Ziarenka, czyli jest fun

Jestem, jestem. Tak długiej przerwy na blogu jeszcze nie było. Żałuję, ale jakoś nie miałam weny, tyle tematów już poruszałam. W końcu bloga prowadzę od 4 lat. Dodatkowo jestem zawalona robotą, życie prywatne to też ostatnio wyzwanie 😉

Dzisiaj ćwiczenie, które ja wykorzystałam do powtórzenia wyrazów. Dzieci były zachwycone i o dziwo nie zrobiły bałaganu. Dzięki tej zabawie dostarczymy uczniom stymulacji sensorycznej. Coraz więcej dzieci ma problemy związane z integracją sensoryczną a nawet jeśli ich nie ma taka zabawa będzie wartościowa, nie tylko w kontekście powtórki słówek. Ja do pudełka z ryżem i jakaś fasolką, czy co to tam jest (nie wiem kupowałam do zabawy nie zastanawiając się zbytnio co to) powrzucałam małe karteczki z napisanymi po angielsku wyrazami. Zadaniem dzieci było wyciągnięcie karteczki, przeczytanie wyrazu i przetłumaczenie go na język polski.

IMG_8597

IMG_8598

Ale pomysły można mieć różne. Na koniec lekcji w nagrodę za pracę i zachowanie wyciągali drobne przedmioty i również je nazywali. Co ciekawe byli bardzo grzeczni i uważnie wyciągali rzeczy tak, żeby nie nabrudzić.

IMG_8599

Super pomoce na tablicę interaktywną

Wydawnictwo Scholastic ma bardzo fajną serię materiałów do kopiowania pod tytułem Timesaver. Z tego, co wiem nauczyciele ją cenią i wypowiadają się o niej w superlatywach. Moją krótką recenzję jednej z części możecie przeczyta tutaj. Poza zwykłymi książkami do kopiowania ukazała się seria pozwalająca na pracę z tablicą interaktywną.

Książki Timesaver interactive to zbiory materiałów oraz oprogramowanie. Do wyboru są 4 książki: Celebrations in th UK, Interactive Grammar, Video Prompts for Class Discussion, Interactive Vocabulary. Moja szkoła zakupiła dwie pierwsze pozycje, więc o nich mogę się wypowiedzieć, ale myślę, że wszystkie są godne uwagi.

IMG_8010 IMG_8011

Seria umożliwia poszerzanie wiedzy na temat zagadnień kulturowych, pomaga w opanowaniu gramatyki oraz słownictwa i rozwija cztery kluczowe umiejętności językowe – czytanie, pisanie, mówienie, słuchanie. Każda książka zawiera 12 lekcji. Lekcja składa się z czterech stron: dwie ze szczegółowym scenariuszem dla nauczyciela i kluczem odpowiedzi do ćwiczeń oraz dwie przeznaczone do kopiowania – z ćwiczeniami w formie kart pracy dla ucznia. Również na płycie znajdują się te strony, które kopiujemy. Dzięki temu możemy wspólnie na tablicy sprawdzić, czy uczniowie poprawnie wykonali zadanie. Większość zadań jest typowych – wybiera się, którąś z odpowiedzi lub przeciąga w jakieś miejsce. Moi uczniowie bardzo lubią korzystanie z tablicy interaktywnej i zadania są dla nich atrakcyjne. Oprócz tego znajdziemy tu filmy czy też nagrania. Całość tworzy fajnie skomponowaną lekcję.

Na tym filmiku możecie zobaczyć dokładniej, jak wygląda oprogramowanie.

Interactive Grammar to książka na poziomie A1. W oprogramowaniu do tej części występuje dziewczynka (Grammar Girl – komiksowa postać), która tłumaczy gramatykę. Tematy są osadzone w kontekście, co powoduje że gramatyka jest ciekawsza i łatwiejsza do zrozumienia. Oto lista zagadnień, które w niej znajdziecie:

  • Present Simple (Our school clubs)
  • Present Continuous (We’re going to a concert)
  • Question Forms (Jobs)
  • Countable or Uncountable? (Life in space)
  • Adverbs (Slowly and silently)
  • ‚Can’ (Can I stay up late?)
  • Gerund Forms (I love living here)
  • Comparatives and Superlatives (Best and worst)
  • Past Simple 1 (Adventure at the museum)
  • Past Simple 2 (Billy and the dog)
  • ‚Going to’ (A trip to Brighton)
  • Present Perfect (Have you ever …?)

Druga książka, z której korzystałam (chociaż trochę mniej niż z Interactive Grammar) to Celebrations in the UK (poziom A1-A2). Oczywiście w tym roku szkolnym zamierzam to nadrobić. Poniżej tematy:

  • Chinese New Year
  • Pancake Day
  • Easter
  • London Marathon
  • Halloween
  • Christmas
  • April’s Fool Day
  • FA Cup
  • Notting Hill Carnival
  • Bonfire Night
  • Christmas
  • Hogmanay

Z książek i oprogramowania zadowolone były wszystkie anglistki w mojej szkole. Polecam więc ich zakup. Jedynym minusem jest wysoka cena (199 zł). Można je kupić na przykład na stronie wydawnictwa Egis.

Koniec roku, czyli idziemy na lody

Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, postanowiłam więc pobawić się trochę z moimi pierwszakami. Kupowaliśmy lody. Oto proste akcesoria przydatne w zabawie.

Banery i  menu.

IMG_7992

IMG_7994

Kasa i pieniądze.

IMG_7988

„Lody”, czyli różnokolorowe waciki kosmetyczne (tu już trochę wygniecione przez uczniów), łyżki, miseczki.

IMG_7989

A tutaj nasze rekwizyty przygotowane do zajęć.

IMG_7970

IMG_7979

Najważniejsze było zamówienie loda, wybranie smaków. Mniejszą wagę przywiązałam do płacenia. Najpierw sprzedawałam ja, później również uczniowie. Lekcja bardzo się podobała, będziemy kontynuować i tym razem w zeszycie przyklejać lody wykorzystując gotowe kółka.IMG_7993

Fajne materiały – kulki lodów, sklepikowy baner i menu znajdziecie tutaj http://learncreatelove.com/pretend-play-set-ice-cream-shoppe/, tutaj http://www.sparklebox.co.uk/thumbs791-795/sb793prev.html#.VYcjRs5t9kg oraz http://blog.mimowa.pl/wp-content/uploads/2013/08/lody.pdf.

Dobrej zabawy!

Nowe książeczki dla najmłodszych

W kilku miejscach pisałam już, że w TK Maxx można znaleźć super książeczki dla dzieci, w atrakcyjnych cenach. Polecam je zarówno nauczycielom jak i rodzicom, można wyszperać pozycje dla różnych grup wiekowych. Poniżej krótka prezentacja książeczek kupionych z myślą o moim maluchu. Przyznam się, że staram się nie szaleć, gdyż niedługo okaże się, że mój syn ma więcej książeczek anglojęzycznych niż polskich.

1. Fuzzy Bee 123 – to książeczka dotykowa – liczymy do pięciu, poznajemy nazwy zwierząt i angażujemy zmysł dotyku.

bee1

bee2

Motylkowi odstawały skrzydełka, szkoda, bo już je moje dziecko urwało, pilnowałam i za każdym razem oglądaliśmy ją razem. Po powrocie z wakacji zapomniałam, że zawsze ciągnął motyla, dałam mu książkę i dosłownie na chwilę odeszłam kawałek dalej do kuchni. Dziecię radośnie przyszło i wrzuciło coś do kosza, zainteresowałam się oczywiście i okazało się, że były to skrzydła motyla, więc raczej nie są już happy 😉 ja też średnio szczerze mówiąc. Strasznie nie lubię zniszczonych książek, innych rzeczy zresztą też. Niestety w domu mam małego niszczyciela, któremu ciężko wytłumaczyć, żeby tego nie robił.

Inna strona, tym razem nie było czego urywać. Liszki mają na sobie materiałowe kreseczki.

bee3

To bardzo ładna, kolorowa pozycja dla najmłodszych dzieci.

2. What Can You See Spot? – książeczka o psie (mam już jedną mniejszą i starszą, nie tak ładnie wydaną). Spot gdzieś jest (na plaży, farmie itp) i coś widzi, powtarza się pytanie – What else can Spot see?, na obrazkach mamy sporo szczegółów i dość podstawowe słownictwo. Pytanie możemy wykorzystać, by dzieci same mówiły co widzą (oczywiście te bardziej zaawansowane). Maluchom sprawi przyjemność oglądanie kolorowych ilustracji i lusterko w którym mogą zobaczyć siebie – na końcu książki.

spot1

spot2

spot3

3. Puppy’s Garden Game – kolejna książeczka o piesku. Tym razem z gatunku puppet, z tyłu można włożyć palce i poruszać głową psa. Moje dziecko śmieszy to, że na koniec książki pies ma długą szyję. Jeśli chodzi o treść to pies poszukuje piłki.

zdjęcie 1

zdjęcie 2

4. Cheese Hunt – tym razem główną bohaterka jest myszka, w postaci ślicznej maskotki przyczepionej do książeczki. Jest to pozycja dla starszych dzieci, gdyż książeczka rozkłada się i obawiam się, że maluch mógłby ją zniszczyć (mój jest zainteresowany, ale po podarciu motyla widzę tu jeszcze większe pole do popisu). Również tutaj mysz czegoś szuka, tym razem jest to ser – powtarza się kilka zdań opisu oraz fraza Oh dear, No cheese here!

zdjęcie 1-1

zdjęcie 2-1

zdjęcie 3

Angielskie łamigłówki na wakacje

Wreszcie wakacje – wszystkie dzieci na nie czekają. Jednak letnia przerwa może wiązać się z zaprzepaszczeniem wysiłku włożonego przez nie w naukę języka. Niestety uczniowie zwyczajnie zapominają, to czego się nauczyli. Ostatnio przeczytałam ciekawy artykuł na portalu Gazeta.pl. Oto kilka cytatów: „Wynika z niego (raportu amerykańskiej organizacji badawczej), że podczas letniej przerwy wyparowuje z głowy „ładunek” wiedzy porównywalny z tym, jaki uczniowie przyswajają sobie podczas miesiąca pracy. Co gorsza, jest to tylko wynik średni”. „Inwestycje pierwszych miesięcy nauki zostają w drugiej połowie roku niemal w połowie zaprzepaszczone”. „(Wakacje) przyczyniają się do zapominania tego, co dzieci zdążyły sobie przyswoić przez poprzedni rok. I w kolejnym roku nauczyciele poświęcają kilka tygodni na to, żeby pomóc im odgrzebać w pamięci utraconą wiedzę i umiejętności”. Warto się nad tym zastanowić i tak zorganizować dzieciom czas, by nie oznaczał braku kontaktu z językiem angielskim. W ogóle ciekawy wydaje mi się pomysł skrócenia letnich wakacji na rzecz większej ilości dni wolnych w ciągu roku szkolnego (jak to jest w Wielkiej Brytanii i Niemczech).

O tym, co robić z dziećmi z angielskiego w wakacje pisałam już tutaj. Gdy byłam dzieckiem często w wakacje rozwiązywałam książeczki z zadaniami dla dzieci. Podobne można znaleźć w języku angielskim. Podręcznik kojarzy się z nauką a taka książka z naklejkami, łamigłówkami i różnymi zadaniami to zabawa. A przy okazji dziecko „coś robi po angielsku”. Warto, by rodzice zaangażowali się z nim, czytali polecenia, pograli w gry itp.

Poniżej zaprezentuję pozycję, która wpadła mi w oko i super nadaje się do „pracy” w wakacje.

IMG_3802

Kupiłam ją w TK Maxx, ale obawiam się, że może nie być już dostępna. Jest to tylko przykład, myślę że można znaleźć coś równie ciekawego w internecie. Tematem przewodnim są dinozaury. Oto kilka stron pokazujących z jakimi zadaniami się w niej spotkamy.

Wakacyjna scena – dinozaury na plaży, dziecko uzupełnia ją naklejkami.

IMG_3803

IMG_3804

Gra planszowa, ciekawym pomysłem jest to, że za pionki służą monety z naklejonymi na nich dinozaurami (tak jest w przypadku każdej gry w tej książce).

IMG_3807

W kolejnym zadaniu trzeba przeczytać wskazówki i zaznaczyć, który dinozaur próbuje „wkraść się” do gangu (większość dzieci od razu strzelała, że zielony :))

IMG_3806

Znajdziemy też tu sztywniejsze karty do gry.

IMG_3805

I wiele, wiele innych ćwiczeń. Wydaje mi się, że książka w podobnym stylu będzie dla młodszego dziecka ciekawa i chętnie (z pomocą rodzica) będzie rozwiązywać łamigłówki, naklejać naklejki, przechodzić przez labirynty i grać w gry ćwicząc przy okazji angielski.

PlayMeAndLearn – testuję plansze edukacyjne

Plansze edukacyjne, o których mowa w tytule wpisu to nic innego jak flashcards. Ale w innym niż wszyscy znamy wydaniu. Te plansze można nazwać też matami, gdyż są one zrobione z materiału podbitego gumą. Przypominają mi podkładkę pod myszkę. Co zyskujemy dzięki takiej formie? Przede wszystkim, to że możemy wykorzystać je do zabaw ruchowych. Kładziemy je na ziemi i zaczynamy naukę poprzez zabawę. PlayMeAndLearn oferuje nam poradnik z pomysłami na wykorzystanie tych właśnie plansz. Dużo zależy też od naszej inwencji. Co jest fajne – możemy też pozwolić uczniom na realizację własnych pomysłów. Dzięki temu nauka będzie łatwiejsza i przyjemniejsza. Niewątpliwą zaletą jest to, że nie martwimy się, tak jak w przypadku zwykłych kart, że dzieci je zniszczą. Mogą po nich skakać, podrzucać je, zginać i nic im się nie stanie. Jeśli się pobrudzą możemy je wyprać.

Mój synek „rzucił się” na plansze i tym razem (w przeciwieństwie do papierowych flashcards) nie zabrałam mu ich, mógł je oglądać i się nimi pobawić. Jeśli chodzi o uczniów to podobała im się wielkość kart (są większe od flashcards, które mam jako dodatek do podręczników, mają 20 na 29 cm). Trochę marudzili na zapach gumy ale zakładam, że z czasem on wywietrzeje. Fajne jest to, że dzieci chętnie same kombinują co można z nimi robić. Bawiłam się nimi z moimi siedmiolatkami i zaraz po zabawie – skocz na wymienioną przez nauczyciela kartę, sami wymyślili, że można wykorzystać je do gry w klasy. Lubię, gdy pomoc dydaktyczna w taki właśnie sposób skłania uczniów do myślenia. Na kartach mamy rysunek i napis. Grafika jest prosta. Mam pewne wątpliwości, co do umieszczenia na planszy napisu. Z jednej strony to dobrze, bo uczniowie ćwiczą czytanie i oswajają się z formą graficzną a z drugiej nie za bardzo, gdyż mogą nie znać słówka a i tak przeczytać wyraz (jest to pewne ułatwienie). Ja chyba wolę jednak pracować na samych rysunkach i oddzielnych napisach, ale oczywiście karty z napisami takie jak te też można stosować. Można też zaproponować ćwiczenie, w którym zaginamy maty i w ten sposób zasłaniamy napisy. Plansze na pewno sprawdzają się w pracy z najmłodszymi uczniami. Dzieci w tym wieku są ruchliwe i możliwość przemieszczania się i nie siedzenia sprawia im przyjemność.

Jak jeszcze wykorzystywałam maty? Ponieważ akurat dopiero co przerabialiśmy liczenie do 20, w ćwiczenia związane z nazwami ubrań wplotłam liczby. Plansze przedstawiające ubrania rozlożyłam na podłodze rysunkiem do dołu. Miałam przygotowane karteczki z napisanymi liczbami i uczeń losował liczbę. Następnie miał wypowiedzieć na głos liczbę i skoczyć po kartach własnie tyle razy jaką miał liczbę. Po wylądowaniu odkrywał kartę i nazywał ubranie. Następnie zakrywał matę i mógł ją położyć w innym miejscu. Kolejną zabawę zaczerpnęłam z „klas” – znów karty były zakryte, uczeń podchodził do wybranej karty i starał się rzucić w planszę gumką do ścierania tak, by zatrzymała się na planszy. Wtedy mógł odkryć i nazwać obrazek. Wcale nie było to takie łatwe, gdyż gumka się odbijała, więc pozwoliłam im rzucać z bliższej odległości i z niższej wysokości. Może inny przedmiot lepiej by się nadawał, muszę się jeszcze nad tym zastanowić. Fajne jest też zwijanie mat, patrzenie do środka jak w lunetę i nazywanie obrazków. W każdym razie zabawy się podobały.

Myślę, że ciekawie będzie jak pomieszam ze sobą zestawy które mam. Obrazków będzie więcej a co za tym idzie więcej zabawy. A posiadam 3 zestawy Kiddo Mini Pack: Dom, Czasowniki oraz Ubrania. Wracając do ich wyglądu według mnie dobrym pomysłem jest też to, że w zależności od tematu są one w różnych kolorach (to ułatwienie zarówno dla uczniów jak i nauczycieli).

planszeplayme

Jak już wspomniałam tył plansz jest podbity gumą, dzięki czemu maty są trwałe i się nie ślizgają.

planszeplayme1

Te i inne zestawy znajdziecie pod tym linkiem: http://playmeandlearn.com/pol_m_Gry_KIDDO-Mini-Pack-189.html.

Karty podobały się uczniom, myślę, że w dużej mierze zadziałał tu efekt nowości. Ja zresztą też chętnie je wypróbowałam! Nie korzystali jeszcze z takich mat, więc było to dla nich atrakcyjne. Dodatkowo dzieci lubią się ruszać a plansze im to umożliwiają. Jak się domyślacie maty trochę ważą (więc my nauczyciele mamy więcej do noszenia), ale czego się nie robi, by dzieci były zadowolone. Zestaw plansz (jest ich 8) kosztuje 123 złote, są to mniejsze zestawy przeznaczone do pracy indywidualnej lub z kilkoma osobami. Większe oczywiście zawierają więcej plansz i są droższe. Z jednej strony nie jest to tanio a z drugiej płacimy za pomysł, trwałość i atrakcyjność w oczach uczniów. Ja mam taką filozofię: jak z czegoś dużo korzystamy nasza inwestycja się zwraca. Według mnie jest to dobry pomysł np. na materiały dla prywatnych przeszkoli, czy też niewielkich szkół językowych. Dla nauczyciela bez takiego zaplecza to duży wydatek, szczególnie, że zwykle ma do dyspozycji papierowe flashcards. Oczywiście planszami czy innymi grami oferowanymi przez PlayMeAndLearn mogą bawić się też z dziećmi rodzice. Wszystko zależy od tego jak postrzegamy naukę języka obcego i jakimi nakładami dysponujemy.

Na koniec filmik – zobaczcie jak fajnie przy pomocy mat uczą się i bawią przedszkolaki.

W następnym wpisie opiszę grę, również od PlayMeAndLearn, która nazywa się „Matcher” i tym razem jest z papieru, zmieści się w kieszeni, no i jest tańsza. Jednak podobnie jak maty  uprzyjemnia naukę angielskiego.

Dziękuję PlayMeAndLearn za udostępnienie mi plansz do testowania.

Miejsce, o którym każdy nauczyciel angielskiego wiedzieć powinien – Young Learners Resource Center

Każdy nauczyciel chce, by jego zajęcia były ciekawe. Szczególnie my, Angliści mamy do dyspozycji wiele pomocy. Książeczki, plakaty, flashcards, pacynki, płyty CD i DVD to tylko niektóre z nich. Część materiałów dostajemy w ramach zestawu nauczycielskiego, zdarzają się tez gratisy od wydawnictw. Jednak jak już kiedyś pisałam w dużej mierze sami musimy się zaopatrywać w materiały. Czasem można przygotować je samemu, ale nie oszukujmy się, oryginalne są o wiele lepsze i bardziej profesjonalne. Pozostaje jeszcze kwestia, gdzie to wszystko trzymać i oczywiście fakt, że nie są to tanie rzeczy.

Jest takie miejsce w Warszawie, które umożliwia nauczycielom angielskiego wypożyczanie materiałów. Mówię o Young Learners Resource Center (czyli Centrum Zasobów Języka Angielskiego). Oczywiście przygotujcie się na zachwyty, gdyż wydaje mi sie ze nie ma drugiej takiej instytucji w mieście. Centrum powstało w wyniku współpracy Urzędu m.st Warszawy z ambasadą USA. Poniżej sporo zdjęć, gdyż chciałam jak najdokładniej pokazać Wam to świetne miejsce.

Ogólny widok z jednej strony pomieszczenia.

ylrc5

Oraz zbliżenia półek.

ylrc1

ylrc2

ylrc3

ylrc4

Wow! Widzicie te materiały, jak już pisałam można je wypożyczyć 🙂

Oto co konkretnie oferuje nam Centrum:

  • literaturę dziecięcą
  • big books (są super do czytania w klasie, nikt wtedy nie narzeka że nie widzi obrazków)
  • karty obrazkowe i wyrazowe
  • płyty z piosenkami i rymowankami
  • materiały kulturowe
  • klocki z literkami
  • książki metodyczne

Poza tym mamy dostęp do wycinarki i matryc służących do wycinania różnych kształtów. Dzięki temu można stworzyć własne pomoce dydaktyczne.

Tak wygląda wycinarka i przykładowa matryca.

ylrc6

Oraz przykładowe pomoce.

ylrc7

Ale to jeszcze nie koniec działalności Centrum, oferuje ono również darmowe szkolenia metodyczne. Organizuje też konkursy, zarówno dla uczniów jak i nauczycieli.

Wpis ten planowałam już dawno, gdyż jest to super miejsce a wydaje mi się, że sporo osób nie wie o jego istnieniu. Czas jednak płynął i nie bardzo sie składało. Aż dostałam informację o konkursie Walentynkowym polegającym na wymyśleniu autorskich zajęć w tym właśnie temacie. Postanowilam wziąć w nim udzial. I… udało się – moja praca została doceniona, zostałam nagrodzona. Jak się domyślacie nagrody to książki. Są bardzo fajne, zresztą spójrzcie sami.

Książki metodyczne. Wyglądają ciekawie, nie mogę się doczekać kiedy znajdę czas i je przeczytam.

nagrody3

Bestsellerowa książeczka dla dzieci w sam raz na Walentynki, na pewno wykorzystam ją na zajęciach w przyszłym roku.

nagrody1

nagrody2

Oraz kilka numerów magazynu English Teaching Forum, amerykańskiej gazety dla nauczycieli uczących angielskiego jako języka obcego. Nie znałam jej wcześniej i oczywiście chętnie poczytam artykuly.

nagrody4

Zachęcam wszystkich nauczycieli angielskiego (uczących młodsze dzieci) do wybrania się i zapisania do YLRC. Wedlug mnie warto. Jestem pewna, że poprzez korzystanie z zasobów Centrum uatrakcyjnicie swoje lekcje.

Niestety rodzice nie mogą wypożyczać materiałów (tylko nauczyciele angielskiego), jednak jak się dowiedziałam można przyjść z dzieckiem i skorzystać na miejscu.

YLRC znajdziecie na warszawskiej Starówce, w budynku Wcies-u, ul. Stara 4. Znajdziecie ich też w internecie pod adresem http://ylrc.edu.pl. Na stronie póki co nie ma zbyt dużo informacji, gdyż jest jeszcze w budowie.

Lektury uproszczone Penguin Young Readers

To seria książeczek, którą bardzo lubię, lubią ją też uczniowie. Na stronie wydawnictwa Pearson dowiadujemy się, że są to lektury przeznaczone dla uczniów w wieku 5-11 lat, mamy do wyboru 4 poziomy zaawansowania. Co poziom, to większa liczba słów na stronie. Tutaj znajdziecie opis serii oraz same książeczki –  http://www.pearson.pl/angielski/katalog-sklep/lektury-uproszczone/penguin-young-readers.html.

Ja posiadam lektury z poziomu 1,2,4 i czytałam je 1,2,3 klasistom, starszym natomiast daję do samodzielnego czytania. Zdarza się, że są to tylko fragmenty, gdy uznam, że książeczka dla danej osoby jest zbyt dziecinna. W skład serii wchodzą bajki, jednak ja wolę książki, które można nazwać tematycznymi. Rynek wydawniczy oferuje nam szeroki wybór bajek, dlatego te drugie książeczki są według mnie ciekawsze. Są one bardzo fajnym uzupełnieniem, omawianych na lekcjach zagadnień. Utrwalają one słownictwo oraz je rozszerzają. Niestety z tego, co widzę na stronie Pearsona nie wszystkie są teraz dostępne. Trzeba sprawdzać, może znów się pojawią.

W moim niewielkim zbiorze znajdują się: Halloween (o tej pozycji już kiedyś wspominałam – jest super, korzystam z niej co roku), Families, Seasons, Food. Książeczki są cienkie, jednak ładnie wydane i interesujące, na końcu każdej z nich znajdziemy również kilka ćwiczeń dotyczących treści.

Zdjęcie pokazuje książeczki w lekkim nieładzie, ponieważ zainteresowały też mojego malucha.

readers

Może znacie jakieś podobne, fajne readersy dla najmłodszych? Chętnie się o nich dowiem.

Pingwiny nadchodzą, czyli zajęcia o zimie

Robi się coraz zimniej, więc czas na lekcje o tematyce zimowej. Staram się, by moi uczniowie szybko poznali nazwy pór roku. Według mnie zajęcia związane z daną porą są ciekawym przerywnikiem, są tez pomocne, gdy dzieci myślą więcej o feriach niż nauce. Wielu uczniów na pytanie o favourite season odpowiada: winter. Zawsze wprowadzałam słówka i robiliśmy różne ćwiczenia, zabawy utrwalające. W tym roku dla odmiany i również własnego rozwoju zdecydowałam się na coś innego – zajęcia o pingwinach. Są to pomysły na zajęcia przeznaczone dla 2 – 3 klasy szkoły podstawowej, jednak wiele zależy od poziomu uczniów.

Zacznę o puzzli – gdy mam więcej dzieci drukuję parę zestawów i dzieci układają je w mniejszych grupkach – pod tym linkiem kryją się różne zimowe puzzle, ja oczywiście wybieram pingwina http://www.dltk-holidays.com/winter/mpuzzle.htm. Puzzle wyglądają tak:

puzzle dltk's

Uczniowie, którzy pierwsi ułożą, zgłaszają się i mówią, co jest na rysunku. Czekam, aż wszyscy ułożą i przechodzimy do zajęć.

Stąd można zaczerpnąć kilka faktów o pingwinach http://www.kidzone.ws/animals/penguins/ws1.htm i opowiedzieć o nich uczniom.

Oprócz tego podoba mi się ta mini książeczka. Przy pomocy prostych zdań można poćwiczyć czytanie http://www.kidzone.ws/animals/penguins/ws13.htm.

Gdy myślałam nad tymi zajęciami i szukałam materiałów wpadłam na pomysł, żeby przygotować własną pomoc. Mój nowy komputer podobno fajnie sprawdza się w rysowaniu, więc postanowiłam spróbować. Oto efekty (muszę przyznać, że jestem z siebie zadowolona – jak na pierwsze rysunki wyszło całkiem nieźle).

Pingwin.

pingwin

Igloo.

igloo

Można je wykorzystać, jak się chce – zapraszam do drukowania. Ja wymyśliłam, że poćwiczę z uczniami (lub ewentualnie wprowadzę) prepositions (in, on, behind, next to, w sumie under też może być).

Poza tym przydałaby się jakaś praca plastyczna i przypomniało mi się, że kiedyś na szkoleniu dla nauczycieli klas 1-3 (chyba z Klanzy) było robienie pingwina. Całkiem ciekawego zresztą. Zaczynało się od narysowania ósemki – to tułów i głowa naszego pingwina, później już rysujemy jak chcemy (czyli żeby przypominało to pingwina) a dziób robimy z poskładanego kółka. Poniżej pingwin narysowany w ten właśnie sposób przy pomocy pasteli.

pingwin1

Myślę, że ciężko będzie zdążyć z tym wszystkim w ciągu jednej lekcji. Można się więc nie spieszyć i zrobić więcej zajęć na ten temat. Wprowadziłabym też nazwy ubrań zimowych. Tutaj mamy fajne memory o różnym poziomie trudności http://www.teachchildrenesl.com/filez8932/games/concentration_winter_clothing.pdf. Można też ubrać dziewczynkę (obrazek tutaj: http://articulation360.files.wordpress.com/2011/12/winter-clothes-song-story-board-bw.jpg), ja jednak wróciłabym do pingwina i poprosiła uczniów o zakładanie ubrań pingwinkowi.

Jest też sporo literatury, w której głównymi bohaterami są pingwiny, ja jednak jeszcze nie posiadam żadnej książeczki. Z czasem pewnie coś dokupię, gdyż zajęcia na ten temat wydają mi się całkiem ciekawe.

Nowe pomysły na lekcje o pingwinach znajdziecie tutaj.

To jeszcze nie koniec… Zapraszam na kolejny wpis o tematyce zimowej.

Określanie czasu w języku angielskim

Aktualnie na swoich zajęciach z 4- klasistką omawiam podawanie godziny w języku angielskim. Od czego zacząć? Według mnie warto wydrukować czy też narysować zegar. W stylu tego (obrazek pochodzi ze strony http://www.ego4u.com/en/cram-up/vocabulary/time, przy okazji mamy tu całkiem dobre objaśnienie). Super jest gdy mamy zegar – model (zabawkę). Nauczyciele klas 1-3 też uczą „zegarka” i często go mają. Jeśli nie posiadamy takiej pomocy warto poprosić o pożyczenie. time-clock Wyjaśnić uczniom jak mówimy „za”, „po”, „wpół do” itd oraz a.m. i p.m., midnight, midday. Następnie podać kilka przykładów. I zaczynamy praktykę. Wiele standardowych ćwiczeń jak podpisywanie zegarków oraz dorysowywanie wskazówek można znaleźć w internecie czy też w podręcznikach. Ja lubię gry typu planszowe, więc do ćwiczeń można wykorzystać np. taką – http://www.time-for-time.com/game2.htm. Z ciekawszych rzeczy polecam zegarek online http://www.teachingtime.co.uk/clock2/clockwordsres.html. Uczeń ma za zadanie wcisnąć guzik stop, gdy wskazówki znajdą się w określonym położeniu. Jest to rodzaj gry, w której uczeń zdobywa punkty. Podoba mi się to, że można nastawić prędkość z jaką poruszają się wskazówki, dzięki temu nawet słabsi uczniowie mogą osiągnąć sukces. Dodatkowo można też stopniowo zwiększać poziom trudności. Dopisek: korzystałam też z tej gry na lekcji z klasa czwarta wykorzystując tablicę interaktywną. Zaczęliśmy od mniejszej prędkości i trochę im podpowiadałam, później zwiększyłam trudność i cała grupa (mam to szczęście, że jest ich ósemka) po kolei określała czas. Zapisywałam punkty, były emocje! Bardzo polecam tę zabawę!

bang on time

Jakiś czas temu obiecałam recenzję puzzli – My first 3D Telling the time puzzle. Właśnie wykorzystałam je na lekcji indywidualnej. Puzzle składają się z obrazka z jakąś czynnością i zegarkiem pokazującym godzinę – trzeba go połączyć z właściwym określeniem czasu. Złożenie części ułatwiają kolory (choć nie każdy uczeń sam na to wpadnie). Wygląda to tak:

telling time2 Puzzle są sztywne a obrazki kolorowe  i estetyczne. Mam jedną uwagę do ułożenia wskazówek na dwóch obrazkach, uważam że mała wskazówka powinna być niżej, żeby nie było żadnych wątpliwości, która jest godzina (chodzi o wpół do). Myślę, że lepiej by było, gdyby godzina była napisana słownie zamiast przy pomocy liczby. Dla odmiany, jako niespecjalnie trudne zadanie było ok. Jednak muszę przyznać, że układanka ta nie wywołała przesadnego entuzjazmu, może ze względu na wiek (jest ona przeznaczona dla dzieci anglojęzycznych a co za tym idzie w młodszym wieku) oraz to, że określanie czasu jest średnio lubianym tematem.