Jak zapewne zauważyliście raz na jakiś czas zdarzają mi się wpisy nie dotyczące nauczania dzieci. Można zatem się domyślić, że to będzie jeden z takich postów.
Staram się dbać o swój poziom językowy, dodatkowo często wolę obejrzeć czy przeczytać coś w oryginale. Co jakiś czas lubię też zaserwować sobie lżejszy film czy też literaturę. Ot tak, w ramach wyluzowania się. Zarówno książki jak i film o Bridget Jones mi się podobały. Wiem, że na ogół kolejne części są gorsze, jednak gdy przeczytałam, że została wydana nowa książka to się napaliłam, że koniecznie muszę jak najszybciej ją przeczytać. Wydawało mi się, że będzie chociaż równie dobra jak poprzednie. W sensie, lekka sympatyczna i dowcipna. Nie czytałam recenzji, gdyż kupiłam ją zaraz po ukazaniu się. Miałam kupić wersję na Kindle, ale pomyślałam, że może tym razem spróbuję wersji audio. Tak więc kupiłam książkę na Audible.com. Wszystko fajnie, słucham sobie na telefonie. Kosztowała 30 usd, więc niezbyt tanio (2 razy drożej niż na Kindle) i zważywszy, że męczę się z nią, trochę żałuję tych wydanych pieniędzy.
Na ogół nie wychodzę z kina, zasada dotrwania do końca tyczy się też książek i szkoleń 🙂 Tak więc zamierzam wysłuchać jej do końca, głównie po to, by potwierdzić swoją negatywną opinię. Nie zapominam jednak o walorze edukacyjnym – książka jest czytana bardzo ładnym angielskim, co jest dość oczywiste (choć myślę, że po obejrzeniu filmów jakoś bardziej pasowałby mi głos Rene Zellweger). Wracając do sedna – wiem że nie powinno się pisać recenzji zanim się nie skończy książki. Jednak wysłuchałam mniej więcej trzy czwarte (a kupiłam ją 15.10), więc już pewne pojęcie o niej mam. Gdyby była ciekawa pewnie słuchałabym jej w każdej wolnej chwili a tak katuję się tylko na spacerach z synem. Poniższa opinia jest oczywiście subiektywna, dopiero dziś zerknęłam na Amazon.co.uk i opinie o książce (408 osób oceniło ja na 5 gwiazdek a na jedną 99). W poprzednich książkach zachowanie Bridget było według mnie zabawne (w dużym stopniu), w tej jest żenujące (w dużym stopniu). Bohaterka ma 50 lat a zachowuje się jakby nadal miała 30. Wiem, że podobno ludzie nie specjalnie się zmieniają, ale jej przemyślenia mogłyby być odrobinę głębsze. Bridget znów zaprzątają głównie randki, w co się ubrać oraz idąc z duchem czasu ilość followerów na Twitterze. Kolejny problem to odpowie na sms-a czy nie (facet oczywiście) i coś w stylu – ojej pomalowałam usta maskarą zamiast błyszczykiem (no, żeż! da się to w ogóle pomylić?). W pewnym momencie sama określa się mianem desperatki. Tym razem nie jest też śmiesznie. Być może to ja wydoroślałam, ale książka jest bardzo rozczarowująca.
Do tej pory raczej polecałam Wam różne lektury, filmy itp. Tym razem radzę, żeby lepiej darować sobie tę książkę, nawet w języku angielskim.