnictwo Scholastic ma bardzo fajną serię materiałów do kopiowania pod tytułem Timesaver. Z tego, co wiem nauczyciele ją cenią i wypowiadają się o niej w superlatywach. Moją krótką recenzję jednej z części możecie przeczyta tutaj. Poza zwykłymi książkami do kopiowania ukazała się seria pozwalająca na pracę z tablicą interaktywną.

Książki Timesaver interactive to zbiory materiałów oraz oprogramowanie. Do wyboru są 4 książki: Celebrations in th UK, Interactive Grammar, Video Prompts for Class Discussion, Interactive Vocabulary. Moja szkoła zakupiła dwie pierwsze pozycje, więc o nich mogę się wypowiedzieć, ale myślę, że wszystkie są godne uwagi.

IMG_8010 IMG_8011

Seria umożliwia poszerzanie wiedzy na temat zagadnień kulturowych, pomaga w opanowaniu gramatyki oraz słownictwa i rozwija cztery kluczowe umiejętności językowe – czytanie, pisanie, mówienie, słuchanie. Każda książka zawiera 12 lekcji. Lekcja składa się z czterech stron: dwie ze szczegółowym scenariuszem dla nauczyciela i kluczem odpowiedzi do ćwiczeń oraz dwie przeznaczone do kopiowania – z ćwiczeniami w formie kart pracy dla ucznia. Również na płycie znajdują się te strony, które kopiujemy. Dzięki temu możemy wspólnie na tablicy sprawdzić, czy uczniowie poprawnie wykonali zadanie. Większość zadań jest typowych – wybiera się, którąś z odpowiedzi lub przeciąga w jakieś miejsce. Moi uczniowie bardzo lubią korzystanie z tablicy interaktywnej i zadania są dla nich atrakcyjne. Oprócz tego znajdziemy tu filmy czy też nagrania. Całość tworzy fajnie skomponowaną lekcję.

Na tym filmiku możecie zobaczyć dokładniej, jak wygląda oprogramowanie.

Interactive Grammar to książka na poziomie A1. W oprogramowaniu do tej części występuje dziewczynka (Grammar Girl – komiksowa postać), która tłumaczy gramatykę. Tematy są osadzone w kontekście, co powoduje że gramatyka jest ciekawsza i łatwiejsza do zrozumienia. Oto lista zagadnień, które w niej znajdziecie:

  • Present Simple (Our school clubs)
  • Present Continuous (We’re going to a concert)
  • Question Forms (Jobs)
  • Countable or Uncountable? (Life in space)
  • Adverbs (Slowly and silently)
  • ‚Can’ (Can I stay up late?)
  • Gerund Forms (I love living here)
  • Comparatives and Superlatives (Best and worst)
  • Past Simple 1 (Adventure at the museum)
  • Past Simple 2 (Billy and the dog)
  • ‚Going to’ (A trip to Brighton)
  • Present Perfect (Have you ever …?)

Druga książka, z której korzystałam (chociaż trochę mniej niż z Interactive Grammar) to Celebrations in the UK (poziom A1-A2). Oczywiście w tym roku szkolnym zamierzam to nadrobić. Poniżej tematy:

  • Chinese New Year
  • Pancake Day
  • Easter
  • London Marathon
  • Halloween
  • Christmas
  • April’s Fool Day
  • FA Cup
  • Notting Hill Carnival
  • Bonfire Night
  • Christmas
  • Hogmanay

Z książek i oprogramowania zadowolone były wszystkie anglistki w mojej szkole. Polecam więc ich zakup. Jedynym minusem jest wysoka cena (199 zł). Można je kupić na przykład na stronie wydawnictwa Egis.

„Let’s visit Ireland” – materiały kulturowe dla uczniów na poziomie B1/B2

Dzisiejszy wpis będzie nietypowy, gdyż będzie dotyczył materiałów kulturowych dla starszych uczniów, tudzież dla uczniów na poziomie B1/B2. Ja nie uczę teraz nikogo w tym wieku jednak od czego ma się rodzinę, tak więc opiszę moje wrażenia z punktu widzenia nauczyciela oraz ucznia liceum, właśnie na tym poziomie językowym. Przechodząc do sedna, poniżej przeczytacie recenzję książki – materiałów do kopiowania dla nauczycieli „Let’s visit Ireland”, napisanej przez Romana Ociepę. Na początek kilka słów o autorze. Oczywiście jest anglistą, to nie jest jego pierwsza publikacja, oprócz tego pisze też bloga http://yourenglishangel.blogspot.com.

LVIR_I_strona_okladki_miniaturka

Jak ja odbieram tę książkę?

  • wydaje się ciekawym materiałem na kółko językowe, czy też na zajęcia pod koniec roku (gdy omówiony został już materiał zawarty w programie nauczania).
  • jak na materiał do kopiowania jest ładnie wydana, kartki są dość sztywne, więc nie powinny się łatwo zniszczyć
  • bardzo szeroko, nawet nie wiem czy nie za szeroko traktuje temat, tzn. do każdego unitu mamy tekst oraz dużą ilość ćwiczeń, oto skrócony spis treści: The Geography of Ireland, Animals and Plants, The Republic of Ireland, Northern Ireland, People of Ireland, The Symbols of Ireland, Dublin, History of Ireland, Writers and Poets, Irish Games, Irish Food and Drink, Irish Legends and Heroes, Irish Music and Dance, Irish Holidays and Celebrations, Languages in Ireland. Do książki dołączona jest płyta CD z nagraniami.
  • ćwiczenia są różnorodne, choć część jest dość typowa
  • zawiera mniej  popularne i dość skomplikowane słownictwo (na pewno cześć dla uczniów będzie nowa)

Jak uczeń odbiera tę książkę (po ogólnym zapoznaniu się z książką i przerobieniu jednego unitu)

  • po pierwsze i co ważne padło stwierdzenie, że książka jest ciekawa i to dobrze, że tematem jest Irlandia a nie Wielka Brytania (bo w podręcznikach  już od podstawówki zawsze są działy poświęcone kulturze właśnie GB), więc niesie to za sobą powiew świeżości i z racji, że uczniowie niewiele wiedzą o Irlandii może okazać się interesującą odmianą
  • podobały się ćwiczenia nazwane Fun corner – w stylu krzyżówki, word search, label the pictures, nawet starsi uczniowie je lubią, szczególnie, że z wiekiem w podręcznikach jest ich coraz mniej
  • jest przejrzysta – podobały się wstawki – Hints, zawierające objaśnienia
  • część słownictwa była nowa i określona jako dość zaawansowane
  • uczeń stwierdził, że książka jest wymagająca – to znaczy nie jakaś bardzo trudna, ale będąca wyzwaniem

Jeśli książka Was zainteresowała na stronie wydawnictwa Polonsky można pobrać pierwszy unit. Na stronie wydawnictwa możecie też ją kupić a w przyszłości ma być też dostępna w Bibliotece Anglisty prowadzonej przez wydawnictwo Egis.

Dziękuję autorowi książki za przesłanie mi egzemplarza książki.

Dyslektyk też może

Ponieważ poszerzam swoja wiedzę na temat dysleksji w kontekście nauczania języka angielskiego dziś kolejny wpis z tego cyklu. Jak wiemy, coraz większa ilość uczniów ma problemy w nauce, duża liczba z nich to dyslektycy. Okazuje się, że ten problem dotyczy wielu znanych ludzi. We wszystkich publikacjach podkreślane jest, że dyslektycy nie są mniej inteligentni, że mogą osiągnąć sukces.

Również ja będąc dzieckiem miałam problem z nauczeniem się czytania, wymagało to ode mnie dużo ćwiczeń. Podobnie jak godziny spędzone nad ortografią i masa napisanych dyktand. Nienawidziłam uczenia się wierszy na pamięć. Nauczenie się ich było trudne, by je zapamiętać musiałam zacząć się uczyć ledwo zostały zadane. Marginesy i akapity dla mnie nie istniały, zresztą nawet teraz pisząc bloga, muszę się bardzo starać, by je stosować. Z koordynacją ruchów też zawsze było średnio. Podobnie jak z koncentracją i bałaganiarstwem. Z nauka angielskiego jednak nigdy nie miałam problemów. Jakoś szło, wręcz nad wyraz dobrze. W liceum okazało się, że mam dysleksję. Jak już się nauczyłam czytać, robiłam to bardzo dobrze, zresztą lubiłam literaturę a jak wiecie praktyka czyni mistrza. Co do ortografii, to też można ją wykuć na blachę (o co już postarała się moja mama), dlatego robię mało błędów. Gdy szybko pisałam odręcznie myliło mi się p z b, ale zwykle szybko to poprawiałam. Da się żyć. Wiem, że zapewne moja postać dysleksji nie jest zbyt poważna. W ogóle z badań wynika, że nie ma dwóch identycznych postaci dysleksji. Ale mój przykład pokazuje, że ciężko pracując można przezwyciężyć problemy w nauce. Dlatego tak bardzo cieszę się, gdy moi uczniowie z dysleksją „załapują” zagadnienia, które na początku były dla nich skomplikowane i dostają dobre stopnie w szkole.

Kończąc tę dygresję dotyczącą mojej osoby, poniżej publikuję plakat  ze strony http://www.dyslexic-kids.org przedstawiający znanych ludzi mających dysleksję. Takich, którzy mieli duże lub nawet wielkie osiągnięcia.

FamousDyslexicsPoster_compressed

O strasznym potworze – film „The Gruffalo”

Blog http://dolittle.blox.pl/html przypomniał mi o czymś fajnym i zainspirował mnie do tego wpisu. Chodzi o Gruffalo, śmiesznego potwora z książki i filmu. Znam film, ale zakładam, że książka też jest fajna. Na blogu można przeczytać dwa wpisy na ten temat http://dolittle.blox.pl/2013/09/THE-GRUFFALO.html oraz http://dolittle.blox.pl/2013/09/GRUFFALO-raz-jeszcze.html. Poniżej moje spostrzeżenia.

Ja skoncentruję się na filmie. Nadaje się on dla dzieci z młodszych klas szkoły podstawowej. Trwa 25 minut, więc nie jest bardzo długi. Gdyby dzieci miały się znudzić to i tak by nie zdążyły. Jest w nim sporo dialogów, czy też wypowiedzi narratora. Ale wymowa jest raczej wyraźna i stosunkowo wolna. Jeśli chodzi o akcję to według mnie  zawiera wszystko to, co dzieciaki lubią. Dodatkowo postacie są sympatyczne a i treść jest niegłupia. Sama animacja też godna pochwały. Jak trochę poszperałam w necie, to okazuje się, że ten film miał nominację do Oskara w kategorii krótkometrażowy film animowany. Oczywiście dodatkowy komentarz, zadanie pytań i wyłapanie słownictwa jest nieodzowne (może to zrobić zarówno nauczyciel jak i rodzic).

Poza filmem czy też książką polecam kilka darmowych ćwiczeń http://www.funfindsforfamilies.com/free-gruffalo-printable-activity-sheets/ (ja korzystałam z memory) oraz http://www.makinglearningfun.com/t.asp?b=m&t=http://www.makinglearningfun.com/Activities/Gruffalo/GruffaloSequenceCards.gif.

Książka, jak wspomniano na blogu Dolittle jest dostępna na stronie empik. Za filmem trzeba poszperać. Posiadam też Activity Book. W książeczce tej, ładnie wydanej, ale krótkiej poza naklejkami (raczej do indywidualnego niż grupowego wykorzystania) znajdziemy też różne zdania. Mnie najbardziej spodobała się krzyżówka, word search oraz szukanie różnic. Jeszcze z niej nie korzystałam, ale nie mogę się doczekać zajęć z Gruffalo w roli głównej. Wydaje mi się, że ćwiczenia te będą przydatne jako uzupełnienie zajęć.

gactivity